Stąpanie po kruchym lodzie

O osieroconych rodzicach, niewyobrażalnej samotności i napinaniu mięśni w żałobie z dr Renatą Kleszcz-Szczyrbą, psychologiem, rozmawia Aleksandra Pietryga.

A słyszą?


Bardzo często. Najczęściej ze strony personelu medycznego. „Nic tam już nie ma”. Podczas, gdy dla tej matki, dla tego ojca „tam” był ich cały świat, wszystkie złożone pragnienia, oczekiwania, wyobrażenia o kolorze oczu ich nienarodzonego dziecka, o jego przyszłości. Tam, gdzie z fizjologicznego punktu widzenia „nic nie ma”, tam jest cała ich miłość. Chcą usłyszeć, że nadal są rodzicami, choć ich dziecko umarło, że mają prawo płakać po nim tak długo, jak tego potrzebują. Potrzebują urealnienia swojej straty, uznania jej. Chcą rozmawiać o swoim dziecku, o jego krótkim życiu, o nadziejach, jakie w nim pokładali, i o tym, że wszystko zabrała im jego śmierć. Nieraz ci rodzice opowiadają, jak wzrusza ich SMS w rocznicę urodzin, a jednocześnie śmierci ich dziecka, życzenia z okazji Dnia Matki, Ojca...


Zdarza się jednak, że rodzice reagują oschłością na takie próby.


Trzeba to zrozumieć. Stracie dziecka towarzyszą często traumatyczne okoliczności: martwy poród, rutynowe potraktowanie przez personel medyczny, pobyt na szpitalnej sali w towarzystwie matek w ciąży, wsłuchiwanie się w odgłosy tętna obcych dzieci... Zdarza się, że kobieta, która w takich warunkach traci swoje dziecko, „znieczula się”, żeby jakoś przetrwać tę sytuację, „zamraża” swoje uczucia, odkłada emocje na bardziej sprzyjający dla niej czas, kiedy poczuje się bezpieczniej. A nam, zewnętrznym obserwatorom, wydaje się, że ona nie przeżywa, że ta strata jej nie obchodzi... I bywa, że w takim momencie wychodzimy do niej z całą naszą serdecznością, a ona nas odtrąca. Potrzeba dużej delikatności i ogromnej mądrości z naszej strony, żeby to przyjąć, zrozumieć, nie odejść zbyt daleko. Bo przyjdzie czas, gdy jej uczucia zostaną „odmrożone” i wtedy będzie nas bardzo potrzebowała.


Kiedy spodziewałam się drugiego dziecka, dużo czasu spędziłam na oddziale patologii ciąży. Byłam świadkiem takiej rozmowy pomiędzy lekarką a młodą kobietą, która właśnie straciła dziecko: – Jak się pani czuje? – Psychicznie bardzo źle. – Jak my wszyscy – warknęła lekarka. – Ja pytam, czy panią coś boli...


Kiedy lekarz zadaje takie pytanie pacjentce, która właśnie straciła dziecko, to oczywiście oczekuje informacji o jej samopoczuciu fizycznym. Te treści go interesują, wie, jak zaradzić tym objawom. Tymczasem świat kobiety po stracie jest jedną wielką emocją i jej myśli, a co za tym idzie odpowiedzi, w żaden sposób nie łączą się z jej ciałem, macicą, krwawieniem i tak dalej. Ona ma potrzebę wyrażenia tego, co przeżywa, opowiedzenia o swoim bólu psychicznym. I tu wyłania się potrzeba profesjonalnej pomocy psychologicznej, obecności na oddziale szpitalnym specjalisty, który najpierw zapyta: „Co pani przeżywa”, a następnie będzie wiedział, co zrobić z odpowiedzią na takie pytanie. Kobieta, która właśnie straciła dziecko, powinna usłyszeć jeszcze jedno ważne pytanie: – Kogo pani potrzebuje? Kto, choć w części, zaradzi niewyobrażalnej samotności, której doświadcza w swoim bólu. Bliskość kochanych osób jest lecząca.


Przez cały czas rozmawiamy o matce, która traci swoje nienarodzone dziecko. A przecież jest jeszcze ojciec. Jak mężczyzna przeżywa żałobę?


Ojciec przeżywa żałobę inaczej niż matka. Ona o wiele wcześniej nawiązuje więź emocjonalną ze swoim dzieckiem, ponieważ to ona nosi je w sobie. I kiedy je traci, odczuwa w sobie dosłownie pustkę. Żałoba kobiety przeżywana jest w emocjach. Ona wyraża uczucia na zewnątrz, płacze, krzyczy, opowiada o tym, co czuje. Żałoba mężczyzny przeżywana jest w działaniu. Dla niego ból związany ze stratą dziecka jest jego wrogiem, a z wrogiem się walczy. Mężczyzna napina mięśnie. Rąbie drzewo, idzie na siłownię, biega. Szuka konkretnych zadań, żeby dać upust temu bólowi. W takich momentach często pojawiają się nieporozumienia pomiędzy małżonkami. Ona siedzi skulona w kącie, po ciemku, i płacze. I chce, żeby on płakał razem z nią. A on tak nie potrafi, bo jego żałoba jest zadaniowa. I jej wydaje się, że on nie przeżywa straty ich dziecka. A on prędzej uderzy pięścią w stół, niż schowa zapłakaną twarz w dłoniach. Rodzice nie muszą przeżywać swej żałoby tak samo, symetrycznie. Żałoba jest procesem i każdy z nich może być na innym etapie. Ale jeśli w odpowiednim momencie tego nie pojmą, nie zaakceptują swojej odmienności w przeżywaniu śmierci ich dziecka, ta strata może doprowadzić do kryzysu w związku. Podczas gdy dobrze przeżyta żałoba, przepracowany przez nich ból, potrafi niezwykle umocnić miłość rodziców zmarłego dziecka do siebie nawzajem.



Renata Kleszcz-Szczyrba - doktor psychologii, psychoterapeuta, nauczyciel akademicki. W swojej pracy naukowej koncentruje się wokół psychologicznych aspektów żałoby (w tym żałoby po przedwczesnej stracie dziecka). Wieloletni pracownik szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Psychoterapeuta z kilkunastoletnim stażem. Jest autorką książki „Witraże w ciemności. Czyli o przedwczesnej śmierci dziecka. Książka niosąca światło”, która właśnie ukazała się nakładem Księgarni św. Jacka. Prywatnie żona Zbigniewa i mama Zosi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg