Taka mała szkoła

Lot trzmiela urąga prawom fizyki. Obliczono, że jego małe skrzydełka nie powinny unieść pękatego owada, a jednak unoszą. Ze szkołą w Rudniku jest podobnie. Dziesięć lat temu gmina uznała jej istnienie za nieopłacalne. Tymczasem szkoła działa i ma się dobrze.

Ciasna, ale... rodzinna

Zajęcia ruchowe odbywają się w ogrodzie – gdy jest ciepło. Gdy zimno – adaptuje się klasy, robiąc w nich miejsce na gimnastykę. Pomieszczenia są przestronne, sufity – jak w starym budownictwie – wysokie, więc z przestrzenią nie jest najgorzej. I choć w Rudniku nie ma sali gimnastycznej, to prócz zwykłego WF-u prowadzi się tutaj także zajęcia z gimnastyki korekcyjnej, i to nie tylko dla maluchów z wadami postawy, ale w ogóle dla wszystkich dzieci. Deficyt miejsca chyba najbardziej dotyczy personelu. Pokój nauczycielski jest równocześnie sekretariatem, gabinetem dyrektora i namiastką kuchni. W specjalnie zamykanej szafie przechowuje się szkolne dokumenty – dzienniki i arkusze ocen. Pomiędzy biurkiem i stołem cicho trajkocze lodówka, jest szafka na kubki i garnek elektryczny, żeby dzieciom zrobić herbatę – jedzenie muszą sobie przynieść z domu. Korytarz – sień przedzielająca budynek w połowie – jest zarazem szatnią i miejscem spotkań z rodzicami. W szkole panuje rodzinna atmosfera. Nie ma problemów z wagarami. Nie ukryje się w tak małej populacji czyjaś nieobecność, choroba czy wyjazd. Ale też łatwiej nadrobić zaległości, dopytać o przerobiony materiał, uzupełnić zeszyty i ćwiczenia. Rodzinność ujawnia się jednak najpełniej w trosce o budynek szkolny. Co roku w czerwcu, tuż przed wakacjami, dyrektor szkoły przedstawia rodzicom listę najpilniejszych prac, które trzeba wykonać w lipcu i sierpniu. Ojcowie i matki zakasują rękawy i biorą się do roboty: malują, czyszczą, odnawiają, sprzątają, reperują. Fachowców biorą tylko do tych robót, których ze względu na specyfikę lub trudność nie da się wykonać społecznie. Większość z nich wykonuje się stopniowo, etapami – jak wymianę okien czy ogrodzenia – na ile wystarczy pieniędzy. Stowarzyszenie, które prowadzi szkołę, dwa razy obróci każdą złotówkę, zanim ją wyda. Bo pieniędzy musi starczyć na cały rok, i najpierw na to, co konieczne. Nie ma w rudnickiej szkole tablic multimedialnych ani pracowni komputerowej. Ale poza tym pomocy naukowych nie brakuje. Mała szkoła ma ten plus, że wszystkie dzieci mieszczą się w jednym autokarze. A i tak zostaje miejsce dla rodziców i opiekunów. Z tej możliwości szkoła korzysta, zabierając małych uczniów na wycieczkę, do kina, teatru, w plener. Maluchy uczestniczą z powodzeniem w konkursach: religijnym „Jonaszu”, językowym „Foxie” czy matematycznym „Kangurze”. Doskonale radzą sobie z nauką, gdy przechodzą – od czwartej klasy – do szkoły gminnej w Kończycach Wielkich. Ale sentyment do małej rudnickiej „powszechniaczki” pozostaje. W drodze powrotnej do domu starsze dzieci zachodzą do swojej pierwszej szkoły, ciekawe, co też tu słychać. Bezceremonialnie przysiadają się do młodszych sióstr, braci i kolegów, czasem pomagają im w nauce, innym razem wyciągają z plecaka swoje zeszyty i pod okiem dawnej wychowawczyni odrabiają obecne lekcje.

Tu jest Rudnik!

Funkcjonowanie szkoły przeplata się z rytmem życia Rudnika. Dzieci – nim zasiądą przy wigilijnym stole w swych domach – przeżywają szkolną wigilię z nauczycielami. Ale taką prawdziwą: z czytaniem Pisma Świętego, modlitwą, łamaniem się opłatkiem i śpiewem kolęd. Już pod koniec Adwentu zagniatają popularne tutaj miodowosłodkie ciasteczka z orzechami, dekorują klasy, uczą się jasełek. Szkoła współpracuje ściśle z miejscową drużyną Ochotniczej Straży Pożarnej. Strażacy organizują dzieciom konkurs rysunkowy, dzieci dają przedstawienie w strażnicy. Są dni Mamy i Taty, Babci i Dziadka, aż wreszcie u progu lata Rudnicka Regionaliada. To święto rodzimej kultury i tradycji, które jest równocześnie okazją do promocji Rudnika. Uczestniczą w nim zatem nie tylko mieszkańcy, ale też goście, nawet z odległych miejscowości. To właśnie któremuś z nich, gdy ten wyrzucił do przydrożnego rowu zmięty papierek po cukierku czy jakimś lodzie, któryś z uczniów szkoły powszechnej z całą powagą zwrócił uwagę: – Przepraszam, ale tu się nie śmieci. Tu jest Rudnik!

*** Powyższy tekst pochodzi z gość bielsko-żywieckiego "Gościa Niedzielnego"

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg