Pistolet w Nacynie

Jeśli odwiedzisz tę najstarszą na Śląsku byłą więźniarkę polityczną, nie mów, że ma 107 lat. Narażasz się na ripostę: – Nie mam jeszcze 107, mam cały czas 106 lat. Proszę mnie nie postarzać!

Ręka męża w oknie

Szczęściem w nieszczęściu było dla niej, że właściwie niewiele wiedziała o konspiracyjnej działalności męża, szwagra i brata. – Oni byli tajemniczy. Tata czasem znikał na parę dni. Ojciec zmarł, kiedy byłam na tyle młoda, że jeszcze niezbyt się interesowałam jego wspomnieniami... Nie zdążyłam go o to zapytać – mówi Janina, córka Anieli i Edmunda. – Najciekawsze jednak, że w latach 80. zeszłego wieku mama znalazła na strychu... pistolet. Ojciec już wtedy nie żył. Zadzwoniła więc do swojego szwagra Henryka Szlosarka z pytaniem, co ma z nim zrobić. A on na to: „Wrzuć do Nacyny”. I tak też zrobiła – śmieje się Janina. Po zakończeniu śledztwa w Rybniku część konspiratorów została przewieziona do obozu w Auschwitz. Aniela i Edmund mieli więcej szczęścia, bo – jako „niebezpieczni więźniowie polityczni” – trafili do więzienia w Raciborzu. Porozumiewali się tam za pomocą grypsów. Raz, o umówionej godzinie, Aniela wspięła się na stół i krzesło, żeby wyjrzeć przez okienko. Po drugiej stronie więziennego dziedzińca zobaczyła w jednym z okien rękę machającego do niej Edmunda. Na męskim oddziale więzienia w Raciborzu właśnie w tym czasie siedział z Edmundem inny śląski konspirator, niejaki Franciszek Blachnicki. Franciszek nieco wcześniej, czekając na wykonanie kary śmierci, przeżył bardzo głębokie nawrócenie. Po wojnie został księdzem i założył Ruch Światło–Życie, a dziś jest kandydatem na ołtarze. Aniela wyszła z tego więzienia po 1,5 roku, a Edmund – po prawie 2 latach. On ze 100 kg schudł do nieco ponad 40. Ona była wrakiem człowieka. Miała chory kręgosłup i przez rok nie umiała chodzić. Doszła do siebie dopiero po wojnie. – Ojciec zawiózł ją na kurację do kliniki w Krakowie, a potem do sanatorium w Czeskich Cieplicach – mówi Janina.

Szupoki z NRD

To małżeństwo było aż przez 22 lata bezdzietne. Wreszcie, w 1952 roku, urodziła się ich wymodlona córeczka Janka. – Mama miała już wtedy 45 lat, to był cud. Dzięki temu ja teraz się nią opiekuję – mówi pani Janina. Edmund, pracujący po wojnie jako zastępca głównego księgowego w Rybnickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego, zmarł w 1974 roku. Aniela od 40 lat jest wdową. Ma córkę i jednego wnuka Piotra. W latach 80. XX wieku jeździła do krewnych w Niemczech Zachodnich, ale wszystkie propozycje pozostania tam kategorycznie odrzucała. I to pomimo że włada pięknym, literackim niemieckim. Nie ma też do Niemców żadnych uprzedzeń ani żalu za to, że 73 lata temu ich rodacy wtrącili ją do więzienia. Tylko raz, kiedy na granicy wschodnich Niemiec nieuprzejmie ich potraktowali enerdowscy celnicy, którzy następnie zabrali się za sprawdzanie lusterkiem podwozia ich poloneza, wyraźnie przestraszyła się ich zachowania. A później szepnęła córce: „Wiesz, to są takie prawdziwe szupoki”. „Szupokami” Ślązacy nazywali w czasie wojny funkcjonariuszy niemieckiej policji Schupo (Schutzpolizei). Dziś spędza w swoim rybnickim domu dni, w których jest miejsce i na Różaniec, i na oglądanie Teleexpressu i Panoramy, bo wciąż bardzo interesuje się światem. Tyle że ogląda ze słuchawkami na uszach, żeby dobrze słyszeć. Prosi czasem, żeby pokazać jej coś w komputerze. Codziennie wypija dwie kawy i... mały koniaczek, zgodnie z tym, co doradził jej lekarz, kiedy była po dziewięćdziesiątce. Sama chodzi po mieszkaniu, wytrwale posuwając się z balkonikiem. – W życiu trzeba wszystko robić z umiarem – powtarza. W czasie rozmowy z nami była bardzo pogodna i życzliwa. Na ekranie aparatu fotograficznego pokazaliśmy jej zdjęcie, które chwilę wcześniej jej zrobiliśmy. Aniela bardzo uważnie się tej swojej fotografii przyjrzała, a potem skomentowała z drgającym w kącikach ust szelmowskim uśmiechem: – Staro.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg