Tabliczka mnożenia miłości

– Nie chciałam nigdy mówić o tym dzieciom, bo pewnie by się śmiały, ale podczas zaręczyn Zbyszek tylko pocałował mnie... w rękę – mówi pani Halina.

Modlitewna pomoc z Włoch

Pod względem materialnym młodemu małżeństwu było bardzo ciężko. Trudne czasy, w dodatku z niewygodną przeszłością pana Zbigniewa, dawały się we znaki, ale miłość między dwojgiem, jakby wprost proporcjonalnie do trudności, kwitła. – W pierwszych latach żyliśmy z mojego zbierania grzybów w parku Szczytnickim. Tam kiedyś była duża grzybnia, bo nie sprzątano tego terenu. Co się udało zebrać, to przekupki sprzedawały na pl. Grunwaldzkim – opowiada mężczyzna. Gdy na świat przyszło ich pierwsze dziecko, poczuli wielkie szczęście, choć synek od razu poważnie zachorował. Przeszedł paraliż. Podjęli leczenie prywatne, co w głębokiej komunie było zadaniem niesamowicie trudnym.

– Myśleliśmy, że stracimy maleństwo. Wtedy księża doradzili, żebym napisała list do o. Pio z prośbą, aby ratował nasze dziecko. Jeszcze wtedy słynny kapucyn żył. Proszę sobie wyobrazić, że odpisał po włosku na obrazku: „Modlę się w twojej intencji” – wzrusza się Halina. Wierzy głęboko, że to wstawiennictwo świętego uratowało syna, który dzisiaj normalnie funkcjonuje. – Myślę, że o. Pio wciąż oręduje za nami. Syn ma swoje biuro, wydaje gazetę, pracuje, czuje pozostałości choroby, ale jest szczęśliwy – dodaje.

Dorobiony ogonek

Potem przyszedł czas na bliźniaki, a po 8 latach pojawił się najmłodszy syn. Z czwórki dzieci drzewo genealogiczne rodziny Lazarowiczów rozrosło się do sześciu wnuków i sześciu prawnuków. A jeszcze spodziewają się siódmego. Najstarszy prawnuk ma 11 lat, najmłodszy 3. A Zbigniew Lazarowicz, senior rodu, skończył 90.

– Dzisiaj mawiają, że gdy ludzie przechodzą trudną pod względem materialnym sytuację, to się rozchodzą. A nas właśnie ta bieda połączyła – mówi małżonka. – Dzieci wiedzą, że przeciwności losu nas zespoliły. Nie tylko najlepszych przyjaciół, ale także swoją miłość można poznać w biedzie – uzupełnia mąż.

W rozmowie wspominają trudny okres stanu wojennego. Wówczas nie tylko ojciec, ale i najstarszy syn za działalność opozycyjną był internowany. Pani Halina przechodziła stałe rewizje ubeków w mieszkaniu. – W piwnicy syn miał tyle pochowanych nielegalnych papierów, że jak się otwierało drzwi, to same wylatywały. Mówiłam, żeby je wynieść, ale ich ciągle przybywało – uśmiecha się kobieta. Pamięta zabawną z dzisiejszej perspektywy historię. Wtedy raczej bardzo stresującą.

– Pewnego razu przyszli i chcieli przeszukać piwnicę. Mówią do męża: „Pewnie macie, obywatelu, dwie piwnice”. I mieli rację. Ale przy drugich drzwiach dopisałam wcześniej do zera ogonek i zamiast liczby 20, czyli numeru naszego mieszkania, widniało 29. Oni stali pod tą piwnicą i nie weszli, bo się nie zorientowali! Myśleli, że to kogoś innego. Dorobiony ogonek nas uratował – opowiada po latach, ale z wielkimi emocjami pani Halina.

Warto poczekać

Związek małżeński Lazarowiczów przetrwał bardzo burzliwe czasy. Zdaniem Haliny Lazarowicz dzisiaj ludzie krzywdzą się, wierząc, że muszą się sprawdzić przed ślubem. Mieszkają ze sobą, współżyją bez oporu, bo dają się nabrać naiwnej propagandzie, że trzeba się wypróbować, posmakować, żeby wiedzieć, czy później będzie dobrze.

– Mieliśmy twarde zasady moralne. Powściągliwość w narzeczeństwie umacnia przyszłe małżeństwo. Wiemy to po sobie – mówi Zbigniew. Wspomina jeden z wyjazdów do znajomych przed ślubem. Zaproponowano im spanie w jednym pokoju, ale na dwóch łóżkach. Nie skorzystali. On spał na sianie w innym pomieszczeniu. Ówczesna narzeczona potem pytała: dlaczego? Czy miał jakieś obawy, że zgrzeszą? – Ufałem jej i sobie, ale chodziło jeszcze o jej opinię. Zasady to zasady – tłumaczy mężczyzna.

– Kobieta musi się szanować, jeśli chce być szanowana przez mężczyzn. Skarbu czystości trzeba wspólnie pilnować – doradza pani Halina.

Współcześnie pozamałżeński seks jest rzeczą powszechną. Państwo Lazarowiczowie pamiętają czasy, gdy takie postępowanie przynosiło wielki wstyd, bo ludzie mieli silny kręgosłup moralny. Potrafili przestrzegać przekazanych im zasad wiary. – Nie chciałam nigdy mówić o tym dzieciom, bo pewnie by się śmiały, ale podczas zaręczyn Zbyszek tylko pocałował mnie w rękę. Nie było żadnego nawet buziaka w usta – śmieje się. – A dzisiaj jak jest?

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg