Wypływać marzenia

Gdy po raz pierwszy wkładał koszulkę z orłem na piersi, popłynęły łzy radości i wzruszenia. Można powiedzieć, że woda zmieniła jego życie. Najpierw był pech, teraz sportowe sukcesy osiągane na najważniejszych zawodach pływackich. Marzy, by posłuchać „Mazurka Dąbrowskiego” z najwyższego podium.

Pokonać samego siebie

Sportowej kariery próbował też w szermierce, zdobywając brązowy medal we florecie podczas Pucharze Świata, ale była to raczej chwilowa przygoda i chęć doświadczenia walki z żywym przeciwnikiem, którego trzeba pokonać. Niestety brak pieniędzy na profesjonalne szkolenie wykluczył dalszą karierę sportową w tej dyscyplinie.. – W  pływaniu każdy walczy ze sobą, ze swoimi możliwościami, które trzeba doskonalić, wytrenować i nieustannie podnosić – wyjaśnia.

Na początku dla osoby niepełnosprawnej, jak opowiada, największym problemem była logistyka. Dogranie dojazdu na basen, przygotowanie, rozgrzewka. Dużo czasu zajmowało mu przebranie, wysuszenie, czyli czynności, które dla osób sprawnych są tylko formalnością. Ważną rzeczą było także opracowanie zasad treningu, by odpowiednio przygotować organizm na coraz większy wysiłek. – Pływanie to wymagająca dyscyplina, w której potrzeba idealnej współpracy ruchu i oddychania. Technika, oddech i przygotowanie fizyczne – te elementy dopiero dobrze połączone przynoszą efekty. Zawsze pływałem do mocnego zmęczenia – opowiada. I tak od pływania rehabilitacyjnego niemal z marszu wszedł do wyczynówki. – Zacząłem podchodzić do tego profesjonalnie. Trenuję całymi dniami, żeby mieć jak najlepsze wyniki. Teraz pływanie to wyzwanie i codzienna ciężka praca, ale lubię tę walkę ze sobą, z własnymi słabościami i tę sportową rywalizację. To pozwala mi realizować się w życiu. Każdego dnia udowadniam sobie, że chcieć to móc, bo przecież ograniczenia są tylko w naszej głowie – dodaje z uśmiechem.

Ze względu na typ niepełnosprawności jego koronną konkurencją jest styl grzbietowy. – Do tego stylu mam preferencje i w nim dobrze układa się moje ciało. Poza tym jest to dla mnie najszybszy styl w pływaniu ze względu na niedowład moich kończyn – wyjaśnia Jacek Czech. Do dziś wspomina pierwsze zawody. Były obawy, ale i pewność siebie. Był dobrze przygotowany. Na letnich mistrzostwach Polski w Gorzowie Wielkopolskim wystartował w grupie niepełnosprawności S2 i od razu osiągnął sukces. Zdetronizował mistrza paraolimpijskiego Mirosława Piesaka. Potem były kolejne starty i medale. Dziś ma ich całą masę. Są schowane w szafie, bo na domowych ścianach brakłoby miejsca.

Przeglądamy je razem, wspominając kolejne starty i bite rekordy. To historia drogi od tragedii do chwały, choć jak z żalem wyznaje pan Jacek, wśród trofeów brakuje najważniejszych sportowych krążków.

Trening czyni mistrza

Koszulkę z orłem na piersi włożył na zawodach w Rejkiawiku i przywiózł stamtąd dwa srebrne medale. – Był to jeden z piękniejszych momentów w życiu. Dla takich chwil warto trenować, warto ponosić trud. Choć jeszcze czekam na moment, by usłyszeć „Mazurka Dąbrowskiego” z najwyższego podium – wyznaje pan Jacek. Ma świadomość, że niełatwo zapracować na taki sukces. – Jako sportowiec niepełnosprawny poświęcam tyle samo czasu na trening, co moi pełnosprawni koledzy i koleżanki. Trud i wysiłek jest ten sam – podkreśla.

Cykle treningowe trwają od sześciu do ośmiu tygodni. Jak zaznacza, aby być w czołówce, trzeba pływać bardzo intensywnie, pięć razy w tygodniu przepływać dystans od 2 do 3 km, do tego kilka godzin na siłowni, rehabilitacja i odpowiednia dieta. – Konieczne są także spacery na świeżym powietrzu, aby dotlenić organizm – dodaje. Kolejny problem to połączenie pracy z tak intensywnym treningiem. Sport wyczynowy to ogromny wysiłek ale też duże pieniądze, które trzeba zainwestować aby osiągnąć dobre wyniki.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg