Życie w błocie

Beata Zajączkowska

GN 09/2012 |

publikacja 01.03.2012 00:15

Uczepieni butli gazowej wraz z trojgiem dzieci 18 godzin dryfowali z Mindanao na sąsiednią wyspę. Są jedną z ponad 10 tys. filipińskich rodzin, którym 3 miesiące temu tropikalny tajfun Washi zabrał wszystko.

Życie w błocie Beata Zajączkowska Ludzie, którzy stracili swoje domy, od 3 miesięcy żyją na brzegu rzeki

Tajfun spustoszył miasto Cagayan de Oro w połowie grudnia, jednak wciąż trudno się uporać ze zwałami ziemi, którą naniosła woda. W dzielnicy Makasanding było najwięcej strat. – Nie rozumieliśmy, co się dzieje, jednak odruchowo szukaliśmy schronienia na dachu dwupiętrowego budynku – mówi Mari Cristi Garaga. Jej dom to teraz brezentowa płachta rozciągnięta na kilku drewnianych kołkach. Obok stoją taczki, którymi wraz z sąsiadami od tygodni wywożą błoto. – Rząd rzuca ryż i sardynki do obozów dla uchodźców. My dostaliśmy tylko maty do spania. Pomagają jedynie katolickie organizacje – dodaje. Na palenisku przygotowuje obiad dla rodziny. Kilka ryb i garnek ryżu

Kilka metrów dalej Peter Hunter odgrzebuje z błota kolejny dom. Przyjechał tu z Kanady. Wraz z nim w mieście pracuje ponad 40 wolontariuszy obcokrajowców. Żyje tak jak ci ludzie. Głodny, całymi godzinami w błocie. Na koniec dnia musi zadowolić się kąpielą w wiadrze wody. Po przeciwnej stronie drogi kapliczka Matki Bożej Nieustającej Pomocy. To praktycznie jedyne miejsce, które w tej okolicy nie ucierpiało. Pod ikoną dziesiątki zdjęć. Rodziny wciąż mają nadzieję na odnalezienie zaginionych.

Opowieści ocalonych

Oficjalny bilans tajfunu tylko w Cagayan de Oro to 1259 zabitych i 600 zaginionych. Ale właściwie nikt nie wie, ilu ludzi mieszkało w domkach nad rzeką. Ponieważ ginęli całymi rodzinami, nikt ich nie szuka. Nikt się też nie upomina o najuboższych, którzy osiedlali się w tej niebezpiecznej strefie. Im wyżej w górę, tym ziemia droższa. Tereny nad samą rzeką po tragedii zostały uznane za strefę śmierci. Tam życie już nigdy nie wróci. Tajfuny na Filipinach nie należą do rzadkości. Tak wielkiej tragedii można było jednak uniknąć, gdyby służby cywilne odpowiednio wcześniej zaalarmowały ludność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.