Makino nie narzeka

Niegdyś był podmiejską oazą, stworzoną z woli hojnych dobroczyńców dla osób starych i chorych. Za komuny - umieralnią, gdzie stłaczano dwukrotnie więcej ludzi niż dawniej. Teraz znów stał się prawdziwym domem.

Dom jak pałac

– Od dawna nie jesteśmy już „umieralnią”. Kieruję domem od 25 lat. Obecna liczba mieszkańców przekracza nieznacznie tę, jaką wyznaczył akt fundacyjny. To jednak o połowę mniej niż było wówczas, gdy obejmowałam funkcję dyrektora. Dom był wtedy przepełniony. Mieszkało tu 700 osób. Obecnie mamy 323 mieszkańców. Opiekuje się nimi 300 pracowników, m.in. lekarzy, pielęgniarek, terapeutów. Jesteśmy też sfeminizowani, bo mieszka u nas zaledwie 73 mężczyzn – mówi Barbara Grotkowska-Galata, dyrektor Domu Helclów w Krakowie. Dobra opieka powoduje, że wielu mieszkańcom przestano już śpiewać „Sto lat”, bo albo do setki dobijają, albo tę setkę przekroczyli. Najstarsza mieszkanka, pani Stefania, ma już 105 lat!

Powstanie tego „wielkiego dzieła miłosierdzia”, jak nazwał je niedawno kard. Stanisław Dziwisz, to zasługa chrześcijańskiej dobroczynności małżeństwa bogatych mieszczan krakowskich. Anna Helclowa (1813–1880), wdowa po znanym krakowskim bankierze i dobroczyńcy Ludwiku Helclu (1810–1872), przekazała większość swojego milionowego majątku na założenie fundacji Domu Ubogich im. L. i A. Helclów. „Cały zresztą majątek zapisuję i przeznaczam na zakład publiczny dobroczynny w mieście Krakowie dla ubogich chrześcijan religii katolickiej założyć się mający z majątku po mnie pozostałego” – napisała w 1878 r. w testamencie. W rezultacie ubodzy, chorzy, sędziwi zamieszkali w 1890 r. w prawdziwym pałacu.

– Nie ma przesady w takim stwierdzeniu. Architekt Tomasz Pryliński, któremu powierzono zaprojektowanie domu, nawiązał do renesansowych pałaców włoskich. Renesansowy rodowód włoski ma również stylistyka architektoniczna wkomponowanej w budynek imponującej kaplicy św. Anny. Jej piękna kopuła przypomina kopułę rzymskiej bazyliki św. Piotra lub kopuły świątyń florenckich – zauważa Jarosław P. Kazubowski, krakowski historyk sztuki i publicysta.

Pod duchową opieką

Mieszkańców pielęgnują z oddaniem, tak jak niegdyś, siostry szarytki. Wybudowanie domu i opiekę nad mieszkającymi tu osobami powierzono bowiem niegdyś Siostrom Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, zwanym potocznie szarytkami, zaś opiekę duchową – kapłanom ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Dom ma obecnie dwóch kapelanów ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy – ks. Krzysztofa Wrześniaka i ks. Bogusława Srokę. Wielką sympatią w pamięci mieszkańców wciąż cieszy się też zmarły w maju tego roku ks. Henryk Surma, który był zarówno kapelanem domu, jak i KS Cracovia. Szarytki u Helclów zostały nawet wówczas, gdy w 1951 r. Dom Ubogich upaństwowiono. – Obecnie pracuje tu 13 sióstr, większość z nich to fachowe pielęgniarki – mówi s. Lidia Lupa, przełożona pielęgniarek w DPS im. L.A. Helclów. – Bardzo wielu mieszkańców to osoby obłożnie chore, po udarach. Trzeba się nimi opiekować przez całą dobę. Jednak nie tylko ich pielęgnujemy – równie ważne są życzliwe rozmowy z mieszkańcami, pomaganie im w kontaktach z rodziną i przyjaciółmi, niekiedy także roztropne zażegnywanie konfliktów – dodaje s. Lidia.

Siostry przeżywają w domu swoje najważniejsze uroczystości w zgromadzeniu. Tutaj składają pierwsze śluby i odnawiają je corocznie podczas tzw. renowacji, tutaj cieszą się też kolejnymi jubileuszami oraz świętują różne rocznice. Mieszkańców odwiedzają często także klerycy z seminarium misjonarskiego oraz archidiecezjalnego. Odprawiają tu również jedną ze swoich pierwszych Mszy św. Tradycją stały się już kazania pasyjne głoszone przez diakonów seminarium misjonarzy. – Częstym gościem domu był bp Albin Małysiak, który w czasie wojny pełnił tutaj funkcję kapelana, ratując wraz z naszą s. Bronisławą Wilemską kilka osób pochodzenia żydowskiego, za co przyznano im po latach medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Równie często bywał u nas kard. Franciszek Macharski. Przyszedł tu m.in. wkrótce po nominacji na arcybiskupa, prosząc siostry i mieszkańców o modlitewną pomoc w sprawowaniu urzędu. Do dziś jest naszym wielkim przyjacielem. Nie zapomina o nas także kard. Stanisław Dziwisz – mówi s. Lidia.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg