Już nie obstawiam

Zaczyna się oszukiwanie, kombinowanie. Kłamstwo staje się wszechobecne w życiu, w relacjach z rodziną – ostrzegają uzależnieni z Płocka. Uzależnieni od hazardu.

To znieczulacz emocjonalny – mówi w rozmowie telefonicznej Marek, który 3 lata temu w krytycznym momencie poszedł na 6 tygodni terapii zamkniętej w Otwocku, a później półtora roku terapii pogłębionej i pełniąc służbę we Wspólnocie, założył mityng AH w Nasielsku. – Na początku starałem się wygrać, a gdy przegrywałem, czułem złość, gniew, bezradność, jechałem na poczuciu winy i krzywdy – wspomina dziś. – Chciałem się odegrać i znów wpadałem w błędne koło. Zacząłem brać kredyty i pożyczki, manipulowałem ludźmi, żeby mieć środki na grę. Pracowałem i pracuję w branży budowlanej. W tamtym czasie podejmowałem się różnych dużych zleceń, żeby mieć pieniądze, szacunek, by ludzie zabiegali o moje towarzystwo. Godziłem się na niższe stawki, a potem byłem wściekły, że pracuję za mniejsze pieniądze, nie szło mi i w dużej mierze nie kończyłem tych prac. Jednak dalej brnąłem w te układy, bo bałem się odrzucenia, chciałem być potrzebny, chwalony, poklepywany po plecach – wyznaje Marek.

Wychodzenie na powierzchnię

Nałóg jest procesem; powoli i niezauważalnie się w niego wchodzi, powoli wychodzi. Kiedy ktoś staje się hazardzistą – czy wtedy, gdy padnie pierwsza wygrana? Marek zagrał na automacie pierwszy raz w 1977 r., na dyskotece w warszawskim Bristolu. Traktował to jako zabawę, którą szybko zaczął się nudzić. Po kilku wrzutach okazało się, że wygrał, ale to nie spowodowało, że od razu zaczął grać nałogowo. Miał przerwę aż do 1991 roku. O ile trudno wskazać moment, gdy zaczyna się wejście na hazardową równię pochyłą, to każdy, kto na niej się znalazł, dobrze wie, kiedy osiągnął dno i jak ono wygląda. – Wygrana? To było później tylko przedłużanie agonii. Człowiek nie kieruje sam sobą, tylko hazard tobą kieruje. To choroba umysłu. Myślisz tylko o tym, jak i kiedy zagrać, kombinujesz, skąd wziąć pieniądze, zapożyczasz się, robisz długi, okłamujesz wszystkich dookoła. Podczas gry bardzo łatwo przechodzi się z załamania, przygnębienia, złości, gdy nie idzie, do euforii, gdy przychodzi wygrana.

Tracisz kontakt z rzeczywistością. Czas reguluje zamykanie baru z automatami. W kasynie traci się w ogóle kontrolę nad czasem, bo tam są zwykle zaciemnione okna; taki klimat, że nawet nie wiesz, czy już noc, czy dzień – opowiadają uczestnicy płockiego mityngu AH, który organizowany jest przy Monarze. Zwykle to rodzina jest barometrem, który odczuwa, że coś się dzieje nie tak. Ale i nałogowy hazardzista wspina się na wyżyny pomysłowości, żeby ukryć swoją chorobę. – Kiedy masz więcej kasy w budżecie domowym, to łatwiej ci to zakamuflować. Gorzej, gdy ktoś zarabia mało, wtedy jednego dnia znika cały dochód miesięczny. Zaczyna się oszukiwanie, kombinowanie. Kłamstwo staje się wszechobecne w życiu, w relacjach z rodziną – mówią uzależnieni z Płocka.

Dziś wiedzą, że bez terapii pod kierunkiem specjalisty, bez wsparcia grupy, bez mityngów nie ma wyjścia na powierzchnię. Wiedzą, że popchnięcie ich na leczenie przez rodzinę, czasem ultimatum dane przez bliską osobę, było nie krzywdą, ale kołem ratunkowym. Bo na terapię nikt nie przychodzi z własnej woli. – Dobrowolność pojawia się dopiero w trakcie terapii. Bo o to chodzi, by to „muszę nie pić, nie grać, nie ćpać”, przekształciło się w „chcę nie pić, nie grać, nie ćpać”. Człowiek już nie koncentruje się tylko na środku, od którego jest uzależniony – wyjaśnia Urszula Dera, która od blisko 30 lat prowadzi terapię dla alkoholików, a ostatnio leczy też uzależnionych m.in. od hazardu, Internetu i komputerów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg