Moda na igłę

Kupione ubrania? Drogie, nie zawsze dobrze leżą. I jednakowe. Być może dlatego coraz więcej młodych kobiet zaczyna samodzielnie szyć…

Zresztą po co przestawać? Jeszcze jakiś czas temu maszyny starszego typu wymagały wprawy, by ścieg szedł prosto, by materiał się nie podwijał. Obecnie nowoczesne maszyny do szycia pomagają krawcowej amatorce.

– Maszyna niemal sama prowadzi. Szew od razu wychodzi bardzo przyzwoity. Nie to co mój pierwszy, który był jak fale Dunaju – śmieje się pani Małgorzata. – Gdy siadam do maszyny, włączam ulubioną muzykę i zapominam o całym świecie. Pełen relaks.

Znajomi, znający dokonania pani Małgorzaty, namawiają ją do założenia własnej firmy odzieżowej. – Czasem nawet o tym myślę. Jednak na razie szyję, bo lubię. A gdy wychodzę z mężem, zawsze mam pewność, że będę ubrana wyjątkowo. I żadna inna pani nie będzie miała na sobie identycznej sukienki.

Spódnica od serca

Niektóre szyjące panie do niedawna jeszcze były pewne, że mają dwie lewe ręce. Tak jak Monika Chilewicz. – Nie sądziłam, że szycie jest dla mnie, nie przypuszczałam, że się nauczę, ale pozazdrościłam koleżankom – wspomina pani Monika, właścicielka księgarni dla najmłodszych, mama pięciorga dzieci. – Poszłam na zajęcia, które prowadziła moja znajoma. I bardzo mi się spodobało.

Pani Monika najpierw uszyła… igielnik, taką minipoduszeczkę do bezpiecznego przechowywania szpilek i igieł. Igielnik wyszedł ładny, a gotowy był w ciągu godziny. – Poczułam dumę i wiedziałam już, że szycie nie jest takie straszne, jak może się wydawać na początku. Mąż kupił mi nową, dobrą maszynę do szycia. I tak to się zaczęło.

Pani Monika traktuje szycie jako odskocznię od codziennych obowiązków. Ale ma też poczucie, że przedmioty, które wykonuje, dają innym radość. – Przypomniała mi koleżanka ze Śląska, że w licealnych czasach podarowałam jej kosmetyczkę uszytą ze… skróconych nogawek od jeansowych spodni. Koleżanka ma ją do dziś, czyli ponad 20 lat. To pokazuje, że przedmioty wykonane z uczuciem i zaangażowaniem mają ogromną wartość i długo je przechowujemy – mówi pani Monika.

Szycie jest też dla niej szkołą cierpliwości. – Z natury jestem niecierpliwa i chciałabym szybko widzieć efekty. Oczywiście muszą być doskonałe. Tymczasem przy szyciu tak się nie da. Więc w moim przypadku szycie to również… praca nad charakterem. Na szczęście moja koleżanka i nauczycielka szycia, Justyna, z dużym spokojem i pogodnie pokazywała mi wszelkie tajniki szycia i czuwała nad jakością mojej pracy.

Najpierw spod palców pani Moniki wychodziły przedmioty użytkowe: koszyk na pieczywo, worek na bieliznę, poduszki. Obecnie pani Monika przechodzi na wyższy poziom igielnego zaangażowania. I zaczyna szyć ubranka. – Szyję spódnice dla córek. Ze sztruksu, takie na zimę. O dziwo najstarsza córka, która nie przepada za kupowanymi spódnicami, robioną przeze mnie zaakceptowała. Natomiast młodsze córki najchętniej tylko w nich by chodziły. Cieszą się nimi i chwalą, że „to mama zrobiła”.

Dobrej jakości, ładnie wykończony materiał. Prosty krój. I efekt zaskakujący: spódnica, która dziewczynkom się nie nudzi. – Współcześnie kupujemy dużo ubrań, nosimy je krótko i… wyrzucamy. Przedziwne jest natomiast to, że ubranka uszyte własnoręcznie są przez dzieci szanowane. Dzieci o nie bardziej dbają. Może dlatego, że są szyte… od serca.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg