Chcemy wrócić do siebie

– Choć straciliśmy własny dom, okazało się, że to Jezus jest tym, który zapewnia wszystko, jest wystarczający i to On daje poczucie bezpieczeństwa – mówi Radek Urbankiewicz, którego dom zniszczył pożar.

Pianino, zdjęcia i garnek pełen sadzy

W czasie pożaru traci się też rzeczy, do których było się szczególnie przywiązanym. – Dla mnie takim przedmiotem było pianino – opowiada Radek. Jak mówi, muzyka jest dla niego ważna. – Kiedy tylko wracałem do domu i chciałem się zrelaksować lub coś przemyśleć, albo nawet pograć dla czystej przyjemności, to siadałem do klawiszy. Teraz w tych ostatnich tygodniach to jest coś, czego brakuje mi najbardziej.

– Ja prawie nieustannie łapię się na tym, że kiedy coś jest mi potrzebne, pamięć wskazuje mi miejsce, w którym ta rzecz powinna być. Już chcę tam pójść, lecz uświadamiam sobie, że przecież ta rzecz się spaliła – mówi pan Lech. – Tak jest praktycznie codziennie.

Pani Jolanta na miejsce pożaru odważyła się pójść dopiero kilka dni później. – I przydarzyło mi się coś, co napełniło mnie radością. Zobaczyłam, że nie spłonęła komoda, w której były nasze zdjęcia i dokumenty. Najbardziej cieszyliśmy się właśnie z tych zdjęć, bo chyba nikt nie chciałby być pozbawiony pamiątek z całego swojego życia.

Jak mówią, odzyskanie czegokolwiek z pogorzeliska przywołuje choć mały uśmiech na twarz. – Nóż kuchenny, czy choćby solniczka i maselniczka z porcelany z Bolesławca, które kolekcjonowałam od lat, jakiś historyczny mebel, który był od początku w tym domu – wylicza pani Jolanta. – Raz poświęciłam cały dzień na czyszczenie jednego garnka z sadzy, tak bardzo chciałam go odzyskać – uśmiecha się. Choć sami mają niewiele, to i tak już myślą, jak podzielić się tym, co otrzymali. – Wsparło nas tak wiele osób, tak wiele otrzymaliśmy, że cieszymy się, że teraz możemy to, czego mamy nadmiar, ofiarować innym – opowiada pani Jolanta.

Rodzina Urbankiewiczów zaangażowała się w tegoroczną edycję Szlachetnej Paczki. – Niektóre rzeczy, które dostaliśmy np. pralkę czy lodówkę, możemy przekazać tym, którzy są w znacznie gorszej sytuacji niż my – mówią pogorzelcy.

Chleb w domu inaczej rośnie

Choć nowy dom rodziny Urbankiewiczów z dnia na dzień robi się coraz bardziej przytulny, to jednak oni wierzą, że to tylko tymczasowe lokum. – Chcemy odbudować nasz dom – deklaruje stanowczo pan Lech. – Wiemy, że to będzie ogromnie trudne zadanie, zwłaszcza pod względem finansowym, ale wierzymy, że się uda – dodaje. Swoje wsparcie dla tego projektu zapowiedziało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. – W związku z tym, że mamy do czynienia z zabytkiem, takie dofinansowanie ze strony państwa jest możliwe. Konserwator zabytków również zapewniał nas o takich możliwościach. Musimy też myśleć o wkładzie własnym, bo wówczas ministerstwo chętniej odpowiada pozytywnie na takie wnioski – przedstawia swój plan głowa rodziny.

– Mój mąż od razu przyjął taką postawę, dziś widzę – słuszną, że chcemy dom odbudować. Ja musiałam do tego dojrzewać i w ogóle uwierzyć, że jest to możliwe – mówi pani Jolanta. – Ale nie ulega wątpliwości, że bardzo chcielibyśmy tam wrócić – przyznaje. – To było przecież całe nasze życie. I choć jesteśmy bardzo wdzięczni, że mamy to miejsce, to jednak chcemy wrócić do siebie. Tu jest przyjemnie, ale inaczej. Nie wiem czemu tak jest, ale nawet ciasto na chleb, który sama robię już od kilkunastu lat, tutaj nie chce wyrastać tak jak trzeba – uśmiecha się.

Pomimo dramatu, który ich dotknął, Urbankiewiczowie patrzą na świat z radością, wdzięcznością i nadzieją. W ich sytuacji niewielu potrafiłoby przyjąć taką postawę. – Odpowiedź na to jest prosta: bez własnego domu okazało się – po raz kolejny – że to Jezus jest tym, który zapewnia wszystko i daje poczucie bezpieczeństwa. A kiedy się jest z Nim, da się przeżyć wszystko i mieć nadzieję na nowe – tłumaczy Radek.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg