Cuda na patyku

Agnieszka Napiórkowska; GN 16/2012 Łowicz

publikacja 24.04.2012 06:38

Najważniejsze jest, żeby rodzice pozwolili swoim pociechom pójść na całość.

Cuda na patyku Agnieszka Napiórkowska/ GN Skupienie Amelki udziela się wszystkim uczestnikom.

W trzech wsiach leżących w powiecie rawskim – w Boguszycach, Kurzeszynie i Pukaninie – z powodzeniem funkcjonują tzw. grupy zabawowe. Powstały dzięki współpracy gminy z Fundacją Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego. Obecny projekt jest powrotem do spotkań, które sprawdziły się dwa lata temu. Zajęcia w formie warsztatów prowadzone są dla rodziców i dzieci w wieku od 6 miesięcy do 3 lat. Podczas trzech godzin rodzice uczą się nowych form zabawy ze swoimi pociechami. Pomysł zaczerpnięty został z krajów anglosaskich. Grupy zabawowe, tworzone przez rodziców przy wsparciu pedagogów, umożliwiają dzieciom dostęp do edukacji przedszkolnej wszędzie tam, gdzie nie ma przedszkoli lub jest ich zbyt mało.

Tulipany i szybki obiad

W kolorowej sali grupy „0” w Boguszycach, gdy jej mury opuszczają pięciolatki i sześciolatki, zabawki, książki i przybory szkolne nie idą spać. Ich drugi etat rozpoczyna się wraz z przyjściem maluchów mających co najwyżej trzy lata. Pod opieką rodziców, dziadków, a nawet sąsiadów przez trzy godziny bawią się i z różnych materiałów tworzą swoje pierwsze arcydzieła.

Przy małym kolorowym stoliku z 3-letnią Nadią siedzi Anna Smyczek. Obok niej Monika Kotyniak i 2,5-letnia Maja. Jest też Justyna Dzikowska z Leną i Igorem. Skupionym rodzicom i maluchom uważnie przygląda się Amelka, która przyszła tu ze swoją babcią Krysią. Wycięte z pudełek po jajkach tulipany zaczynają nabierać wyglądu kwiatka. Dzięki zapałowi dzieci zyskują niespotykane w naturze kolory. Jedne są szaro-brązowe, inne niebiesko-czerwono-żółte. Zdarzają się też jednokolorowe, ale tych jest zdecydowanie mniej. Gdy tylko wyschną, zostanie im dorobiona łodyga z wykałaczki i zielone bibułkowe listki. Każdy z nich ma w sobie „to coś”, co czyni go wyjątkowym. No i ten zachwyt małych artystów, którzy – ubrani w foliowe fartuchy – malując kwiatki, z rozmachem pokolorowali sobie także włosy, ręce, nosy i ubrania!

– Mamo, zobacz, jaki piękny jest mój kwiatek! Ładniejszy od twojego. Na płatkach namalowałam takie specjalne kreski – mówi z zachwytem Nadia Smyczek. – Masz rację, jest wyjątkowy – natychmiast reaguje pani Anna. Pochwały od mamy zbiera także Igor, który całą kartkę papieru ozdobił kolorowymi pieczątkami z kartofla. Jego siostra zaś, nie mając ochoty na rozwijanie talentów plastycznych, przeniosła się do kącika, gdzie stoi kuchnia. Zanim wszyscy skończą pracę przy tulipanach, ona zdąży „ugotować” obiad. Za zmianą zainteresowań uczestników zajęć trudno nadążyć. Uśmiechnięte i rozbawione, pod czujnym okiem opiekunów i przy wsparciu Małgorzaty Sokołowskiej – animatora zabawowego co chwila zaskakują swoich rodziców nie tylko umiejętnościami, ale także szybkim nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami.

Nie boj się, mamo!

– Jak tylko dowiedziałam się o zamiarze utworzenia grupy, od razu się zapisałam – mówi Anna Smyczek. – Nadia nie ma młodszego rodzeństwa, dlatego chciałam zobaczyć, jak będzie sobie radziła w grupie rówieśniczej. Spodobało mi się, że w zajęciach uczestniczymy razem, że mogę przez cały czas obserwować ją i całkowicie być dla niej. W domu zawsze jest coś do zrobienia, a tu mamy czas dla siebie. Razem zrobiłyśmy już ramkę na zdjęcia, bawiłyśmy się kolorowym ryżem i wspólnie nauczyłyśmy się piosenki – opowiada pani Anna.

Zajęciami zachwycona jest też Justyna Dzikowska, która nie przypuszczała, z jak wielu rzeczy, a nawet produktów można przygotować dla dzieci atrakcyjne zabawki. – W domu zawsze miałam opory, by dać dzieciom do ręki nożyczki czy nawet ryż, kaszę, groch. Bałam się, że zrobią sobie krzywdę. Trudniej było też wygospodarować czas tylko na zabawę. Nieraz żartowałam z mężem, że – tak jak on – nie potrafię budować, rysować i świetnie się bawić. Spotkania w grupie zabawowej traktuję jak korepetycje – mówi z uśmiechem pani Justyna. Podobnego zdania jest też Monika Kotyniak. Obserwując Maję, poznaje kolejne jej zainteresowania. – Do tej pory myślałam, że najbardziej lubi malować i tańczyć oraz opiekować się swoimi lalkami. Tu odkrywam inne jej pasje – przyznaje pani Monika.

Wśród grupy opiekunów zadowolonych z twórczości i dobrej zabawy dzieci jest Krystyna Rosa, która opiekuje się wnuczką Amelką. – Gdy patrzę na różne pomysły, jakie się tu pojawiają, przypominają mi się dawne czasy, kiedy to o zabawkach wiele dzieci mogło tylko pomarzyć. Mimo to potrafiły świetnie się bawić byle czym. Zamiast bębenków były pokrywki od garnków i łyżka drewniana. Z włóczki i materiału powstawały lalki, a z kawałka drewna – pistolety. Tu jest podobnie. Zabawy, które podobają się Amelce, powtarzamy w domu. Wówczas uczestniczy w nich także jej starszy brat Maks. Opieka nad wnukami to prawdziwa frajda i powrót do młodości – mówi Krystyna Rosa.

Umorusane i szczęśliwe

Animatorem we wszystkich trzech grupach zabawowych jest Małgorzata Sokołowska. To dzięki jej pomysłom dzieci i ich mamy na nudę nie mogą narzekać. – Przez cały czas staram się zachęcać rodziców do aktywności. Przyjmuję zasadę, by za każdym razem zrobić coś z niczego. Wszystkie materiały każdy rodzic ma zazwyczaj pod ręką. Przy odrobinie wyobraźni rolki z papieru toaletowego, pudełka, folia bąbelkowa czy nawet gazety mogą być świetnym materiałem do zabawy. Bardzo lubię wykorzystywać również groch, ryż, kaszę czy krochmal. Najważniejsze jest tylko to, by rodzice pozwolili swoim pociechom pójść na całość. By nie zwracali uwagi na to, że się brudzą czy że robi się bałagan. Z przypadkowo rozsypanej mąki można, zanim się ją zamiecie, zrobić na chwilę plac budowy, na który wjadą dziecięce spychacze – tłumaczy M. Sokołowska.

Tak zorganizowane zajęcia to – jak podkreślają wszystkie mamy – strzał w dziesiątkę. Nie ma się co dziwić, że na brak zainteresowania organizatorzy nie mogą narzekać. – Nie spodziewaliśmy się aż takiego odzewu ze strony rodziców – przyznaje Joanna Ornafa, bibliotekarka, odpowiedzialna za stworzenie grupy w Boguszycach. – Zainteresowanie naszą grupą zabawową, w ramach której ma się odbyć 12 spotkań, pokazało, jak wielu rodziców stawia na rozwój swoich dzieci. Do niektórych z propozycją docierałam osobiście, inni dowiedzieli się o niej z ogłoszeń w prasie, z gminy bądź pocztą pantoflową. Łącznie zgłosiło się 25 osób – wyjaśnia J. Ornafa, która podkreśla, że rodzicom mieszkającym na wsi znacznie trudniej jest zorganizować dzieciom czas. Tu nie ma wystarczającej liczby wolnych miejsc w przedszkolu, nie ma kina, placów zabaw czy basenu. Dlatego tym bardziej cieszy pomysłowość gminy, otwartość dyrektora Zespołu Szkół  Ogólnokształcących Krzysztofa Czecha, który udostępnił salę.

Po zakończonym projekcie rodzice sami zdecydują, co robić dalej. Czy powrócić do swoich domów i uznać, że małemu dziecku najlepiej jest na własnym podwórku, czy może ukończyć szkolenie prowadzone przez Fundację Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego, które pozwoli rodzicom na samodzielne prowadzenie grupy.