Maltańczycy dla Ukrainy

– Aż się boję wyciągać więcej sprzętu, bo wtedy przed północą nie wyjdziemy. Tak bardzo chcą  się uczyć – opowiada Mariusz Zawada, ratownik medyczny, komendant kęckiego oddziału Maltańskiej Pomocy Medycznej.

Uczą się chętnie

W Iwano-Frankiwsku szkolenie maltańczyków odbywa się w kamienicy, w której mają swoją siedzibę. Wśród kandydatów na ratowników w ekipie Mariusza są dwie lekarki, właściciele sklepów, pracownicy produkcji, rzemieślnicy, studenci. Najmłodsi mają 18 lat, najstarsi są po czterdziestce. – Byłem trochę speszony obecnością lekarek. Zastanawiałem się, czego ja jeszcze mogę nauczyć te dziewczyny po studiach medycznych. Okazało się jednak, że pewnych czynności, których my uczymy na kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy, one na studiach nie miały. Uczą się więc bardzo chętnie i z wielkim zaangażowaniem. Przyjęli mnie bardzo serdecznie. Od pierwszych chwil szkolenia, po zapoznaniu z jego programem, poznajemy sprzęt, na którym pracujemy. Staramy się ich wyszkolić najlepiej jak potrafimy, przekazać wiedzę, jaką sami mamy – tak, żeby jeśli kiedykolwiek spotkają się z sytuacją wymagającą udzielenia pierwszej pomocy, zrobili to dobrze. Pogoda sprzyjała, więc zaproponowałem, żebyśmy się szkolili w terenie, w niedalekim parku. Wzbudzaliśmy duże zainteresowanie mieszkańców miasta – przyglądali się, co to za pomarańczowy człowiek biega wśród tej całej ekipy uczącej się wykorzystywania deski ratowniczej. Ważnym tematem jest też umiejętność posługiwania się łącznością radiową. Przygotowałem dla nich symulowane scenki, z jakimi mogą się spotkać w codzienności – żeby nie bali się użyć radia i umieli porozumiewać się z centrum dowodzenia. Myślę, że wyrasta z nich bardzo fajny oddział maltański. Tam nie ma ludzi przypadkowych, których ktoś zmusił do odbycia kursu. Zaangażowanie i chęć nauki są olbrzymie. Aż się boję wyciągać więcej sprzętu, bo wtedy przed północą trudno wyjść z zajęć – śmieje się kęcki komendant. – Każdy z kursantów chce perfekcyjnie wykonać każde ćwiczenie.

Bezpieczniejsi

Sprawdzianem ich umiejętności będą wrześniowe manewry ratownicze. Także w tej dziedzinie maltańczycy z Kęt mają duże doświadczenie. W tym roku – od 18 do 20 września na terenie swojej gminy i Porąbki przygotują je już po raz szósty. Zgłosiło się już dziesięć ekip z całej Polski: maltańczycy, strażacy i ekipy niezrzeszone w im podobnych organizacjach. Zaproszą także najlepszych z Ukrainy, – Nasi ukraińscy partnerzy z Iwano-Frankiwska bardzo chcą nagłośnić swoje manewry w mieście. Będą one powiązane z piknikiem dla wszystkich. Chcą, żeby ludzie zobaczyli, że powstaje taka grupa, dzięki której mogą czuć się bezpieczniejsi. Jak dodaje polski trener, w centralnej Ukrainie nie mówi się zbyt dużo o tym, co dzieje się na wschodzie kraju. – Myślę jednak, że moi kursanci biorą pod uwagę, że może zaistnieć taka sytuacja i będą potrzebni w warunkach mało pokojowych… Mariusz przyznaje, że wyzwaniem było dla niego przygotowanie się do zajęć z medycyny pola walki. – Na terenie Polski – Bogu dzięki – już dawno nie mieliśmy takiej sytuacji. Poza wykładami w szkole nie musiałem mieć z nią do czynienia w praktyce. Na wojnie możliwości udzielania pierwszej pomocy są dużo mniejsze. Od ratownika na polu walki wymaga się jak najszybszego zabezpieczenia rannych, umiejętności pracy pod ostrzałem. Wtedy nie analizujesz urazu kręgosłupa, tylko starasz się odciągnąć człowieka z pola walki. Zawsze też podkreślam, szkoląc ratowników: bezpieczeństwo własne przede wszystkim – i to niezależnie od tego, czy zdarzenie dotyczy sytuacji wojny, czy jakiejkolwiek innej w zwyczajnej codzienności – podkreśla polski ratownik, który już przygotowuje się do kolejnego wyjazdu na Ukrainę.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg