Gimnazja albo życie

Do zmiany struktury szkolnej warto się przymierzyć. Ale inaczej, niż to się działo za poprzednich rządów III RP.

Gimnazja stały się w Polsce kolejnym polem bitwy politycznej. Nie dziś, już dawno temu. Z jednej strony szkoły te obciążano odpowiedzialnością za upadek poziomu kształcenia ogólnego w Polsce, z drugiej – próbowano budować z nich pomnik edukacyjnego sukcesu. Mało skutecznie, skoro w języku polskim pojawiło się złośliwe określenie „gimbaza”, odnoszące się raczej do osób kiepsko wyedukowanych, ślepo podążających za modą i popkulturą. Niewiele dały entuzjastyczne prezentacje kolejnych badań OECD, pokazujące wzrost umiejętności polskich nastolatków, ani wypowiedzi urzędników państwowych, że absolwenci gimnazjów nie daliby się nabrać na piramidy finansowe w rodzaju Amber Gold. Większość Polaków jest innego zdania i we wszystkich badaniach opinii opowiada się za likwidacją gimnazjów. Co ciekawe, domagają się tego także ci, którzy sami gimnazja kończyli. U osób między 18. a 24. rokiem życia odsetek ten wynosi 56 proc. Sprawa ma jednak charakter bardziej manifestacji pewnych poglądów niż rzetelnej oceny tych szkół. W programie wyborczym PiS chodziło o odejście od poszatkowanego i niewydolnego wychowawczo modelu kształcenia, dla PO zaś gimnazja były żywym dowodem na słuszną linię partii awansu cywilizacyjnego. Dlatego odchodząca minister J. Kluzik-Rostkowska z emfazą zadeklarowała chęć oddania życia w obronie gimnazjów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg