Połączeni kalamburami

Wtorkowy poranek w jednej z lubelskich podstawówek. Do klasy razem z wychowawczynią i dyrektorem szkoły wchodzi kilkoro nieznanych dzieciom ludzi.

Sympatyczni ludzie

Na tablicy w klasie pojawiają się różnego rodzaju obrazki. But, bilet, twarz kobiety. Jest ich około trzydziestu. Dzieci z uwagą patrzą na nie przez chwilę. Mają zapamiętać jak największą liczbę rzeczy. Po kilkunastu sekundach tablica jest odwracana. Dzieciaki przekrzykują się, wymieniając nazwy przedmiotów z zapamiętanych obrazków. Siedem, osiem, dziewięć... Takie samo zadanie mają do wykonania niepełnosprawni. Oni zapamiętują mniej więcej dwa obrazy. Czasami tylko jeden. Na koniec lekcji dzieci bawią się razem z niepełnosprawnymi. Grają w kalambury, więc muszą także swoim nowym znajomym przydzielić jakieś zadanie. To wymaga integracji. Ale dzieci nie mają z tym problemu. – Nigdy nie pomyślałam, że z takimi osobami można normalnie rozmawiać i nawet się bawić – mówi 11-letnia Ania. – To bardzo sympatyczni ludzie. Chciałabym, żeby przychodzili do nas częściej. Widzę, że dobrze się tu czują. Chciałabym móc im jakoś pomóc – dodaje Wiktoria.

Oprócz zajęć integracyjnych na lekcjach odbywają się też pokazy twórczości osób niepełnosprawnych. – Tacy ludzie z wieloma rzeczami mają trudność – mówi Batorska – ale to nie jest tak, że są same problemy. Jest wiele osób bardzo zdolnych i twórczych. W ramach prowadzonej przez nas terapii zajęciowej powstają prawdziwe arcydzieła. Mamy w stowarzyszeniu chłopaka, którego praca plastyczna wisiała w Luwrze. To była taka międzynarodowa wystawa prac osób niepełnosprawnych. Z Polski zakwalifikowały się cztery prace, w tym właśnie naszego Jacka.

Komu łatwiej żyć

Założeniem pomysłodawców projektu było, by jak najwcześniej uwrażliwić dzieci na inność, która w naszym społeczeństwie nie jest tak naprawdę niczym nadzwyczajnym. Niepełnosprawnych dzieci rodzi się coraz więcej i mimo iż pokutuje przeświadczenie, że upośledzenia umysłowe występują tylko w rodzinach patologicznych, okazuje się, że wcale tak nie jest. Stowarzyszenie obejmuje opieką stu niepełnosprawnych i, jak podkreślają pracownicy, nie ma w ich rodzinach patologii. Spotkania w szkołach mają służyć integracji. Dzieci dzięki nim, być może, nauczą się, jak się zachowywać wobec osoby niepełnosprawnej spotkanej np. na przystanku, być może nie będą uciekać. – Chodzi o to, by nie było tego tradycyjnego skwitowania: głupek – mówi Batorska. – Jedna z mam naszego podopiecznego opowiadała, że gdy ostatnio odbierała swoją starszą córkę ze szkoły, usłyszała, jak stojąca obok mama mówi do swojego dziecka: „Chodź, poprawię ci tę czapkę, bo wyglądasz jak down”. Mówiła to ze świadomością, że obok stoi matka z dzieckiem z zespołem Downa”. Nie mogę sobie wyobrazić, że w naszym świecie dzieją się jeszcze takie rzeczy. Lekcja kończy się pytaniem zadanym przez prowadzących, komu łatwiej jest żyć i realizować marzenia. Dzieci oczywiście nie mają wątpliwości. Dla nich to spotkanie jest naprawdę wielkim przeżyciem. Każdy na kartce anonimowo pisze swoje odczucia. – Nie zdarzyło nam się, jak do tej pory, by odbiór lekcji był negatywny. Mam nadzieję, że to spotkanie przyniesie owoce w przyszłości – mówi Małgorzata Batorska.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg