Nawigacja z tatą

ks. Sławomir Czalej; GN 10/2012 Gdańsk

publikacja 13.03.2012 05:44

- Amerykanie już dawno doszli do słusznego wniosku, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Ale ma to też skutki wymierne. Otóż jeden dolar zainwestowany w prewencję dojrzałego ojcostwa zwraca się ośmiokrotnie - mówi teolog dr Dariusz Cupiał, założyciel Fundacji Świętych Cyryla i Metodego.

Nawigacja z tatą Ks. Sławomir Czalej/ GN Bliskość ojca powoduje, że dziecko lepiej radzi sobie ze stresem i wykazuje większą empatię.

O tym, że z ojcami nie jest najlepiej, przekonywać nie trzeba. Zapracowani, sfrustrowani, zmuszani do wyjazdu za chlebem za granicę. 3 marca w gmachu biblioteki Uniwersytetu Gdańskiego odbyła się konferencja, która z naukowego punktu widzenia potwierdziła, że zdrowa i szczęśliwa rodzina to nie tylko mama, ale i tata.

Ojcowie wszystkich krajów…

Konferencja w Gdańsku to część większego projektu edukacyjnego (8 konferencji w całej Polsce), zainaugurowanego 23 września 2011 w Senacie RP przez Fundację Świętych Cyryla i Metodego. Sama fundacja ma charakter ekumeniczny, a jedną z płaszczyzn jej działań są uniwersalne problemy związane z ojcostwem. – W równym stopniu dotykają one Amerykanów, Polaków, Ukraińców czy Rosjan – mówi Wojciech Czeronko, prezes fundacji, w której ramach powstała Inicjatywa Tato.Net.

Za kryzys ojcostwa w Polsce w dużej mierze, niestety, odpowiadają media. Obraz ojca w telewizji czy internecie to swoiste oskarżenie za wojny, dyskryminację i nierówności, a także za wszelką patologię rodzinną, pedofilii nie wyłączając. Bardzo często za tak negatywną informacją idą, przemycane mniej lub bardziej dyskretnie, teorie głoszące zmierzch rodziny jako takiej. – W lansowanym poglądzie przedstawia się badania, że heterogeniczni mężczyźni i kobiety wolą podobno konkubinat, wspólne pomieszkiwanie albo związek w ogóle bez dzieci. W języku angielskim nazywa się to dinks, czyli podwójny dochód, zero dzieci – wyjaśnia prof. Kazimierz Korab, kierownik Zakładu Socjologii Wsi SGGW w Warszawie oraz członek rady programowej Tato.Net. Do tego dochodzą pomysły na samotne macierzyństwo kobiet, które nie chcą uznać ojca dziecka, ponieważ widzą w nim zagrożenie dla własnych świadczeń socjalnych. I nikogo to nie dziwi. – Wydaje się, że dzisiaj o status rodziny i małżeństwa walczą już jedynie… homoseksualiści – konstatuje nieco ponurym żartem profesor.

Jednak w myśl znanego przysłowia, że Pan Bóg wybacza człowiekowi zawsze, człowiek czasami, a natura nigdy, smutne owoce braku taty w domu są dosyć łatwe do przewidzenia. – Wystarczy wspomnieć, że 90 proc. prostytutek i kryminalistów nie miało w dzieciństwie dobrego kontaktu z ojcem. Ale nie tylko to! – mówi dr Dariusz Cupiał. Zaskakujące są wyniki innych badań przeprowadzonych w USA, które jednoznacznie wskazują, że ludzie dorastający bez ojca podatni są na wiele chorób. Nie tylko tych związanych z psychiką, ale i „zwykłych”, związanych z sercem czy cukrzycą! Dziecko, które czuje w ojcu oparcie, lepiej radzi sobie ze stresem i charakteryzuje się większą empatią. – Słyszymy nieraz o młodych ludziach, którzy katują zwierzęta, a potem rówieśników czy nawet nauczycieli – dodaje. Kropkę nad i stanowią prowadzone od 30 lat badania Kanadyjczyków, wykazujące, że dzieci o dobrym kontakcie z tatą mają wyższe IQ. A skoro lepiej się uczą, to teoretycznie mają też łatwiej na rynku pracy.

Defekty rozwoju nie wynikają jedynie z faktu, że ojciec bywa alkoholikiem i osobą niedojrzałą emocjonalnie. Wystarczy fakt, że jest po prostu w domu nieobecny. W tej chwili mamy do czynienia ze zjawiskiem eurosieroctwa, które dotyka co czwarte dziecko w naszej ojczyźnie. Ojcowie, którzy nie mogą utrzymać swojej rodziny, pracując w Polsce, wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii, Irlandii i Bóg wie gdzie jeszcze, a liczba kontaktów z dziećmi mierzona jest niejednokrotnie znalezionymi w Internecie promocjami na bilety lotnicze.

Potencjalnie niebezpiecznym i wyraźnie zauważalnym zjawiskiem jest też feminizacja szkół. – Przed wojną, w czasach ministra Grabskiego, istniał niepisany parytet obecności mężczyzn nauczycieli w szkole. Stanowili zwykle połowę kadry – podpowiada prof. Korab. Dzisiaj często jedynym mężczyzną w placówce jest kochany pan woźny. Coś, co dawniej wynikało z tradycji i pewnego wyczucia, współcześnie potwierdzone jest licznymi badaniami naukowymi. Wniosek? Tata, mężczyzna, niezbędny jest i basta!

Genderom stanowcze nie!

Z listu dziecka o ojcu: „Jest 4.30, sobota rano, kiedy dzwoni budzik. Tata dotrzymał obietnicy i zabierze mnie na ryby. Złowimy te duże! Ale nie będzie żadnego łowienia w niedzielę rano. Tata dopilnuje, żebyśmy wszyscy razem poszli do kościoła…”. Najlepszy tata na świecie to taki, który wymaga, ale potrafi też dotrzymywać słowa i rozumie, że nawet małe dziecięce sprawy typu „miś jest chory” należy potraktować z całą powagą. Krótko mówiąc, można powiedzieć: „Nie zawracaj tatusiowi głowy, bo widzisz, że jest zmęczony”, ale można też szybko wziąć misia na pogotowie, zawiązać mu głowę bandażem, pojechać z nim do „szpitala” i zrobić mu zastrzyk. Efekt, że tata będzie „najbardziej superowy” ze wszystkich bohaterów kreskówek, gwarantowany! – Jeden z uczestników naszych szkoleń na Ukrainie powiedział, że najbardziej utkwił mu w pamięci obraz ojca, który wraca zmęczony i spocony z kopalni, zapala górniczą lampkę i czyta swoim synom. Dla nich był to najbardziej wyczekiwany moment każdego dnia – wspomina dr Cupiał.

Niekorzystny klimat wokół ojcostwa, a co za tym idzie, także rodziny, prof. K. Korab upatruje w dominującym w dzisiejszej Europie tandemie socjalistyczno-liberalnym. – Ideologie te przedkładają wartość jednostki nad osobę. Tymczasem jednostki mogą tworzyć wyłącznie społeczeństwo, czyli zbiór jednostek pozbawionych więzi i rywalizujących ze sobą. Wspólnotę, a więc rodzinę i państwo, tworzą jedynie osoby – podkreśla. 2000 lat chrześcijaństwa powodują jeszcze, że wiele osób niejako z przyzwyczajenia – choć w obecnej nomenklaturze już niepoprawnie – mówi, że najmniejszą komórką społeczną jest rodzina. Tymczasem dzisiaj liberalny model rodziny głosi, że stanowi ją zbiór jednostek, z których każda ma tylko prawa bez obowiązków. W takiej „wspólnocie” o konflikt, a co za tym idzie, także szybki rozwód, niezwykle łatwo. – Bez inwestowania, dorzucania do wspólnego ogniska, bez wzajemnego wsparcia rodzina nie przetrwa – grzmiał przedstawiciel filozoficznego nurtu personalistycznego z SGGW w Warszawie. Nie bez znaczenia dla rozpadu rodziny jest ideologia feministyczna stanowiąca swoistą mieszankę liberalizmu z marksizmem. – Ideologia ta, podobnie jak marksizm, odwołuje się do kategorii walki, której pierwszą ofiarą jest mężczyzna i ojciec – dodaje. Odwołanie się do nurtów filozoficznych nie jest tylko akademicką dyskusją, bo pomyłki na tym polu mogą oznaczać dramat milionów osób. – Przypomnę tylko, że „rewolucja ’68 roku” została wyprowadzona z uniwersytetów – zauważa prof. Korab.

Jednym ze sposobów leczenia tego, co w myśleniu o ojcostwie i rodzinie chore, jest odwołanie do klasyków i sprawdzonych wzorców. W kanon nauczania personalistycznego wpisuje się nauczanie o ojcostwie kard. Karola Wojtyły. – Myślę, że ojcowie potrzebują przebudzenia! Bo jeżeli tata rozmawia z dzieckiem średnio 7 minut dziennie, a przed telewizorem spędza nawet i 5 godzin, to jest to fakt przerażający. Choć nie jest to lektura łatwa, polecam każdemu „Promieniowanie ojcostwa” – mówi s. Kinga Anna Wilk, franciszkanka Rodziny Maryi, kończąca magisterkę o ojcostwie w nauczaniu Jana Pawła II w gdańskim Ateneum.

Moim zdaniem

Ks. Sławomir Czalej

Sprowadzanie kryzysu rodziny do efektu „zagubienia” ojca albo upatrywanie w nim przyczyny wzrostu agresji wśród dzieci i młodzieży wydaje się pewnym uproszczeniem. Chyba w ogóle jesteśmy słabsi i brakuje nam zdrowego rozsądku. No bo dlaczego kiedyś, choć w domach bywało biedniej, a ojciec też musiał pracować często do późna, nikt nie myślał o wynikach badań, terapiach, szkoleniach etc.? Sam pamiętam, jak mój ojciec wyjechał w rejs na ponad rok i wyznaczył mnie na pomocnika mamy, a ona – moje zbyt „dynamiczne” relacje z siostrą – rozwiązywała – wiem, jestem przewrotny – dosyć szybko i skutecznie za pomocą ścierki. Na szczęście były to czasy, kiedy nie wiedzieliśmy, że tym samym jesteśmy bliscy patologii, obciachowi i że powinniśmy przejść jakąś terapię…