Emerycie, nie daj się!

Marta Deka, Krystyna Piotrowska; GN 2/2011 Radom

publikacja 30.01.2012 07:00

Przychodzą na spotkania. Apelują do słuchaczy, by byli czujni i nie do końca ufni wobec obcych.

Emerycie, nie daj się! Krystyna Piotrowska/ GN Panie prelegentki Dorota Mąkosa-Onuoha (z lewej) i Monika Sokołowska nie tylko prowadziły spotkanie, ale odpowiadały na pytania słuchaczy.

Ludzie starsi coraz częściej stają się ofiarami różnych przestępstw, od kradzieży, oszustw po wyłudzenia i naciągania na kredyty. – To dlatego, że ufają innym i myślą, że ktoś, kto do nich przychodzi, zawsze ma dobre intencje. Organizując spotkanie z policjantem i przedstawicielem inspekcji handlowej dla naszych seniorów, chcieliśmy uwrażliwić ich, że promocja to nie jest coś, co nic nie kosztuje. Wielokrotnie bowiem pod tym słowem kryje się jakiś haczyk. Później może okazać się, że stracą nawet dorobek całego życia. Wstydzą się do  tego przyznać. Są bezradni, bo nie wiedzą, skąd mogą otrzymać pomoc – wyjaśnia ks. Andrzej Tuszyński, proboszcz radomskiej parafii pw. św. Wacława i prezes Stowarzyszenia Centrum Młodzieży „Arka”.

Kto tam?
Spotkanie z policjantem i osobą z poradnictwa konsumenckiego zostało zorganizowane w siedzibie „Arki” na pl. Stare Miasto w Radomiu w ramach spotkań działającego przy parafii Klubu Seniora. Wpisało się ono w kampanię społeczną „Bezpieczny senior”, której celem jest zmniejszenie liczby przestępstw popełnianych na osobach starszych, ochrona konsumentów seniorów oraz promocja zdrowego stylu życia. Inicjatorem akcji jest Mazowiecka Wojewódzka Komenda Policji z siedzibą w Radomiu. – Chcieliśmy uwrażliwić naszych seniorów, żeby nie byli naiwni. Na przykład taka znana już w całym kraju metoda okradania starszych ludzi na wnuczka. Wszedłem kiedyś do starszej, chorej pani, a ona przerażona opowiada, iż miała przed chwilą telefon, że wnuczkowi stało się coś złego, potrzebne są pieniądze. Powiedziałem, żeby zadzwoniła do kogoś z rodziny i zapytała, czy to prawda. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Proponowałem, żeby zawiadomiła policję. Szkoda, że nie chciała tego zrobić – opowiada ks. Andrzej.

O tej i innych metodach popełniania przestępstw opowiadała nadkomisarz Monika Sokołowska, ekspert Wydziału Prewencji Mazowieckiej Wojewódzkiej Komendy Policji z siedzibą w Radomiu. Przestrzegała przed oszustami, którzy stosując metodę na gazownię czy na hydraulika, podają się za fachowców. Wpuszczeni do domu, kradną albo wyłudzają pieniądze za usługę, której nie wykonali. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej, gdy pojawiły się dopłaty, oszuści zaczęli stosować metodę na dotację. To nic innego jak wyłudzanie przez osoby podające się za urzędników opłat na poczet późniejszej realizacji przedsięwzięcia, której tak naprawdę nigdy nie było i nie będzie. Podobnie działają metody na urzędnika czy też na księdza albo wolontariusza. – Zanim otworzymy drzwi, trzeba zapytać, kto za nimi stoi – radzi Monika Sokołowska.

– Pracownicy urzędów zwykle telefonicznie zapowiadają swoją wizytę, a rachunki mogą być zostawiane w skrzynce pocztowej. Pani nadkomisarz przypomniała też, by nie nosić przy sobie bez potrzeby zbyt dużej kwoty pieniędzy, jak i kartki z zapisanym na niej numerem PIN-u do karty bankomatowej. A w miejscach, gdzie panuje duży tłok, np. marketach czy autobusach, zwracać uwagę na to, gdzie mamy portfel i torebkę. – Pamiętajmy o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Bądźmy czujni i nieufni wobec obcych. Nie obawiajmy się powiadomić o zagrożeniu policję, straż miejską, straż pożarną, pogotowie ratunkowe – apelowała. Na rynku pojawiają się gadżety, coś w rodzaju głośnych brzęczyków, które po włączeniu mogą odstraszyć kieszonkowców. Na spotkaniu pani Monika zaprezentowała taki osobisty alarm dźwiękowy, który włącza się, gdyby ktoś chciał wyrwać torebkę lub nią mocno szarpnął.

Niebezpieczna spirala
– Znam panią, która wzięła jeden kredyt, potem drugi, trzeci. Wpadła w tak zwaną spiralę kredytową. Ta pani nikomu nie otwiera drzwi. Ma odłączony prąd i żyje w bardzo trudnych warunkach. To jest gigantyczny problem dla całej rodziny. Początkowo niewielka suma dzisiaj urosła do kilkunastu tysięcy złotych. Jak wesprzeć taką osobę? Spłacić kredyt? Nie jest to możliwe. Niepokojące jest też, że pewna grupa jej koleżanek też zaczęła brać kredyty. Ludzie zachowują się zupełnie tak, jakby ktoś te pieniądze za darmo dawał, zapominając, że kiedyś trzeba będzie je oddać z bardzo, bardzo dużym procentem – dopowiada ks. Tuszyński.

Pani nadkomisarz podpowiada, że jeśli chcemy zawrzeć umowę kredytową, zawsze warto mieć obok siebie jakąś osobę zaufaną. Nie na wszystkim musimy się znać. Nie wszystkie „gwiazdki” i ich opis bardzo małym drukiem na dokumentach, które podpisujemy, możemy zauważyć i przeczytać. – Działam w telefonie zaufania „Linia Braterskich Serc”. Policjanci i prawnicy pełnią tam dyżury we wtorki od 18.00 do 22.00. Pod bezpłatnym numerem telefonu 0 800 311 800 można uzyskać odpowiedzi na nurtujące nas pytania – podpowiada Monika Sokołowska.

Nieznajomość zasad, które związane są z kredytami, to niejedyna pułapka, w którą seniorzy mogą wpaść. Pewne firmy, zapraszając na spotkanie, którego głównym celem jest namówienie jak największej liczby osób na zakup oferowanego przez nich towaru, nigdy nie nazwą tego wprost. Przykładowo w skrzynkach pocztowych znajdujemy kolorowe zaproszenie na wykłady, prezentacje, promocje. Bywa, że bonusem do takiego spotkania jest wyjątkowo tania wycieczka czy obiad. I dajemy się namówić. Tak jak pewna pani, która kupiła garnek do gotowania na parze za 2450 zł. Zakupu dokonała podczas prezentacji w hotelu Gromada. Piękny hotel. Pani czuła się dowartościowana przez zaproszenie do takiego miejsca. Kiedy stwierdziła, że to niepotrzebny zakup, przesłała garnek na adres firmy. Teraz bezskutecznie czeka na pieniądze, pomimo kilkunastokrotnych zapewnień telefonicznych, że zostaną jej zwrócone. Podobnych przypadków jest o wiele więcej. Mówiła o nich Dorota Mąkosa- Onuoha, dyrektorka radomskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Warszawie.

Mamy prawo
Kolejna seniorka kupiła zestaw terapeutyczny. Ta transakcja miała miejsce w Młodzieżowym Domu Kultury. Zapłaciła bagatela 1898 zł, a ów sprzęt to materac. Pani skontaktowała się z lekarzem i okazało się, że nie jest to dobry produkt w przypadku jej schorzeń, bo zawiera prawdopodobnie blaszki kobaltowe i kadmowe. Do Inspekcji Handlowej wpłynęła też skarga od pani, która na spotkaniu w Ośrodku Zdrowia kupiła masażer za 1490 zł. W czasie wykładów masowała chore kolano. Po powrocie do domu nie mogła ani stanąć, ani klęknąć. Podjęła decyzję o odstąpieniu od umowy. Sprawa była o tyle poważna, że razem z tym zakupem zawarła umowę kredytową. – To są umowy zawierane poza lokalem przedsiębiorstwa, czyli inne niż te tradycyjne, gdy idziemy do sklepu i nabywamy towar. Mają one szczególną regulację, która pochodzi z dostosowania naszego prawa do prawa unijnego – wyjaśnia pani Dorota. – Mamy dziesięć dni na to, żeby wypróbować nasz zakup, skonsultować się z rodziną, lekarzem albo po prostu bez podania jakiejkolwiek przyczyny zrezygnować z takiej umowy. Niestety, pojawia się tu niebezpieczeństwo i firmy to wykorzystują. Konsument, który chce zrezygnować z nabytego towaru, najczęściej chwyta za telefon i prosi o odebranie towaru i zwrot pieniędzy. Zazwyczaj pracownik firmy namawia wtedy, by się jeszcze zastanowić, że będą za kilka dni w naszej miejscowości i odbiorą towar. I wtedy mija ustawowe dziesięć dni. Tymczasem wystarczy wysłanie listu poleconego i zachowanie dowodu jego nadania. List musi zawierać dokładną informację, że nie chcemy tego towaru i odstępujemy od umowy. Bardzo ważne jest słowo „odstępujemy” czy też „rezygnujemy”, bo w przeciwnym wypadku w firmie mogą uznać, że chcemy towar reklamować.

Towar można trzymać w domu do chwili, aż otrzymamy zwrot pieniędzy. Jest to tzw. ustawowe prawo zatrzymania. Jeśli pieniądze nie wpłyną w ciągu 14 dni, należy wysłać wezwanie do zapłaty. Oczywiście nie musimy wiedzieć, jak się je pisze. Wystarczy przyjść do siedziby Inspekcji Handlowej, która mieści się w budynku Urzędu Miasta przy ul. Żeromskiego 53 w Radomiu lub zadzwonić (48 36 271 21). – Proszę się jednak nie łudzić, że te odstąpienia nic nie kosztują. Trzeba zapłacić za przesyłkę, bo zwrot towaru po odstąpieniu od umowy jest na koszt konsumenta. A jeśli jest to umowa kredytowa, dodatkowo musimy ponieść koszty opłaty przygotowawczej i koszty zabezpieczenia kredytu – wyjaśniała Dorota Mąkosa-Onuoha. – Koszty są zawsze. Już nie wspomnę o nerwach, które w przypadku seniorów są dużo bardziej obciążające niż wartość zakupionego towaru. Chciałabym przestrzec, że są państwo, jako seniorzy, dla wszystkich instytucji, a dla komorników na pewno, wspaniałymi dłużnikami. Z was tak łatwo ściąga się długi. Nie trzeba was nigdzie szukać, a macie rentę czy emeryturę.

Jak podkreślały prelegentki, nie chcą nikogo zniechęcać do żadnej formy zakupów ani brania kredytów. Podpowiadały tylko, że na rynku jest bardzo duży wybór towarów. Każdy zakup powinien być przemyślany. Jeśli ktoś mówi, że jest wyjątkowa okazja, wyprzedaż albo prezentowany produkt ma jakieś szczególne właściwości, chciałoby się powiedzieć: jest aż za dobry i pomaga na wszystkie schorzenia, to powinno nam się zapalić czerwone światło.