Plener +

Ks. Rafał Olchawski; GN 30/2012 Lublin

publikacja 16.08.2012 07:00

Przyjeżdżam na te spotkania już od 10 lat. Czuję się tu jak w rodzinie, do której wracam i za którą tęsknię – mówi Ewa Piasecka-Kudłacik, artystka z Warszawy.

Plener + Grzegorz Gwardiak/ GN Prace wykonane przez dzieci również można podziwiać na wystawie.

Plener +   Gdy zaczynałam pracę w GOK-u w Rejowcu, przestrzeń kulturalna była niezagospodarowana, co dawało mi dużą swobodę działania. Wówczas było to województwo chełmskie i pieczę nad nami sprawował Wojewódzki Ośrodek Kultury. Przy wsparciu pani Teresy Chomik-Kazarian, znanej na naszym terenie malarki, udało się zorganizować imprezę wyższej rangi. Tak ją nazywam, ponieważ plener malarski w małej gminie to niecodzienne wydarzenie, a dziś to prawdziwa perełka w tych okolicach – zaznacza Dorota Łosiewicz, dyrektor GOK-u w Rejowcu.

– 20 lat temu w spotkaniach brało udział 12–13 osób. Gdy wybudowano u nas szkołę z internatem, na plenerze zaczęło pojawiać się więcej uczestników. W ostatnim wzięło udział 24 artystów. Tegoroczne warsztaty zorganizowaliśmy przy wsparciu Związku Artystów Plastyków Oddział Warszawski, który zgłosił chęć współpracy z nami, gdyż wielu plastyków przyjeżdża ze stolicy i bardzo ceni sobie ten czas – dodaje p. Dorota.

Mleko od kozy

– Początki były bardzo trudne, zainteresowanie miejscowych – znikome. Na wernisażu kończącym plener pojawiało się kilka osób. Teraz jest tłum ludzi. Kupują obrazy, zamawiają portrety dzieci, chcą, by artyści uwiecznili ich domy – mówi pani dyrektor. Gdy plastycy pojawiają się w Rejowcu i jego okolicach, od razu są rozpoznawani i mało kto mija ich obojętnie. – Rysowałam w upale jedną ze starych zagród. Starałam się oddać ten żar panujący wokół obiektu. Nagle zbliżył się do nas jakiś pan. Zaprosił mnie i męża do swoich zabudowań. Zachwyciła mnie tam stara piwniczka, którą bardzo szybko nakreśliłam. Pan poczęstował nas zimnym mlekiem od kozy. Sympatyczne spotkanie – mówi Ewa Piasecka-Kudłacik.

Mąż pani Ewy, Kazimierz Kudłacik, towarzyszący jej zawsze na plenerach, dodaje: – Ludzie rozpoznają nas, kłaniają się, pamiętają nasze imiona – to bardzo miłe. Okolice Rejowca to przede wszystkim cudowna natura. – Kiedy przyjechałem tu pierwszy raz trzy lata temu, byłem bardzo zmęczony podrożą i zdenerwowany. Powędrowałem wśród wierzb, zieleni, a przed oczami stanęła mi mała wioska koło Pińska, rodzinne strony mojej mamy. Złe emocje odeszły w niepamięć, a wrócił spokój. U nas już takiej przyrody nie ma. Została zniszczona przez melioracje i inne działania człowieka – zaznacza Edward Gałustow z Witebska na Białorusi. – Często spacerowałam wąską ścieżką wzdłuż pachnącej i kolorowej łąki, aż wreszcie ją namalowałam – mówi Małgorzata Bogucka ze Środy Śląskiej.

Na temat

Plener jest częścią większego wydarzenia, związanego z obchodami rocznicy powstania wsi Wereszcze Małe. – Spotkania miały zawsze temat przewodni. Tym razem jest to wioska założona 460 lat temu przez Mikołaja Reja. Artyści w swoich pracach mają za zadanie nawiązać do jej zabudowy, historii, przyrody – tłumaczy p. Dorota. Plastycy odwiedzili osadę i zapoznali się z architekturą, pejzażem tego miejsca.

– Lubię do tematu podchodzić od strony historycznej. Pani z Koła Gospodyń Wiejskich pokazała nam kilka starych fotografii, poznaliśmy ciekawe fakty z historii wioski. Zaprezentowałam w swoich pracach kobiety w dawnych ubiorach, nawiązałam również do tradycyjnych pasiastych strojów – zaznacza Małgorzata Bogucka. – Skupiłam się na starych budynkach. Starałam się uchwycić przemijanie. Chciałam oddać nie tylko starość budowli, ale i ich wdzięk – zaznacza p. Ewa Piasecka-Kudłacik. Edward Gałustow, plastyk z Witebska, zwrócił uwagę na przepiękne wereszczyńskie sosny. Prace uświetnią przygotowywaną na przełomie września i października sesję popularnonaukową na temat wioski. Projekt uwieńczy książka opisująca historię wsi.

Mali i duzi

– Nasze spotkania pozwalają plastykom na doskonalenie swojego warsztatu, wymianę doświadczeń – mówi p. Dorota. Artyści zwracają szczególną uwagę na dobrą atmosferę, zachęcającą do pracy. – Nie ma zazdrosnych spojrzeń, niezdrowej rywalizacji, konkurencji o to, kto jest lepszym, a kto gorszym artystą. Jest życzliwa współpraca – zaznacza Klara Stolp, plastyk z Grudziądza. Spotkania wydały owoce również w samym Rejowcu. – Zawiązała się grupa ośmiu artystów amatorów. W ciągu roku szkolą się pod opieką instruktora, którym jest p. Grzegorz Gwardiak. Podczas wakacyjnych warsztatów mają możliwość wyboru mentora i doskonalenia pod jego okiem swoich umiejętności – tłumaczy dyrektor GOK-u. Plener odbył się w dniach od 2 do 13 lipca, natomiast od 3 do 9 lipca artyści prowadzili zajęcia plastyczne dla dzieci. – W ramach programu antyalkoholowego i antynarkotykowego uzyskaliśmy pieniądze na materiały i posiłek dla dzieci – mówi Grzegorz Gwardiak, instruktor, plastyk. Pomysł na pracę z najmłodszymi zrodził się z faktu, że większość dzieci w tym regionie w wakacje nigdzie nie wyjedzie z powodu braku środków finansowych. Dlatego pracownicy GOK-u postarali się, by w czasie pleneru dzieci miały w nim swój udział. – Już po raz trzeci prowadziłem zajęcia z wycinanki poleskiej i białoruskiej. Pokazywałem maluchom kilka chwytów, a one same kombinowały, szukały rożnych rozwiązań – mówi p. Edward z Witebska. – Jestem przyzwyczajona do pracy z dziećmi. Tutaj prowadziłam zajęcia z najmłodszą grupą. Może są najtrudniejsze do opanowania, ale ich prace najbardziej mnie fascynują, ponieważ mają w sobie mnóstwo fantazji, a zarazem są proste. Do takiej sztuki dążą dorośli malarze – zaznacza Małgorzata Bogucka.

Wśród sześćdziesięciorga dzieci opiekunowie dostrzegają wiele talentów. – Mamy w grupie dziewczynkę z drugiej klasy szkoły podstawowej, która świadomie używa perspektywy, to niewątpliwie oznaka zdolności – mówi Grzegorz Gwardiak.