Motyl, góry i wielki powrót

Siostry z altówkami, brat perkusista, śpiewający zięć, tańcująca ciocia, kuzyni i siostrzeńcy... Gdy się spotkają, ściany drżą od melodii z tatrzańskich hal, z Dolnego Śląska, Ukrainy, Bałkanów. Wrocław znów gromadzi krewniaków z pasją.

Pieśni dalekich dróg

Gdy dołączył do nich Józek, jako narzeczony Asi, była to właściwie kapela prawie rodzinna. Po ślubie – który odbył się z góralską oprawą i zachowaniem wszelkich góralskich tradycji w Dzianiszu koło Zakopanego – jest już całkowicie rodzinna. A zespół zyskał prawdziwego górala. – Wykonujemy muzykę ludową, ale w naszych aranżacjach, starając się, by była jak najbardziej przystępna dla każdego słuchacza, nie tylko fana folku – mówi Basia. – Generalnie lubimy muzykę z różnych stron Karpat, góralską, romską. Czasem kręcimy się wokół Bałkanów i dalej – Romowie zresztą wędrują po różnych okolicach, więc „mieścimy się w temacie”. – Bardzo wspomaga nas moja żona – dodaje pan Piotr. – Choć pięknie śpiewa, nie chce występować na scenie, ale towarzyszy nam we wszystkich działaniach. Jej dziełem są haftowane na naszych koszulkach motyle i nazwa zespołu – Mitlos (choć dysponujemy także tradycyjnymi strojami góralskimi), W języku Romów „mitlos” to właśnie motyl. Nazwę wymyśliła Basia, która swego czasu dość dobrze poznała romski język. Bo muzyka tego narodu to kolejna fascynacja młodych Ulatowskich. Basia zresztą grywała razem z Romami, podhalańskimi i wrocławskimi, m.in. z zespołem Romani Bacht. Muzyczne podróże nie przeszkadzają jednak Mitlosowi grać całkiem blisko domu. Często można ich tu usłyszeć w okresie Bożego Narodzenia. – Mamy w repertuarze kolędy góralskie, klasyczne – mówi P. Ulatowski. – Nawiązaliśmy kontakt z proboszczem parafii w Krynicznie, do której należy nasza miejscowość – Ligota Piękna, gdzie przeprowadziliśmy się w 2006 r. Występujemy między innymi tam, choć nie tylko.

Klan Kyrczów i Opydów

Warzęgowianie, nazywani również Rodziną Kyrczów-Opydów, szczycą się długą muzyczną historią. Ich zespół – odziany w tradycyjne dolnośląskie stroje, z czepcami, zapaskami i niebieskimi żupanami – po latach przerwy przeżywa renesans. Warzęgowo to miejscowość w pobliżu Wołowa. – Łączy nas dziadek Stanisław Kyrcz – mówi szef zespołu, Eugeniusz Opyd, opowiadając o członkach kapeli. Wywodzą się głównie od potomków dziadka Stanisława, jego 6 córek i syna. W rodzinnych wspomnieniach przytaczanych przez córkę S. Kyrcza, Marię Pałys, odgrywa on kluczową rolę. Był krawcem z powiatu limanowskiego, a z rodziną przeniósł się na zachód, bo – jak wspomina pani Maria – „zachciało mu się ziemi i konika”. A rodzinka od zawsze była muzykująca. Ponoć jak wracali drogą z majówki w kościele, to tak śpiewali, że co niektórzy wychodzili na drogę, by ich słuchać. Eugeniusz Opyd, szef zespołu, opowiada też o swoim tacie, nauczycielu (obaj, ojciec i syn, swego czasu byli dyrektorami warzęgowskiej szkoły). – Grał na skrzypcach. Ja jako chłopak chodzący do IV klasy SP zacząłem uczęszczać do ogniska muzycznego, żeby grać na akordeonie. I tak już zostało – opowiada E. Opyd. – W 1974 r. zaczęliśmy tworzyć rodzinną kapelę w Warzęgowie, powstał zespół pieśni i tańca.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg