publikacja 22.12.2011 00:15
Kiedy urodził się Oskar, jego rodzice – Krystyna i Andrzej Goldowie czuli, że świętują Boże Narodzenie. Po diagnozie postawionej w ósmym miesiącu życia syna razem z nim znaleźli się na drodze krzyżowej. Szli nią 11 lat.
Roman Koszowski/GN Po Oskarze zostało miejsce gdzie leżał, chyba setka pluszaków i wielka miłość rodziców – Krystyny i Andrzeja
W którymś momencie Oskar ich wyprzedził. Chociaż nigdy nie zrobił ani jednego kroku, są przekonani, że wtedy zebrał wszystkie siły i wyruszył. – Jego serduszko biło coraz wolniej, aż wreszcie całkiem ucichło – pamiętają ze szczegółami. – Wtedy Oskar pobiegł… Skoro trafił tam pierwszy, to my pójdziemy spokojnie za nim.
Po porodzie nic nie zapowiadało takiego biegu wydarzeń. Jak wszystkie niemowlęta ssał mleko z butelki i ładnie przybierał na wadze. Na zdjęciach zachował się jego słodki uśmiech na okrągłej i rumianej jak jabłuszko buzi. Zostały po nim właśnie zdjęcia, tapczan z dwiema poduszeczkami pamiętającymi kształt jego głowy i chyba setka uśmiechniętych pluszaków. No i ich płacz i wielka miłość.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.