Szkoła z klasą

Pijarzy to dobra marka od pokoleń. Spod ich skrzydeł wyszli geniusze, jak Antonio Gaudi czy Francisco Goya. Ale zgodnie z myślą św. Józefa Kalasancjusza, zakonnicy wynoszą swoich wychowanków nie tyle na wyżyny ich talentów, ile na wyżyny człowieczeństwa. Jak to robią? Przyjrzeliśmy się z bliska.

Mówi się, że szkoły katolickie są dla elity, bo kogo stać na czesne. Oraz że przez tak rozumianą elitarność to przechowalnie dla zepsutej dobrobytem młodzieży. Rzeczywiście przymiotnik „katolicki” w nazwie niektórych szkół nie gwarantuje, że taki jest ich charakter. U pijarów jednak jest inaczej. Naprawdę inaczej. Tu wychowuje się człowieka. Tu „być”, stawia się nad „mieć”, ale i nad „wiedzieć”. W myśl kalasantyńskiej intuicji ważne jest, by ucząc się w szkole, dziecko spotkało się z Jezusem jako osobą. „By nasi uczniowie kochali prawdę” i budowali „świat bardziej ludzki, a swoje życie uzgadniali z wiarą” – pisał św. Józef Kalasancjusz.

Tajemnic nie ma

Katowice, osiedle Bażantowo na południu miasta, rok 2009. Ks. bp Kupny święci kamień pod budowę szkoły. Rok później stoi tu już dwukondygnacyjny budynek. Prawie trzy tysiące metrów kwadratowych. Pijarzy zadomowili się na Śląsku na zaproszenie inwestora, który budował osiedle. – I tylko zaborcy mogą nas stąd ruszyć! – żartują zakonnicy. A mieliby co. Budynek szkoły jest potężny, a mówiąc młodzieżowym slangiem – szkoła jest wypasiona: szafki wzdłuż korytarzy, żółte i czerwone, jak w amerykańskim college’u. Dwie kondygnacje podstawówki łączy z gimnazjum szklany korytarz. Stąd schody prowadzą do sali gimnastycznej ze ścianką wspinaczkową. Obok są łazienki z prysznicami. Przy wejściu do szkoły figura Matki Bożej – Ona jest tu patronką. Na multimedialnym ekranie miga menu obiadowe. Świetlica tonie w kolorach: wszystko w zieleni i pomarańczu. I wszędzie pełno uśmiechniętych niebieskich ludzików. Mundurek w chabrowym odcieniu dla podstawówki, błękit dla gimnazjum. W oczy rzuca się też to, że szkoła jest oszklona, jest tu sporo słonecznego światła. W drzwiach do klas bulaje – okrągłe okienka. – Nie mamy przed sobą tajemnic! – mówi o. Wojciech Wojda, dyrektor Zespołu Szkół Zakonu Pijarów im. Matki Bożej Królowej Szkół Pobożnych w Katowicach.

„Dyro”, jak nazywa zakonnika młodzież, przechadza się korytarzami szkoły. Pokonuje dziennie kilka kilometrów. W sutannie, jak pozostali współbracia. Uśmiech na twarzy, czarna broda, badawcze spojrzenie. – Nie muszę patrzeć na monitoring – uśmiecha się zakonnik. – Ojciec dyrektor zna nas wszystkich po imieniu! To taki nasz anioł stróż – mówi Ela. – Je z nami obiad, żartuje. Pytam podchwytliwie dzieci, czy się nie boją ojca dyrektora: – Ci w gimnazjum chyba trochę, ale my nie – śmieje się uczennica I a. – On jest taki… jak to powiedzieć? – myśli siedmiolatka. – No, zasadowy! Czyli trzyma zasady w szkole i czuwa nad nami! – Jak „dyro” siedzi na korytarzu, to nas to mobilizuje – mówi Barbara z gimnazjum. Nastolatka chodziła wcześniej do innej katolickiej podstawówki na Śląsku. I, jak mówi, chciała stamtąd uciekać. Poza comiesięczną Mszą piątkową, z której i tak urywało się pół szkoły, był stres związany z pieniędzmi. – Jak nie przyszłaś w spodniach z Zary i conversach, byłaś nikim – mówi szczerze gimnazjalistka. – W szkole pijarskiej od razu rzuciło mi się w oczy, że wszyscy są przyjacielscy i otwarci. Tu nikogo nie interesuje, co kto ma na metce – dodaje. – Nie da się ukryć, że rodzice dzieci z płatnych szkół należą do klasy średnio i bardzo zamożnej. Dlatego pijarzy wprowadzili mundurki szkolne. To niweluje w zarodku różnice – wyjaśnia Łukasz Cyran, wychowawca z gimnazjum. Dzieci wiedzą, że za brak mundurka jest uwaga. Ale też, że za makijaż ląduje się najpierw u dyrektora po mleczko do demakijażu, a potem w łazience. – Każdy wie, czemu tu posłał dziecko i jaki charakter ma szkoła – mówi o. Wojda.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg