Święta w 1000 st. C

Ks. Tomasz Lis; GN 50/2011 Sandomierz

publikacja 25.12.2011 07:00

Spokoju w dekoratorni pilnuje Azor, biało-czarny kundel, ulubieniec całej załogi, obszczekując każdego nieznajomego. Szczególnie nie toleruje fotografów. Wygląda na to, że jego zadaniem jest strzec tajemnicy wzorów…

Święta w 1000 st. C GN Wszystkie wzory to pomysły właścicielki.

Pamiętam z dzieciństwa, jak w Wigilię tato przynosił do domu choinkę. Tak bardzo pachniała lasem. Potem cała rodzina wieszała na niej cudeńka. Tak nazywaliśmy pierwsze szklane bombki. Obok nich dyndały jabłka, ciastka i obowiązkowo cukierki. Na szczyt drzewka tato wkładał bardzo ostrożnie szklany, mieniący się kolorami czub. Zawsze ciekawiło mnie, kto robi te świąteczne szklane cudeńka – wspomina pan Jan, trudniący się spisywaniem świętokrzyskich tradycji ludowych.

Zakład w prezencie

Fabryka, gdzie powstają bombki, przypomina nieco hutę szkła, ale w dużym pomniejszeniu. Sam proces kształtowania ozdób ze szkła jest bardzo podobny do wyrobu innych szklanych elementów. Jednak serce zakładu to wzorcownia, gdzie pomysły przekładane są na konkretne wzory, i dział dekoracji, gdzie kilkanaście pań z anielską cierpliwością i niewiarygodną dokładnością upiększa bombki. – Tradycje bombkowe w Staszowie są dość długie. Pierwsze ozdoby robiono w Spółdzielni Inwalidów, ale były to zwykłe bombki, takie jak pamiętamy sprzed 20 lat. Będąc fascynatką malarstwa, kupowałam gładkie, niepokolorowane bombki w tamtym zakładzie i malowałam je w różne wzory, pejzaże i widoki. Cieszyły się one dużym wzięciem wśród znajomych, bo były niespotykane – opowiada Lucyna Gozdek. Gdy staszowski zakład upadał, mąż pani Lucyny kupił go i to, co pozostało jeszcze z jego wyposażenia. Był to prezent dla żony. W tym miejscu mogła połączyć pasję z pracą. Dziś w zakładzie powstają przeróżne szklane cudeńka, od świątecznych bombek poprzez walentynkowe serduszka i wielkanocne zajączki aż do nowoczesnych elementów dekoracji wnętrz.

Bomba z rurki

Pierwszy przystanek w procesie powstania szklanych ozdób to minipiece hutnicze, czyli palniki, w których podgrzewa się kupione gotowe rurki z sodowego szkła. Ich długość i grubość zależy od tego, jaką bombkę chcemy z nich uzyskać. W minihucie z kilku palników bucha płomień. To w nim rozgrzewana jest szklana rurka do prawie 1000 st. C. W tych płomieniach kilka osób nagrzewa rurki, potocznie nazywane „lufkami”, by z rozgrzanej masy szklanej wydmuchać różne kształty. – Okrągłą bombkę łatwo ukształtować, trudniej z tymi skomplikowanymi, jak sople czy świderki. Te robi się na tzw. dwu odciągach, czyli z dwóch stron, podtrzymując masę szklaną. Wiele bombek powstaje poprzez dmuchanie w przygotowane wcześniej metalowe formy. Tam powstają najbardziej nietypowe kształty – wyjaśnia jedna z pracownic. Bombki powstające w formach studzi się bardzo powoli i równomiernie. Inaczej odkształciłyby się i popękały.

Świecąco i kolorowo

Stłuczona bombka odsłaniała swoją tajemnicę. Mianowicie tę, że była malowana też od środka. – Kolejnym procesem produkcji jest tzw. srebrzenie. Tu trafiają te ozdoby, które nie mają być prześwitujące. Do środka każdej wlewany jest azotan srebra. Potem ogrzewana jest w gorącej wodzie, a następnie wytrąca się srebro pozostałe na wewnętrznych ściankach bombki – tłumaczy pani Lucyna. Po tym zabiegu każda bombka jest dokładnie myta i ręcznie wycierana, inaczej nie przyjęłaby dobrze farby. Kolejny etap to właśnie wstępne malowanie. Ustawione w szeregi, jak żołnierze, bombki o różnych kształtach nabierają odpowiednich kolorów. – Na ten sezon robimy dużo bombek w ciepłych kolorach – róż, brąz czy beż – i dekorujemy je drobniutkim bursztynem. Przygotowujemy też całą serię w kolorze różu amarantowego z odcieniami zieleni. To połączenie kolorów jest ostatnio bardzo trendy. Zawsze na topie są zaś złoto i czerwień oraz biel i czerń. To widać w naszej kolekcji – mówi pani Lucyna.

Gdy bombka nabierze koloru, przechodzi przez piec, w którym utrwalany jest lakier. Przypomina on tunel z lampami. Bombki nagrzewane są poprzez żarówki o dużej mocy, podobne do drobiarskich „kwok”. Wymalowane bombki trafiają chyba na najważniejszy dział dekoratorni. Tu kilkanaście pań z anielską cierpliwością upiększa i ręcznie dekoruje bombki według danego wzoru. – Nie jest łatwo o pracownika, który by miał talent i cierpliwość konieczne w tej pracy.

Tutaj zdecydowana większość personelu to panie. Szkolimy je, ale tylko niektóre zostają wykwalifikowanymi dekoratorkami – dodaje właścicielka. Przed każdą z nich leży pełno pudełeczek z brokatem, maleńkimi dżetami o różnych kształtach, szkiełkami, koralikami i całą gamą gadżetów, które służą do dekoracji. – Podstawą jest zapamiętać wzór bombki, który mamy odtworzyć. Szybko wpisują się w naszą pamięć, choć jest ich sporo. Narzędzia to pędzelki i delikatne palce. To spokojna praca, w której pospiech nie jest wskazany – tłumaczy jedna z dekoratorek.

Kopalnia pomysłów

Trafiamy do mózgu całego zakładu, którym jest wzorcownia. Tutaj na ekspozycji wystawiono do wyboru tysiące bombek, bombeczek, bałwanków, świderków i całą gamę ozdób na różne okazje. – Każdy wzór i forma to moja inwencja. Każdy pyta, skąd inspiracja i pomysły na takąż różnorodność? Z codzienności. Najczęściej pojawiają się w głowie wzory zaczerpnięte z natury. Ona jest kopalnią pomysłów na formę, wzór i kolor – wyjaśnia pani Lucyna.

Gdy zakład ruszał, by wejść na rynek, trzeba było pozytywnie zaskoczyć klienta i wejść w jego gusta. – Przy robieniu projektów często biorę pod uwagę preferencje konkretnych grup osobowych, np. dla dzieci – bałwanki, dla dziewczynek – motylki, a dla chłopców – piłka. Takie wzory trafiają w upodobania. Poza tym trzeba śledzić ogólne trendy na kolorystykę i wzornictwo użytkowe. Tutaj dużo dyktują rynek i klient. W ostatnim czasie bardzo modne stały się bombki owocowe. W naszym zakładzie powstaje cała gama szklanych jabłek, śliwek, gruszek czy pomarańczy. Dodatkowo robię typowo moje wzory. Gdy urodziłam córeczkę, sama zauważyłam, że w kolorystyce zaczęłam używać dużo różu – dodaje z uśmiechem właścicielka.

W asortymencie zakładu poza świąteczną bombką znajduje się cała gama innych szklanych ozdób. Na wystawie umieszczono dużą tacę z ciasteczkami. Trudno uwierzyć, że są ze szkła. Obok całe zestawy dekoracyjne do nowoczesnych pomieszczeń lub pojedyncze ozdoby, jak szklane spiralki do podtrzymania storczyków. Patentem artystki są małe bombeczki na długiej rurce zakładane na wiklinowy pręt, zebrane w dużą wiązkę. Taka kompozycja może stanowić ciekawy wystrój wielu pomieszczeń. – Na corocznych targach we Frankfurcie można zobaczyć, jak bardzo rozwija się przestrzeń zastosowania szklanych ozdób. Dziś bombka to nie tylko bożonarodzeniowa ozdoba. Zaczyna towarzyszyć nam przez cały rok – dodaje Lucyna Gozdek.