Moja praca jest modlitwą

- Cierpienie może uczynić człowieka dobrym. Rodzi się szacunek do ludzi - mówi Natasza Andersson, która w swoim domu w Szwecji gości dzieci z Pomorza.

Cierpienie czyni dobrym

Nikt nie wierzy, że pani Natasza ma osiemdziesiąt lat. Jej mąż Leif Anderson jest dzisiaj przedsiębiorcą budowlanym. Wspiera żonę we wszystkich jej działaniach. A ona od rana do nocy krząta się wokół spraw związanych z wypoczynkiem dzieci. Sama gotuje, sama serwuje posiłki. Opiekunowie mogą jej co najwyżej nieco pomagać. W swoim domu przyjęła już sześć tysięcy dzieci z Polski, Ukrainy i Białorusi. Gościła też sieroty z Estonii, których rodzice zginęli w katastrofie promu. Obozy, które organizuje, stały się w Szwecji słynne. Już na początku szwedzka telewizja nakręciła o jej pracy długi film. W ubiegłym roku w obecności pięciu ambasadorów odbyły się obchody dwudziestopięciolecia jej działalności. Ale wszystko zaczęło się wcześniej, ponad 35 lat temu. 

– Żyliśmy wówczas jeszcze ze zwykłych pensji. Dowiedziałam się, że niedaleko Ostródy jest trzydziestoośmioletni mężczyzna, ojciec trojga dzieci, któremu chcą amputować obie nogi – opowiada Natasza. – Można go było wyleczyć, ale drogie lekarstwo nie było dostępne w Polsce. Usiedliśmy z Leifem. Mówię mu: mamy te pieniądze. Jak je oddamy, to i tak będziemy żyli. Leif zamyślił się. To było wszystko, co mieliśmy. Rano wstaję z łóżka, patrzę, a na stole leżą pieniądze. Zadzwoniłam do Czerwonego Krzyża. Urzędnik odpowiedział: nie ma problemu. Idź do apteki, odbierz lek. Możesz go zawieźć do Polski – wspomina. – Gdy wyszłam z domu, od razu pojechałam do Gdańska. Stamtąd taksówką do Ostródy. Przyjechałam tam na dwie godziny przed operacją amputacji. Dzisiaj ten człowiek ma nogi, a dzieci mają sprawnego ojca. A my nie byliśmy ani bogatsi, ani biedniejsi. Przeżyliśmy. Okazało się, że te pieniądze nie były nam do niczego potrzebne – stwierdza. – Jakie to ważne w życiu, żeby reagować i pomagać innym. Czym są te pieniądze w porównaniu z nogami – dodaje. 

Od tego czasu poszli na całość. Ściągali do Szwecji chore dzieci. Tu je leczyli i oddawali rodzicom. Pomagali Szwedom w adopcji polskich dzieci. Mimo że sami nie adoptowali żadnego, z ciężkich chorób wyleczyli i sami wychowali dwoje z nich. Ukochana przez nich Alesia mieszkała nieopodal Czarnobyla. Gdy przyjechała do Szwecji, miała 9 lat, ważyła 13 kilogramów i mierzyła 95 cm. Jej organizm nie produkował hormonu wzrostu. Dzięki wielu wyrzeczeniom Nataszy i Leifa dzisiaj jest młodą, piękna kobietą. Mieszka w Sztokholmie. Pracuje jako instruktorka fitness. Za swoją pomoc ubogim dzieciom przedstawiciele Europy wschodniej zgłosili Nataszę do Pokojowej Nagrody Nobla. – Nie staram się o to. Jak będzie, to będzie. Wówczas więcej pomogę dzieciom. Ludzie dostają Nagrody Nobla za nic. A myślę, że na to trzeba zapracować. Ważna jest modlitwa. Ale moja praca jest także modlitwą. Przecież sam Jezus mówi: „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, Mnieście uczynili” – stwierdza Natasza. 

Skąd wypływa jej determinacja? – Kiedy byłam w Niemczech, głód zmusił nas do tego, żeby prosić Pana Boga o to, aby przeżyć. Zaciągnięty dług rodzi zobowiązania. Trzeba się jakoś odpłacić – wspomina lata spędzone w obozie koncentracyjnym. – Mówiłam wówczas, że jeżeli przeżyjemy, poświęcę swoje życie dla biednych i potrzebujących. Przede wszystkim dla dzieci i starców. To długa i czasami tragiczna historia. Wszystko jednak prowadzi do cudownego zakończenia. Bardzo w to wierzę – zapewnia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg