Dobro nas kręci

Ks. Tomasz Lis; GN 45/2011 Sandomierz

publikacja 16.11.2011 07:00

Uważamy się za społeczeństwo wrażliwe na potrzeby innych. Jednak ubiegłoroczna powódź oraz liczne sytuacje kryzysowe pokazały, jak bardzo brakuje dobrze zorganizowanej grupy ludzi przygotowanych do bezinteresownej pomocy.

Dobro nas kręci ks. Tomasz Lis/ GN Sandomierscy wolontariusze podczas warszawskiego Europejskiego Spotkania Wolontariuszy.

Dobro nas kręci   ks. Tomasz Lis/ GN Powstanie grup wolontariackich najczęściej jest inicjatywą młodych. Gdy powodziowa woda opadała, odsłaniała ogrom zniszczeń. Większość rzeczy trzeba było wyrzucić. To, co nadawało się jakoś do użycia, wymagało solidnego czyszczenia. Wtedy największą pomocą nie były pieniądze czy przychodzące dary, lecz ludzkie wsparcie. Okazali je strażacy, żołnierze i wolontariusze przybyli z całej Polski. – Nawet nie pamiętam, skąd byli. Po prostu przychodzili rano i pracowali do wieczora – opowiada pani Marianna z Wielowsi.

Trzeba przemóc siebie

Adrian Bednarz stawił się na sandomierskim moście po telefonie od księdza katechety. Wcześniej kilkakrotnie pomagał w innych dobroczynnych akcjach. – Odbieraliśmy ludzi z wojskowych łodzi ewakuacyjnych i transportowaliśmy do noclegowni. Pamiętam żal i płacz tych osób, ale i uśmiech wdzięczności, za to, że nie byli sami w tych chwilach, że miał im kto pomóc – wspomina student wolontariusz spod Sandomierza. W pierwszych tygodniach było wielu chętnych. Szczególnie pomagała młodzież. Dopiero wakacje „zweryfikowały” młodzieńczy zapał. Została kilkunastoosobowa grupa, która dziś tworzy zgrany zespół.

W przedświątecznej krzątaninie i zabieganiu czasem nawet nie dostrzegamy wolontariuszy stających w dużych sklepach i kwestujących na rzecz najuboższych, dla których zbierają żywność na świąteczną paczkę. – Nie jest łatwo wyjść na kwestę. Trzeba przemóc siebie. Najczęściej spotykamy się z dużą życzliwością, akceptacją, co widać po zapełniających się sklepowych koszykach. Są jednak chwile, gdy trzeba przyjąć złośliwe uwagi. Zabolą, ale radość i uśmiech tych, którym pomagamy, leczy każdą ranę – mówi Asia Skorupa z Chobrzan.

Przy ostrowieckim hospicjum codziennie pojawiają się osoby, które poświęcają swój czas dla chorych. Jest ich niewiele, ale ich obecność jest bezcenna. Pomagają nie tylko na miejscu. Odwiedzają ludzi również w domach.– Stałą grupę wolontariuszy stanowi 8 osób, jednak wielu innych pomaga przy okazji prowadzonych akcji. Ostatnio grupa chłopców z Ośrodka Wychowawczego sama podjęła pracę w ogrodzie przy hospicjum, podobnie uczniowie z technikum budowlanego w ramach wolontariackiej pomocy pomogli w prowadzonych pracach budowlanych – opowiada ks. Paweł Anioł.

Na to wszystkich stać

Na terenie diecezji działa tylko kilka sformalizowanych grup wolontariuszy. Poza tym jedynie niektóre parafie mogą pochwalić się oddziałem Caritas, a szkolnych kół jest około 40. Z pewnością wielu wolontariuszy działa jako strażacy ochotnicy lub w innych formacjach niosących pomoc, jak choćby grupy strzeleckie. To wszystko jednak kropla w morzu potrzeb. Bo, jak podają ogólnopolskie statystyki, tylko 10 proc. osób poświęca swój czas na bezpłatną pomoc na rzecz innych. Najczęściej tłumaczymy to brakiem czasu, czy kwalifikacji w niesieniu pomocy lub też obawą o niezrozumienie ze strony innych. – Dziś prawie codziennie słyszymy o kryzysie ekonomicznym i gospodarczym. Działalność wolontariacka jest pokazaniem, że w okazywaniu miłości i dobroci nie powinno być kryzysu. W tej działalności nie liczy się strat i zysków. Tutaj liczy się dobroć serca, na którą wszystkich stać – tłumaczy ks. Bogusław Pitucha, dyrektor diecezjalnej Caritas.

Oprócz ludzi, którzy są gotowi ruszyć na ratunek w sytuacji kryzysowej, potrzebne są też osoby otwarte na tę zwykłą, codzienną, pomoc potrzebującym. – Każde zaangażowanie wolontariuszy to wymierne i niezastąpione wsparcie przy niesieniu pomocy innym – dodaje ks. Pitucha. Przy diecezjalnej Caritas od kilku miesięcy regularnie gromadzi się grupa wolontariuszy na spotkaniach szkoleniowo-formacyjnych. – Jest to grupa kilkudziesięciu młodych osób, które zafascynowały się wolontariatem podczas powodzi. Na spotkania zapraszamy fachowców z wielu dziedzin, którzy przygotowują ich do zadań, z jakimi mogą się spotkać w swojej działalności – tłumaczy ks. Jerzy Dąbek, odpowiedzialny za szkolenia w wolontariacie. Przygotowano także materiały informacyjno-formacyjne dla Szkolnych Kół Caritas, by młodzi ludzie uczyli się wrażliwości na ludzką biedę i doskonalili swoje umiejętności w pomaganiu innym.

Dobro nas kręci   ks. Tomasz Lis/ GN Zebrana żywność po segregacji rozdawana jest ubogim. – Caritas, realizując swoje cele statutowe, opiera się na pomocy i pracy ludzi dobrej woli. Wolontariusze wspierają nas w codziennych działaniach, jak również przy dużych akcjach, takich jak Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom czy Jałmużna Wielkopostna – wymienia ks. Bogusław Pitucha. Wielu młodych ludzi chętnie włącza się w organizowane akcje, brakuje jednak systematyczności w prowadzeniu grup wolontariackich.

Siła w grupie

– Pomysł na stworzenie szkolnej grupy wolontariuszy wyszedł od samej młodzieży. Stając się opiekunem koła Caritas, zostałam wciągnięta w ten wspaniały krąg dobra. To oni wyszukują pomysły – co robić, gdzie zadziałać czy jak pomóc. Są doskonałymi obserwatorami tego, co się dzieje i nie pozostają obojętni – Magdalena Jagielska, nauczycielka z Chobrzan, opowiada o działaniach Szkolnego Koła Caritas. Licealiści, choć działają niespełna rok, mają już za sobą wiele akcji. – Poza włączaniem się w ogólne dzieła Caritas, takie jak zbiórki żywności czy kwesty, sami podjęliśmy kilka inicjatyw. Niezapomniana była akcja wypieku bożonarodzeniowych serc czy produkcja wielkanocnych stroików. Dochód z ich sprzedaży pozwolił na zorganizowanie wakacji dla najbiedniejszych dzieci – wspomina Asia Zielińska z Chobrzan.

Noworoczny bal dla przedszkolaków, który zorganizowali, był świetną zabawą dla maluchów i sprawdzianem organizacyjnym dla dobroczynnej grupy. Nie zawsze jest jednak tak kolorowo. Bywa, że spotykają się z niezrozumieniem. – Czasem, gdy zbieramy żywność lub prowadzimy jakąś kwestę, zdarza się, że ktoś powie coś przykrego. Ale wtedy siłę daje bycie w grupie i przeświadczenie, że pomagając innym, pomagamy sobie. To jest wyznacznik wolontariatu. On nas wychowuje do rzeczy trudnych, ale wartościowych – dodaje Agnieszka Kordyka z Chobrzan.

Uśmiech daje power

– Wielu naszych rówieśników pyta, po co nam to lub co nas w tym kręci? Odpowiedź jest prosta – kręci nas to, że można być dobrym, życzliwym, pomocnym. Uśmiech wdzięcznego człowieka jest najlepszą nagrodą i daje taki wewnętrzny power, że trudno nas zniechęcić – z uśmiechem opowiada Kamil z Tarnobrzega. Powstające Szkolne Koła Caritas i niezależne grupy wolontariuszy są wielką szansą spróbowania swoich sił w pomocy innym. Ważne jest, by działania nie były tylko „pospolitym ruszeniem”, od czasu do czasu, od święta lub gdy przychodzi kataklizm. W dobrym trzeba stałości i konsekwencji. – Przez nasze spotkania, odbywające się od prawie roku, przewinęło się wiele osób. Są tacy, co przychodzą i po jednym spotkaniu rezygnują, ale jest i stała grupa młodych ludzi, których wciągnął wolontariat. Często oni sami zapraszają swoich kolegów i koleżanki, by spróbowali. Miejsce i praca jest dla każdego chętnego – opowiada s. Beata Małecka, współprowadząca grupę sandomierskich wolontariuszy.

 Po uliczkach Sandomierza przemieszcza się grupa osób niepełnosprawnych. Prawie każdej z nich towarzyszy młody człowiek. Jedni pomagają osobom na wózkach, inni wspierają niepełnosprawnych we wspinaczce na zamkowe wzgórze. Niby takie normalne, a jednak nie, bo właśnie tutaj potrzeba chęci bycia dla innych.