Walentynkowe jabłka

Jak wspominają swoje randki małżonkowie z kilku-, kilkunasto- i kilkudziesięcioletnim stażem? A może ich randkowanie wciąż trwa?


Wieczna randka


Tak czas zakochania wspominają Katarzyna i Daniel Bialikowie, małżonkowie z 8-letnim stażem. – Ponoć miłość pojawia się wiosną, a nasza rozkwitła w lutym. Chcieliśmy jak najwięcej czasu spędzać ze sobą, więc pomimo zimowych temperatur nasze spacery nad Odrą trwały do czwartej nad ranem – wspominają. – Byłam wzorową studentką, a przez Daniela omal nie zawaliłam sesji. Pierwszy raz miałam poprawkowe egzaminy – opowiada Kasia.

– Wtedy nie było bezlimitowych połączeń komórkowych. Żeby ze sobą porozmawiać, trzeba było się spotkać. A my godzinami potrafiliśmy siedzieć na przykład na huśtawkach i rozmawiać o wszystkim. Do dzisiaj nam to zostało, że nigdy nie brakuje nam tematów do rozmowy – podkreśla Kasia. Pamięta płyty z piosenkami, które Daniel dla niej nagrywał, a także bukiet kwiatów, który w komitywie z jej współlokatorkami podrzucił na jej łóżko.

– Początkowo trudno mi było mówić o swoich uczuciach, więc wyrażałem je słowami piosenek, które Kasi nagrywałem – przyznaje Daniel. – Wtedy też żaden koncert Starego Dobrego Małżeństwa czy Grzegorza Turnaua nie mógł odbyć się bez nas. Uwielbialiśmy ich słuchać, a potem rozmawialiśmy ze sobą tekstami ich piosenek – wspominają. 
A teraz? – Staramy się, by każdy dzień przynosił nam trzy randki. Pierwszą z nich jest spotkanie na modlitwie. Razem odmawiamy jutrznię. Drugą randką jest przynajmniej jeden wspólny posiłek. A trzecia randka odbywa się wieczorem w łożu małżeńskim, gdzie jest też czas na przebaczenie – opowiadają.

O ile czas zakochania wspominają jak niekończącą się randkę, kiedy wprost nie mogli się ze sobą rozstać, tak teraz nie wyobrażają sobie życia bez swojego współmałżonka.


Zjedzone… wyznanie


– Randkować trzeba przez całe małżeńskie życie – mówi z przekonaniem Róża Świerc. Z mężem Wernerem są już 35 lat po ślubie i zgodnie przyznają, że to właśnie małżeńskie randki zdecydowanie lepiej pamiętają niż narzeczeńskie. – Poznawaliśmy się w drodze z PKS-u do szkoły, bo chodziliśmy w Opolu do sąsiadujących szkół średnich. Najpierw tylko na siebie patrzyliśmy, potem też uśmiechaliśmy się w swoim kierunku, a dopiero potem pojawiły się pierwsze wymienione zdania. Chyba nie było jakichś szczególnych randek, po prostu staliśmy przed domem i rozmawialiśmy – wspominają. W ich małżeństwie organizowanie randek wzięła na siebie żona.

– To nie musi być w walentynki czy w rocznicę ślubu, ale ważne, żebyśmy w ciągu roku mieli jakiś weekendowy wyjazd bez dzieci. Choćby do Jesenika czy Zieleńca. Lubimy wybrać się do restauracji, a ostatnio coraz częściej nastrój restauracji lubię tworzyć w domu. Wtedy szykuję bardziej wykwintną obiadokolację i przystrajam stół – opowiada Roża. 
Pamięta też pierwsze walentynki, które postanowiła uczcić w ich małżeństwie.

– W sklepie warzywnym były jabłka z napisem „kocham Cię”. Kupiłam je i 
14 lutego włożyłam mężowi do pudełka z naszykowanym śniadaniem do pracy. Potem cały dzień czekałam na telefon od niego i nie doczekałam się. Kiedy wrócił, spytałam go, czy było coś szczególnego w pudełku śniadaniowym – opowiada Róża. – Zdziwiłem się, że znalazłem jabłko, bo nigdy żona mi nie dawała jabłka na drugie śniadanie. Ale zjadłem je, nie zauważając napisu – dopowiada Werner.

Oboje są zdania, że w małżeństwie trzeba troszczyć się o czas tylko dla siebie, bo to pozwala uciec do codziennego zagonienia. – W małżeństwie nie można żyć obok siebie – podkreślają.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg