Łzy Agnieszki

Gdy serce przestaje na chwilę bić, nie oznacza to, że miłość się wypala. Wręcz przeciwnie. Czasem wzrasta i wzrasta. Mimo łez…

Serce Kuby

Kuba ponoć nigdy w życiu krzywdy nikomu nie zrobił. Cud-miód facet i mąż. Tamtego dnia nie zapowiadało się nic szczególnego. Tyle że dzień wcześniej Agnieszka dostała od Kuby prezent: rower. Po co jej ten rower? Sama do dziś nie wie…

– Kuba wyjechał do pracy moim różowym rowerem po zaległe pieniądze. Miał być z powrotem o trzynastej. Dzieci się denerwowały, bo nie wracał, a  umówili się na basen. Były jego imieniny. Dzwoniłam do niego, dzwoniłam. Coraz bardziej zaniepokojona i przerażona. W końcu dodzwoniłam się: do szpitala… – kolejne dwie łzy spływają na policzku Agnieszki. Tym razem to łzy bólu. – 6 sierpnia 2012 roku świat mi się zatrzymał. Choć pędzi do przodu w innym rytmie…

To było… zatrzymanie akcji serca. Ukryta wada serca 32-letniego Kuby, (niby) okazu zdrowia, chłopa jak dąb, nagle objawiła się w całej okazałości. Gigantyczne niedotlenienie mózgu. Reanimowali go leżącego na warszawskiej ulicy przy różowym rowerze 50 minut. Nie dawali większych szans. Miał umrzeć lub być „roślinką”. Miesiące spędzone przez męża w szpitalu Agnieszka wspomina krótko: koszmar. – On w szpitalu, ja z dziećmi. Moja mama pomagała. Najpierw długo nie było żadnej sensownej diagnozy. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że to serce Kuby stanęło. Wprowadzali go w kolejne śpiączki farmakologiczne. Gdy go wybudzili, mój mąż był innym człowiekiem. Choć ja tego nie widziałam. I chyba nie widzę do dziś…

Rehabilitacja, kilka miesięcy po wypadku, nie dawała żadnych rezultatów. Kuba, pobudzony i w swoim świecie, nie współpracował. Agnieszka, między szpitalem, domem, pracą, dziećmi, musiała skorzystać z pomocy psychiatry. Leki chwilowo pomogły jej się pozbierać. – Odstawiłam je, gdy Kuba wrócił do domu. Wtedy byliśmy już razem, zaczęliśmy normalnie funkcjonować… Boże, jak to dobrze, że on żyje…

Dzieci tak się cieszyły, że tata już w domu… Mama Agnieszki pomagała. – Dzieliłyśmy się obowiązkami. Ja szłam do pracy, mama była w domu. Potem ja szybko wracałam, ona biegła do swojej. A wcześniej ugotowała, Kubusia przewinęła, posprzątała… Jaka to była cudowna kobieta!

Tamtego dnia jednak posprzeczały się rano, bo Agnieszka leciała do swojej roboty, ostrą zimą, a bez rajstop. Mama kazała jej, jak nastolatce, wrócić i cieplej się ubrać. Agnieszka, choć burcząc coś pod nosem, posłuchała. To była ich ostatnia rozmowa twarzą w twarz. – Potem mama zadzwoniła, że się jej w głowie zakręciło i zemdlała w łazience. Kazałam jej się położyć i czekać. Nie posłuchała. Bo „Kubusia trzeba przewinąć i obiad ugotować”. Mama wniosła Kubę na wózek i upadła. Udar. Miała 64 lata… I Agnieszka została bez pomocy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg