Pomocy!

Bernardinum Monika Follador: Jestem matką swojej teściowej. Życie u boku chorej na Alzheimera.

Są takie chwile w życiu, kiedy pytasz siebie, czy to, co robisz, jest właściwe i czy robisz to naprawdę dla dobra drugiej osoby... O życiu u boku osoby chorej na Alzheimera pisze synowa. Fragment książki: Jestem matką swojej teściowej zamieszczamy za zgodą wydawnictwa Bernardinum.

Udręka

Wiedliśmy normalne życie; oboje mieliśmy pracę, którą wykonywaliśmy skrupulatnie i z dobrym nastawieniem. Ale jak można myśleć o przyszłości i prowadzeniu normalnego życia z tak przygnębiającym problemem w domu, który stanowi dla nas niekończącą się serię niebezpiecznych sytuacji trudnych do przewidzenia?

Agresywność Denis stawała się coraz większa, utrata samokontroli coraz poważniejsza; aż doszło do momentu, kiedy coś ze swojego życia zaczęła usuwać, np. swój środek lokomocji, stary, ale zawsze dobrze utrzymany rower, który zanosił ją, gdziekolwiek chciała dotrzeć, bez ograniczenia czasu. Była osobą wolną i lubiła odwiedzać przyjaciółki, zwłaszcza te bardziej samotne i smutne. Jednak ostatnimi czasy zostawała dłużej w gościnie i sprawiała kłopot, i zamiast przynosić ulgę, była niewygodna i przeszkadzała. Rower, na którym wyjeżdżała, nie był nigdy ten sam, na którym wracała, i nawet jeśli mamy szczęście mieszkać w małej miejscowości, gdzie wszyscy nas znają, nie wszyscy byli chętni, aby zrozumieć naszą sytuację i odpuścić. Czasami, zamiast zwrócić się do nas, próbowali powiedzieć jej o tym bezpośrednio, a wtedy następował koniec świata. Ona nie przyznawała się do pomyłki, przemieniała się w prawdziwego partyzanta uzbrojonego po zęby w pomysły i wyjaśnienia, aby tylko się usprawiedliwić.

Zabrać jej rower oznaczałoby odebrać jej autonomię... Żeby więc uniknąć ataków histerii, przebiliśmy dętkę i zanieśliśmy rower do pewnego mechanika (pozornie oczywiście, bo faktycznie zaprowadziliśmy go do garażu naszych przyjaciół), który w tamtym okresie był niesamowicie zajęty. Ilekroć wychodziłam po naprawiony rower, po powrocie mówiłam jej, że jego zakład był zamknięty z powodu zmienionego rozkładu godzin pracy albo choroby, albo urlopu... Aż w końcu przyzwyczaiła się do tego, że już nie ma swojego roweru. Biedny mechanik! Gdyby wiedział, ile przekleństw sobie zaskarbił za nienaprawienie roweru, którego już nigdy jej nie oddaliśmy! Grając na nikłej pamięci i braku stabilności wspomnień Denis, mogliśmy ją przekonać, że jak to tylko będzie możliwe, zwrócimy jej autonomię! Kolejnym natychmiastowym krokiem, jaki należało wykonać, było również pozbawienie jej możliwości wychodzenia samej z domu.

Ta straszna choroba bowiem nie tylko powoduje zapominanie rzeczy, ale także wywołuje pomieszanie tych pojęć, które powinny pozostawać w człowieku jako wrodzone.

Nawiązuję do tych spraw, o których – już raz wyuczonych – się nie zapomina. Niewielki problem, jak trudność w odnalezieniu drzwi do domu, a brak pomysłu, jak je otworzyć, to już wielka różnica! Banalny ruch naciśnięcia klamki nie był już taki oczywisty, podobnie jak fakt, że te wielkie i przygnębiające drzwi już nie służyły do wejścia do domu... ponieważ ten nie był już jej domem... W ten sposób rozpoczęła swoją podróż... Zawsze w drodze, ze swoją czarną, znoszoną torebką trzymaną mocno na ramieniu; dzień i noc była gotowa do pójścia do swego domu, w którym faktycznie stale się znajdowała.

Cała sprawa ciągnęła się przez kilka lat. W tym czasie my, ku ogromnej naszej radości, mieliśmy w końcu syna, a ona, bardzo kochająca dzieci, przyjęła go natychmiast do swego serca. W jej sercu wycisnęło się także jego imię... jedyne, które jeszcze do dziś pamięta ku wielkiej radości dwunastoletniego obecnie wnuka. Moi rodzice już jakiś czas temu odeszli do lepszego chyba życia, podobnie jak mój teść. Jedyna babcia, która została naszemu dziecku, była jednocześnie powodem do przeżywania piekła. Byli też i tacy, którzy proponowali nam, żeby tę atmosferę jeszcze pogłębić, oddając ją do domu opieki. Miał to być środek zaradczy, który z pewnością rozwiązałby wiele naszych problemów, ale nie gwarantowałby nam spokojnych nocy. Czuliśmy między innymi, że możemy jej przywrócić trochę tej godności, którą choroba jej odbierała, i w ten sposób zaczęliśmy budować wokół niej nasze życie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg