Byłem niedawno na ślubie Moniki i Marcina. Złożyli przysięgę małżeńską i na chwilę przerwaliśmy ceremonię. Oboje mieli w sobie wielką potrzebę zanurzenia się w nowej rzeczywistości.
Modliliśmy się w ciszy. Potem modliliśmy się za nich śpiewem, a oni trwali w nowym związku razem z Bogiem. Trwali – to dobre określenie. Nie było potrzeby robienia czegoś, ale trwania. Zresztą, przeczytajcie sami, co o tym myślą:
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |