Chleba naszego wyrzuconego

Aleksandra Pietryga; GN 43/2011 Katowice

publikacja 06.11.2011 08:00

– Czy kupi mi pani bułkę z serem? – głodne oczy malca uciekają w bok. A ja przypominam sobie, że wczoraj spaliłam spleśniałą kanapkę...

Chleba naszego wyrzuconego Dominik Gajda /Foto Gość Chleb nierzadko trafia na osiedlowe śmietniki

Przerażające są dane na temat marnowania żywności w Europie i w Polsce. Tym bardziej że z drugiej strony dochodzą do nas informacje o gigantycznej skali głodu dotykającego co siódmą osobę na świecie. Dane te potwierdza najnowszy raport Polskiej Akcji Humanitarnej i Oxfam International. Ten dramat dotyka szczególnie dzieci. – Z naszych danych wynika, że liczba cierpiących z głodu dzieci w regionie śląskim dochodzi nawet do 20 tys. – mówi Jan Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności w Rudzie Śl. – Nie wystarczy kilka razy w roku przygotować paczki ze słodyczami, bo największy problem to stan permanentnego niedożywienia dzieci.

Brzuszek i główka to nie wymówka

Dziecko powinno zjadać minimum 5 posiłków dziennie – twierdzą dietetycy. Tymczasem pedagodzy i dyrektorzy szkół przyznają, że normą jest obecność na lekcjach uczniów, których jedynym posiłkiem w ciągu dnia jest obiad w stołówce. Dzieci przychodzą na lekcje, ale brakuje im energii, żeby normalnie w niej funkcjonować – nie potrafią się skupić, są pobudzone albo ospałe. – Czasem przychodzi do mnie dziecko i mówi, że boli je głowa, brzuch. Wstydzi się przyznać, że jest głodne – opowiada Halina Hypki, dyrektor Zespołu Szkół Podstawowo-Gimnazjalnych w Radzionkowie-Rojcy. – Szkoła w porozumieniu z Ośrodkiem Pomocy Społecznej organizuje dla tych uczniów posiłki – śniadania i obiady. Szkolne programy dożywiania są jedyną szansą na posiłek wielu uczniów. Pozostają jednak dni wolne od szkoły, ferie, wakacje, kiedy dzieci pozostawione są same sobie.

– Banki Żywności dbają, by podopieczni mieli systematycznie dostęp do jedzenia – twierdzi prezes ŚBŻ. – Nasza akcja „Napełniamy talerzyk” owocuje tym, że ponad 3 tys. dzieci w śląskich szkołach zjada codziennie gorący posiłek. Szeroko realizujemy Europejski Program Pomocy Żywnościowej (PEAD), dzięki któremu docieramy do kilkudziesięciu najuboższych mieszkańców regionu. Niestety, rozporządzeniem Komisji Europejskiej z czerwca br., PEAD ma zostać ograniczony o ok. 85 proc., a więc zamiast 75 mln euro Polska w 2012 r. dostanie 17 mln euro na pomoc żywnościową. W konsekwencji, jeśli nie uda się zmienić rozporządzenia, w całej Polsce prawie 700 tys. osób – w tym tysiące ludzi ze Śląska – zostanie bez pomocy, która dziś pozwala im nakarmić dzieci.

Tony jedzenia do wyrzucenia

Podczas gdy skala głodu i ubóstwa się rozszerza, jedna trzecia wyprodukowanej Żywności marnuje się. 30 proc. kupionych towarów wyrzucamy do śmietnika, w najlepszym razie palimy. Tak wynika z przeprowadzonego przez Banki Żywności raportu „Nie marnuj jedzenia”. W Polsce wyrzucamy około 4 mln ton żywności rocznie, podczas gdy 2,5 miliona Polaków żyje w skrajnym ubóstwie! A marnujemy jedzenie na każdym etapie – od produkcji po konsumpcję. Najwięcej, oczywiście, wyrzucają duże sieci sklepów, hipermarketów. Według tych firm wymaga tego polityka bezpieczeństwa żywności. Obitych owoców, chleba „z wczoraj”, produktów, których data ważności dobiega końca, nie przeznacza się dla ubogich, tylko wyrzuca. Dlaczego? Z jednej strony zabraniają tego przepisy sanepidu, z drugiej – prawo nakazuje płacić podatek VAT od przekazania żywności na cele charytatywne. Więc bardziej opłaca się produkty zniszczyć.

– Wyrzucamy wszystko, nawet towar, który mógłby pójść po obniżonej cenie – mówi Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”, a jednocześnie pracownik hipermarketu Real. Zmarnowane owoce i warzywa można liczyć na setki kilogramów dziennie. Czyli setki, jeśli nie tysiące, ton żywności w skali roku. Jak wygląda taki proces niszczenia? – Produkty wrzucane są do kompaktorów, które sprasowują je, i takie zgniecione wywozi się na wysypiska śmieci – tłumaczy J. Dopierała. Produktów przeznaczonych do zniszczenia pracownikom nie wolno zabierać ze sobą, nawet jeśli zgniecione jabłko czy jogurt, któremu jutro kończy się data  ważności, mogłoby w domu zjeść dziecko kasjerki. Wszystkie te towarytraktowane są jako własność firmy, a zabieranie ich – jako kradzież. Absurdalna polityka firm decyduje, że lepiej jedzenie wyrzucić niż zjeść. Dlaczego produkty żywnościowe nie są przeceniane? – By nie przyzwyczajać klienta – wyjaśnia J. Dopierała. – Zamiast kupować towar z półki, ludzie czekaliby na przecenę – dodaje. I choć w głosie związkowca słychać wyraźną ironię, szefowie sieci handlowych traktują te przepisy śmiertelnie poważnie.

Złe nawyki na śmietniki

Wy rzucanie żywności to nie problem jedynie sieci hipermarketów czy dużych restauracji. Do marnowania jedzenia przyznaje się co trzeci Polak. A ilu się nie przyznaje? – Czasem zdarza mi się wyrzucić kupioną żywność, która „leżakuje” w lodówce, a potem jest niezdatna do spożycia – przyznaje Anna, młoda mężatka z Katowic. – Oboje z mężem pracujemy do późna, zwykle jemy na mieście. Po prostu zapominam o szynce czy jogurcie pozostawionym w domu.

Kwestia zmarnowanego chleba, bułek, rogalików to bolączka pań sprzątających szkoły. – W koszach na śmieci, na parapetach, w ubikacjach, nawet w butach w szatni codziennie znajdujemy zapakowane śniadania – opowiada Halina Mrusek, sprzątaczka w jednej ze śląskich szkół. – To są kanapki z szynką, serem, warzywami. Zamiast je zjeść, dzieci objadają się batonami i chipsami ze szkolnego sklepiku. A te ubogie, głodne przychodzą popołudniami do świetlicy i pytają, czy nie zostało pieczywa ze śniadania. - Przykład idzie z góry – uważa Urszula Rusin, która także sprząta szkołę. – Dzieci widzą, jak rodzice marnują jedzenie, i nie mają skrupułów.

Banki Żywności apelują o zmianę złych przyzwyczajeń. Warto robić przemyślane zakupy, bez pośpiechu, niekoniecznie na zapas. Owoce, warzywa można zamrozić, nie obawiając się, że stracą swoje właściwości. A kiedy w lodówce jedzenia jest za dużo, dobrze jest rozejrzeć się wokoło. Znajdzie się niejeden sąsiad czy rodzina wielodzietna wdzięczni za tę nadwyżkę.