Zmysł szczęścia

„Jedyną rzeczą gorszą od bycia niewidomym jest posiadanie wzroku bez umiejętności patrzenia” – napis na bluzce Małgosi Galbarczyk to nie puste hasło. Dobrze wie, że marzenia się spełniają, ale najpierw trzeba je mieć.


Pracę znalazła sama. Na Wyspach, bo sposób rekrutacji w Polsce nie jest dla niewidomych przyjazny. Dyplom z filologii angielskiej i nowo odkrytej pasji, psychologii, zdobyła na KUL-u. – Zawsze chciałam pracować z ludźmi – mówi Małgosia.
Studia podyplomowe z terapii poznawczo-behawioralnej kończyła już w Wielkiej Brytanii. Kilka rozmów kwalifikacyjnych i zaczęła pracować. Dziś ma 54 pacjentów – w przychodni dziennie przyjmuje sześciu: głównie ludzi z zaburzeniami lękowymi, fobiami, depresjami... W ciągu kwartału stara się zakończyć 42 terapie. Przynajmniej połowę – z sukcesem. Spora grupa pacjentów to Polacy, brytyjski NFZ oszczędza wtedy na tłumaczach. A pacjenci w towarzystwie psychologa, który nie może ich zobaczyć, czują się bardziej anonimowi.


Być szczęśliwym bez oczu


Małgorzata Galbarczyk trafiła do Lasek w wieku 15 lat. Jaskra zabrała jej wzrok. Większość podopiecznych Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi przebywa jednak w Laskach od najmłodszych lat. – Im wcześniej zajmą się nimi specjaliści, tym lepiej – tłumaczy Władysław Gołąb, prezes TOnO, który sam stracił wzrok w wieku 10 lat w wyniku wybuchu miny. 
– Rodzice, którym urodzi się niewidome dziecko, z reguły dzielą się na dwie kategorie: albo załamują się i bagatelizują problem, albo są nadopiekuńczy. Obydwie postawy są niepożądane, jeśli chcą, by ich dziecko było w przyszłości samodzielne i szczęśliwe – dodaje.
Ośrodek w Laskach w ciągu ponad stu lat ukończyło ponad 3 tys. wychowanków. Z rocznika Małgosi Galbarczyk większość znalazła pracę: trzech kolegów zostało masażystami, inny pracuje w fundacji – pisze projekty, jedna osoba opiekuje się dzieckiem, kolejna została szczęśliwą mamą trójki dzieci i pracuje w domu.
Gdy w 1911 r. Matka Róża Czacka zakładała ośrodek w Laskach, przyświecała jej myśl, by uczynić niewidomych ludźmi społecznie użytecznymi. W ciągu ponad wieku zmieniło się w Laskach wiele, ale pierwotna idea – nie. Przypomniał to kilkanaście dni temu prezes TOnO, odbierając nagrodę Totus w kategorii „promocja człowieka, praca charytatywna i edukacyjno-wychowawcza” za wszechstronną opiekę edukacyjno-wychowawczą, rehabilitacyjną, socjalną oraz religijną nad dziećmi ociemniałymi. – Chcemy, aby były dowartościowane, żeby była im przyznana godność ludzka. O to walczymy – mówił Władysław Gołąb.


Upiecz Ciasto po ciemku


Laski to nie przytułek, ale miejsce gdzie niewidomi mają nauczyć się samodzielnego i samowystarczalnego życia. A nie będzie ono takie, jeśli podopieczni i wychowankowie towarzystwa będą skazani na zasiłek społeczny i chodzenie wytyczonymi szlakami, najlepiej między kuchnią i dużym pokojem swojego mieszkania.
Siostra Agata jest jedną z prawie dwustu sióstr ze zgroma-
dzenia sióstr franciszkanek służebnic Krzyża, które w 1918 r. matka Elżbieta Czacka powołała do opieki nad ociemniałymi. Jest tyflopedagogiem i pracuje jako wychowawczyni kilkunastu dziewcząt w wieku 8–14 lat. W roku szkolnym dziewczęta mieszkają w internacie. Przyznaje, jest wymagająca. Ale to
dzięki temu niewidome dziewczyny mają szansę nauczyć się po sobie sprzątać, prać, gotować. Same prasują ubrania, nakrywają do stołu, dbają o porządek w szafach. Jak mają ochotę tańczyć,
organizuje im kurs tańca, jeśli chcą upiec ciasto – pokazuje, gdzie stoi mąka.


Małe państwo


Laski to dziś ponad 60 hektarów terenu. To obszar większy niż Watykan. W ośrodku szkolno-wychowawczym przebywa prawie 260 uczniów. Są kaplica, przedszkole, podstawówka, gimnazjum, technika, liceum ogólnokształcące, szkoła policealna, szkoły specjalne, zawodowe, warsztaty, szkoła muzyczna, Dom św. Rafała dla chorych i starszych sióstr i „Mały Watykan”, w którym ponoć mieszkał nuncjusz Achilles Ratti, późniejszy papież. Jest Ośrodek Wczesnej Interwencji, w którym terapeuci pomagają zarówno dzieciom, jak i rodzicom, którzy właśnie się dowiedzieli, że ich pociecha nie będzie widzieć. Są trzy biblioteki, dom rekolekcyjny, własna drukarnia, a nawet basen, stajnia i teren, na którym prowadzone są zajęcia hipoterapeutyczne, bardzo przydatne w rehabilitacji dzieci, które nierzadko cierpią nie tylko z powodu braku wzroku, ale także sprzężonych niepełnosprawności. A przecież towarzystwo ma swoje ośrodki także w Rabce, Żułowie, Sobieszewie. Z kolei placówki Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża są też na Ukrainie, w Indiach, Rwandzie i w RPA. To ogromne przedsięwzięcie bilansuje się tylko dzięki temu, że dotację państwa uzupełnia w co najmniej 20 procentach ofiarność społeczeństwa.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg