Z ziemi i ognia

Choć wydawać by się mogło, że nie święci garnki lepią, to jednak garncarstwo to prawdziwe artystyczne rzemiosło i wielka sztuka, przekazywana często z pokolenia na pokolenie. Tylko spod sprawnych i doświadczonych rąk mogą wyjść prawdziwe dzieła sztuki.

Sposób na glinę

Jednak nawet największe umiejętności garncarza na nic się nie przydadzą bez dobrego materiału, z którego od czasów neolitu człowiek wytwarza najprzeróżniejsze przedmioty codziennego użytku. – Wiele osób sądzi, że wystarczy tylko wykopać glinę i już można z niej ulepić garnek. Nic bardziej mylnego. Glina to bardzo delikatny materiał i wymaga dużo pracy i doświadczenia, aby ją odpowiednio przygotować do wyrobu – opowiada Czesław Kurzyna, emerytowany garncarz z Łążka.

Dziś najczęściej glina trafia do garncarza ze specjalnych miejsc wydobycia. – Kiedyś trzeba było ukopać tej gliny własnoręcznie – dodaje. Następnie musi ona wyleżakować i dojrzeć. – Jest to materiał naturalny, zachodzą w niej złożone procesy organiczne. Podczas dojrzewania namnażają się w niej mikroorganizmy, które dodają jej lepkości, jest wtedy zdrowsza dla rąk. Taki proces może trwać nawet i kilka lat – wyjaśnia P. Szymański.

Kiedyś glina służyła nie tylko do lepienia garnków. – Była medykamentem, którym zalepiano rany, aby się lepiej goiły, powszechnie leczono nią skórę, była nawet stosowana wewnętrznie, jak dzisiejszy węgiel. Używano ją do oczyszczania włosów i usuwania plam – dodaje.

Dziś jedną z miar prawdziwego garncarza jest wybór i umiejętność przygotowania gliny. – Takich zdolności nabiera się tylko przez doświadczenie. Garncarz uczy się gliny. Z czasem poznaje, kiedy jest odpowiednio wyrobiona, aby można było już z niej lepić naczynia, poznaje, jaka jest optymalna temperatura do jej wypalenia. Ona uczy pokory i cierpliwości – podkreśla Czesław Kurzyna.

Z ojca na syna

Jest jednym z już niewielu garncarzy w Łążku, którzy fachu uczyli się od doświadczonych garncarzy. – Zacząłem naukę, gdy miałem 13 lat, od razu jak skończyłem szkołę powszechną. Ojciec najpierw był zły, że dużo psuję na kole, ale był cierpliwy. Dopiero po 5 latach umiałem lepić niemal wszystko. Jednak najwięcej nauczyłem się od jednego z najlepszych garncarzy Mateusza Startka, który w 1976 r. otrzymał nagrodę Kolberga w dziedzinie garncarstwa ludowego – opowiada pan Czesław.

Garncarski fach od ojca i dziadka przejął także Adam Żelazko, przy którego warsztacie od dziewięciu lat odbywają się warsztaty garncarskie. – Tutaj na wiosce w każdym domu był warsztat. Robiono garnki, dzbany, donice czy kafle piecowe. Potem przyszedł krach, bo każdy wolał używać plastiku. I ja zarzuciłem toczenie. By utrzymać rodzinę, poszedłem pracować do tartaku. Jednak dyrektor muzeum namawiała, abym wrócił do garncarstwa, proponując organizowanie także warsztatów i pokazów garncarskich. Mam nadzieję, że ten fach przejmą następcy. Synowie i wnuki są nim zainteresowani, więc rodzinny warsztat będzie miał kto przejąć, a to najważniejsze – podkreśla Adam Żelazko.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg