To wciąga strasznie

- Nie mogłam pójść do rodziców, porozmawiać, poskarżyć się. I problemy mnie przerosły, bo przecież byłam małą dziewczynką - mówi Maja.

– Ta praca mnie wciągnęła – mówi ks. Kuzaj. Został duszpasterzem w Monarze, kiedy był wikariuszem w parafii Chrząstowice, na której terenie leży ośrodek. Choć obecnie jest proboszczem w Ochodzach, nadal pełni funkcję w Zbicku. – Zauważyłem, że ludzie, którzy tu się leczą, potrzebują pomocy duchowej. Pragną serdecznej, długiej rozmowy. Ja mam dla nich czas. Niekiedy wypłaczą się. Ich wiara została uśpiona przez to, że zaczęli brać. Niewierzący też chcą ze mną rozmawiać. Czuję się tu potrzebny. Wiem, że mam nie tylko odprawiać Mszę św., ale być dla nich świadkiem wiary – mówi ksiądz. W Zbicku bywa 2–3 razy w tygodniu, a czasem częściej, jeśli pojawia się pilna potrzeba. Jego staraniem powstała tu kaplica pw. św. Józefa. Przychodzą do niej nie tylko wierzący. Niektórzy piszą tam listy, czytają.

Tu bije ciepło

– W Zbicku jest dużo wsparcia, dużo nadziei. Byłam kiedyś w innym ośrodku, ale tam tak nie było. Brakowało zainteresowania ludźmi, pomocy w startowaniu w nowe życie. Kończyło się terapię i odchodziło. Nikt się tobą dalej nie interesował. A tu bije ciepło: od terapeutów, od ludzi, którzy tu są. Zawsze można liczyć na pomoc – mówi Maja. – Czy wierzę w ludzi, którzy tu przychodzą? Bez wiary, że przychodzący do nas może zmienić siebie, swoje życie, nie da się tu pracować. Mimo że 80 procentom przychodzących nie udaje się zerwać z narkotykami, my cieszymy się tymi 20 procentami – mówi Roman Piniaś.

Terapia z dzieckiem

W 1989 r. ośrodek Monaru w Zbicku był pierwszym w Polsce, w którym przyjmowano chorych na AIDS. To był okres, kiedy wirus HIV wzbudzał w Polsce paniczny strach. Mieszkańcy pikietowali przed mającymi powstać ośrodkami, wybijali w nich szyby. Nie udało się utworzyć ośrodków m.in. w Konstancinie, w Laskach. A w Zbicku tak. – Owszem, były niepokój i obawy mieszkańców okolicy, ale spotykaliśmy się z nimi, rozmawialiśmy z władzami, tłumaczyliśmy. Obyło się bez gwałtownych protestów – wspomina Krystyna Jasnosz. Teraz w spotkaniach, festynach i uroczystościach zbickiego Monaru sąsiedzi chętnie biorą udział i pomagają: przynoszą dary. – Czujemy się jak wśród swoich – cieszy się pani Krystyna. Obecnie ośrodek w Zbicku jest jednym z niewielu w Polsce, w którym mogą zamieszkać i podjąć terapię matki z dziećmi. Aktualnie jest pięć mam z dziećmi. – Byłam kiedyś w ośrodku bez dziecka. Kiedy wróciłam po terapii, zderzyłam się z tym, że nie umiem sobie z nim poradzić. Kiedy zdecydowałam się na kolejną terapię, powiedziałam, że pójdę tylko z dzieckiem. Wiem, że jest trudno. Ale dziewczyny nie wiedzą, że tu są naprawdę dobre warunki i ludzie, którzy rozumieją inne matki, znają problem od podszewki – mówi Maja. Co by poradziła młodym ludziom, których kuszą narkotyki? Patrzy na mnie trochę zdziwiona. – Żeby nie brali, bo to wciąga strasznie. A człowiek budzi się, jak jest za późno – mówi Maja.•

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg