Mistrzyni i jej oręż

Agata Combik; GN 2/2011 Wrocław

publikacja 21.01.2012 07:00

Cztery wnuczki i jeden wnuk pani Mirosławy Polechońskiej z Kiełczowa są już dorośli. Minął czas, gdy rysowali jej kwiatki i autka na kolorowych laurkach, wdrapywali się na kolana. Choć siły słabną, rola babci nie maleje. Przeciwnie. Czują potęgę jej modlitwy i moc ciepłych słów. Ostatnio słyszanych także... w internecie.

Mistrzyni i jej oręż Agata Combik/ GN Porady pani Mirosławy można znaleźć na stronie www.rodzina.wroclaw.pl pod hasłem „Babcia radzi”

Pani Mirosława babcią została po raz pierwszy ponad 30 lat temu. Pamięta, jak najstarsza wnuczka, zbliżając się do domu, wołała: „Babo, babo!” – Ja otwierałam okno, a ona wykrzykiwała: „Jest baba!!!” – wspomina. I tak „baba” od kilkudziesięciu lat zawsze jest – bliska i serdeczna. Na temat tej obecności ma wyrobione zdanie: – Babcia powinna być „obok”, a nie w centrum – podkreśla. – Przy wnukach nie spoczywa na niej taki ciężar odpowiedzialności za wychowanie, jak przy własnych dzieciach. Babcia wspiera rodziców, ale stojąc z boku. Ingeruje wtedy, gdy o to poproszą. Potrzeba tu wiele taktu i kultury z obu stron.

Specjalistka od życia
Takt i kultura – te słowa często powtarza pani Mirosława, gdy mówi o relacjach między ludźmi różnych pokoleń. Ofiarna miłość, szacunek dla wieku i doświadczenia, a z drugiej strony zrozumienie dla „inności” świata młodych – to kolejne ważne cechy. – Trzeba unikać niedomówień. Nie próbować „na siłę” pomagać. Można czasem powiedzieć: „Ja widziałabym to tak. Zrób, jak chcesz...” – tłumaczy. – Wnuczęta często garną się do babci, szukając ciepła. Przychodzą ze swoimi problemami z nadzieją, że otrzymają rzetelną odpowiedź. Czasem jednak zapytana o coś babcia, musi przyznać: „Nie wiem, dziecko”. Osobną sprawą są np. porady kulinarne, o które pani Mirosława proszona jest bardzo często, czy też prośby o przypomnienie, „jak to było za jej czasów”. Bo przecież babcia to skarbnica wspomnień. Pamięta dawno zmarłych członków rodziny, bywa pytana o święta sprzed lat – gdy przyjeżdżała na Boże Narodzenie do swoich dziadków i razem z innymi dziećmi przez dziurkę od klucza zaglądała do pokoju, gdzie miała się odbyć wigilijna wieczerza.

Jedna z wnuczek pani Polechońskiej, Magda, zajmuje się poradnictwem rodzinnym, prowadzi też poświęconą mu stronę internetową. Znaleźć tam można porady pani Mirosławy, przygotowane w odpowiedzi na pytania internautów. Jedno z pierwszych dotyczyło dziecka, które nabroiło i – zbesztane przez mamę i tatę – biegnie do babci. Co powinna zrobić? – Wytłumaczyć wnukowi, że zrobił źle, wyjaśnić, jak powinien był postąpić, i zachęcić, by poszedł do rodziców i przeprosił ich – tłumaczy pani Mirosława. I dodaje, że źle się dzieje, gdy babcia w takiej sytuacji rozczula się nad „biednym wnusiem”, od którego rodzice czegoś wymagają. W kierowanych do babci pytaniach znalazła się kwestia bycia dobrą teściową. – I tu także trzeba wiele miłości i taktu – tłumaczy. – W małżeństwie spotykają się ludzie z dwóch, czasem całkiem różnych, domów. Tak było i u mnie. Mój mąż pochodził ze Wschodu, ze Stanisławowa, a ja jestem poznanianką.

Dwa inne światy. Pamiętam swoją pierwszą wigilię jako mężatka. Mąż uwielbiał kutię, a ja nie wiedziałam, co to jest – wspomina. Próba jej przygotowania skończyła się fiaskiem. Mąż skomentował sytuację dyplomatycznie, a teściowa podeszła do niej na wesoło. Natomiast pani Mirosława się nie poddała i z czasem osiągnęła w dziedzinie kutii prawdziwe mistrzostwo. – Do takich różnic w zwyczajach trzeba odnosić się ze zrozumieniem i pogodnie – mówi. – A teściowa powinna zięciowi czy synowej ofiarować życzliwość, ciepło. Stać się dla niego czy niej prawdziwą mamą.

Dobrze uzbrojona
Dla pani Mirosławy kluczową formą wspierania bliskich jest Różaniec. Niewczesne rady czasem szkodzą, modlitwa – nigdy. – To jest mój oręż – tłumaczy. – Wnuczęta kilka razy w różnych sytuacjach mówiły, że odczuwają siłę tej mojej modlitwy. Codziennie odmawiam cały Różaniec, ale jeśli w ciągu dnia pojawi się potrzeba modlitewnej interwencji, to odmawiam go dodatkowo w tej konkretnej sprawie. Podczas ostatniej wigilii jedna z wnuczek mi powiedziała, że też próbowała, za radą babci, modlić się Różańcem. Dało mi to dużą satysfakcję.

Nie zawsze w rodzinnych relacjach wszystko układa się idealnie. – Czasem dziecko przychodzi do domu złe na koleżankę czy kolegę, a odbija się to na domownikach. Dobrze, jeśli babcia zachowa spokój. Warto powiedzieć: „Zastanów się, co powiedziałaś, co zrobiłaś. Zastanów się...” – wyjaśnia pani Mirosława. W ramach internetowych konsultacji doradzała też m.in. co zrobić, gdy trudno jest teściowej zaakceptować postawy lub zachowania synowej lub zięcia; co począć, gdy babcia dostrzega u wnuka problem, którego nie widzą zapracowani rodzice, jak zaaranżować owocną rozmowę.

Z uśmiechem wspomina laurki, jakimi przez lata była obdarowywana przy każdej możliwej okazji. – Wszystkie chowałam na pamiątkę – mówi. – Raz zdarzyło się, że na jedną z nich położyłam jakieś papiery i potem je przedarłam, niestety razem z laurką. Musiałam przeprosić jej autorkę, której zrobiło się bardzo przykro. Tłumaczyłam, że to niechcący i że taka przedarta laurka ma jeszcze większą wartość... Była to okazja, by dziecko zobaczyło, że też potrafię przeprosić.

Starsza pani dodaje, że teraz jej dzieci będą stopniowo wchodzić w rolę babci i dziadka, a patrząc na swoją mamę, mogą przejąć coś z jej stylu. – Przekazanie doświadczenia bycia babcią to jakby końcowy etap wychowania – mówi. Oczekując na spodziewanego latem prawnuka, żałuje trochę, że nie da rady wziąć go na ręce... Na pewno jednak będzie otoczony serdeczną prababciną modlitwą.
 

TAGI: