Rodzina numer dwa

Syn zaskoczył mnie pytaniem: „U kogo byłem w brzuchu?”. Odpowiedziałam intuicyjnie: „Nie u mnie. Byłeś u innej mamy”.

W ośrodkach zaleca się, by nie ukrywać faktu adopcji przed dzieckiem. To również wielkie wyzwanie dla nowych rodziców. – Wiadomo, że trzeba powiedzieć prawdę, ale właściwie nie ma na to dobrego momentu – twierdzi Katarzyna Kotowska. – Mnie syn sam zaskoczył pytaniem: „U kogo byłem w brzuchu?”. Odpowiedziałam intuicyjnie: „Nie u mnie. Byłeś u innej mamy”. Cieszę się, że tak właśnie powiedziałam, że nie użyłam sugerującego obcość słowa „pani”. Dla mnie adopcja to także zgoda na bycie mamą numer dwa, przynajmniej w chronologii. Syn ma prawo pytać, szukać, dowiadywać się. A ja zawsze powinnam być gotowa, by podjąć z nim rozmowę.

Dzieciaki rozkwitają

– Zależało mi na tym, żeby powiedzieć to córce jak najwcześniej – zwierza się Monika Waluś. – Nie miałam innego wyjścia. Mamy liczną rodzinę i prędzej czy później sprawa by się wydała. Dlatego wymyślałam dla niej historyjki – o domu, gdzie było dużo dzieci; o pani, która bardzo czekała na dziewczynkę, jeździła do niej autobusem, kiedy za oknem padał śnieg. Wreszcie za którymś razem powiedziałam: „Ty byłaś tą dziewczynką, byłaś prezentem dla mnie”. Córce podobało się, że jest prezentem, kimś oczekiwanym, potrzebnym, kochanym. Mówiłam jej też, że urodziła się u nieznanej mi pani, która ją kochała, ale nie mogła wychować. Dlatego chciała oddać ją komuś, z kim jej będzie dobrze.

Często osoby oddające dzieci do adopcji są pochopnie osądzane. To paradoks, że spora część społeczeństwa przyzwala na aborcję, natomiast urodzenie i oddanie dziecka spotyka się z powszechnym potępieniem. Tymczasem nie każda matka jest gotowa do tego, by wychowywać swojego potomka.
Powody bywają różne: od niedojrzałości po ciężką sytuację materialną. Trzeba jednak docenić sam fakt, że kobieta chciała dziecko urodzić i powierzyć komuś, kto obdarzy je miłością. – Dzieciaki w nowych rodzinach rozkwitają – mówi Monika Waluś. – Kiedy trafiają do środowiska, w którym ktoś je wreszcie docenia, niesamowicie pięknieją.

– Mamy z Piotrkiem świetny kontakt – ocenia Katarzyna Kotowska. – Mówi mi o wszystkim, co się z nim dzieje. Także o tych przykrych przeżyciach: w tym roku szkolnym dzieciaki zaczęły mu potwornie dokuczać. Chcę być przy nim w tych momentach. On chodzi teraz do szóstej klasy i czuję, że to ostatnie chwile, kiedy jest dzieckiem. Powoli zaczyna się robić młodzieńcem. Czy uda się zachować dobry kontakt także w tym okresie? Nie wiem. Ale wiem, że ilość „miodu”, którą od niego otrzymałam, to coś zupełnie niezwykłego. Bez niego moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej, a może w ogóle by nie wyglądało.

artykuł z numeru 27/2008 Gościa Niedzielnego

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg