Elitarne inaczej

Karol Białkowski; GN 39/2012 Wrocław

publikacja 05.10.2012 07:00

Szkoły katolickie, które oferują naukę tylko dla chłopców lub tylko dla dziewcząt, cieszą się ogromną renomą i wysokim poziomem nauczania – zwłaszcza w krajach anglosaskich. Na Dolnym Śląsku jest kilka takich placówek.

 Chłopcy z Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego mogą skorzystać m.in. z zajęć przysposobienia wojskowego ks. Rafał Kowalski Chłopcy z Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego mogą skorzystać m.in. z zajęć przysposobienia wojskowego

Do pierwszego dzwonka lekcyjnego pozostało 10 minut. Dwa rzędy ubranych jednakowo dziewcząt stoją prawie równo w sali gimnastycznej. To nie szkoła przetrwania, ale początek lekcji w liceum sióstr urszulanek. Jeszcze tylko modlitwa, ogłoszenia i rozpoczną się zajęcia. Są głosy, że szkoły jednopłciowe to relikt przeszłości, ale wyniki edukacyjne osiągane przez uczniów i uczennice tych placówek zdają się zaprzeczać tej opinii. Wielu naukowców podkreśla ponadto, że chłopcy i dziewczęta rozwijają się w różnym tempie. Można z tego wysnuć wniosek, że wręcz powinni się uczyć osobno.

Większa skuteczność

Siostra Blandyna Boch, dyrektorka wrocławskiego Gimnazjum i Liceum Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej, zwraca uwagę na specyficzny klimat panujący w prowadzonej przez nią placówce. – Nie wartościujemy, czy jest on lepszy, czy gorszy od szkół koedukacyjnych, jest po prostu inny – mówi. Na czym polega ta wyjątkowość? Siostra dyrektor uważa, że jest to związane z zainteresowaniami i relacjami, jakie zachodzą wśród dziewcząt w określonym wieku. – Może czasem brakuje konfrontacji z chłopcami, ale zawsze się do nich odwołujemy, bo nasze wychowanki poza szkołą mają przecież kontakt z płcią przeciwną. Dzięki temu, że w szkole są we własnym gronie, mogą wyrażać swoje opinie bez skrępowania, co nie zawsze jest możliwe w grupach mieszanych – tłumaczy. Zwraca również uwagę na jeszcze jeden pozytywny aspekt szkoły żeńskiej.

– Nauczycielom łatwiej jest prowadzić grupę jednorodną i tłumaczyć im kwestie związane z dorastaniem. Dzieje się tak ze względu na to, że rozmowy dotyczą problemów konkretnej grupy. Podobne zdanie wyraża ks. Jan Adamarczuk, dyrektor szkoły męskiej, jaką jest Katolickie Liceum Ogólnokształcące im. bł Edmunda Bojanowskiego w Henrykowie. Edukacja jest łatwiejsza ze względu na możliwość dostosowania nauczania do potrzeb grupy. – Chłopcy i dziewczęta różnią się nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie i dojrzałością społeczną. Inne są też zainteresowania i zapotrzebowania – mówi. Siostra Blandyna Boch dodaje jeszcze, że ważną kwestią jest możliwość skupienia się na pracy w czasie zajęć lekcyjnych. – Poprzez jednopłciowość unikamy zbędnych rozproszeń, które zwłaszcza w okresie dorastania są dla młodych chłopców i dziewcząt trudne do opanowania. To pozwala poświęcić większą uwagę nauce, co przynosi lepsze efekty – tłumaczy.

Wychowanie do wolności

Sytuacja jest inna w szkole podstawowej, która powstała ledwie kilka tygodni temu. Jest ona niewątpliwym fenomenem – to pierwsza podstawówka dla chłopców we Wrocławiu. – Tym, co nas wyróżnia, jest bardzo ścisła współpraca z rodzicami w wychowaniu uczniów – mówi Andrzej Dunajski, dyrektor Społecznej Szkoły Podstawowej dla chłopców „Iskry”. Placówki tego typu powstają w Polsce od 2004 r. Podstawą ich działania jest powołanie przez zainteresowanych rodziców stowarzyszenia, które jest organem prowadzącym szkołę. – Metoda, na której się opieramy, jest stosowana w wielu krajach. Na świecie jest około 500 tego typu szkół. Nasz projekt ma dwa komponenty: edukacyjny – oparty na minimum programowym MEN, i wychowawczy – dodaje A. Dunajski. Dyrektor podkreśla, że przedmiotem wytężonej pracy z chłopcami jest pomoc w nabywaniu dobrych nawyków – porządku, męstwa, sprawiedliwości, dobrego wykorzystania czasu itp. Zaznacza przy tym, że podobne programy są realizowane w szkołach żeńskich, ale w inny, dostosowany do ich potrzeb sposób.

Dlaczego stowarzyszenia zakładają osobne placówki dla dziewcząt i chłopców? – Dziewczęta rozwijają się szybciej i – jak mówią badania – już wieku 8 lat pod względem społecznym o ok. 2 lata wyprzedzają swoich rówieśników. Chłopcy natomiast potrzebują więcej ruchu, krócej mogą koncentrować uwagę i wymagają innej motywacji do nauki. Oczywiście, mogą wykonać tę samą pracę co dziewczęta, ale trzeba im ją inaczej zorganizować. Zróżnicowanie szkół umożliwia dostosowanie metod edukacyjnych i wychowawczych do danej grupy uczniów – tłumaczy dyrektor szkoły „Iskry”. U progu działalności w placówce powstała jedna klasa, w której wiedzę zdobywa 12 chłopców. Jak zapowiada A. Dunajski, w przyszłym roku planowane są kolejne grupy. – Szkoły takie jak nasza powstają, zaczynając od jakiegoś poziomu edukacyjnego i potem rosną wraz z uczniami. My zaczęliśmy od II klasy, a w przyszłym roku chcemy rozbudować naszą ofertę tak, by powstały klasy I–III – zapowiada. Dyrektor podkreśla, że choć program wychowawczy opiera się na antropologii katolickiej, do szkoły mogą uczęszczać dzieci rodziców o innym światopoglądzie. – Naszym celem jest pomóc rodzicom w wychowaniu szczęśliwych i wolnych ludzi. Chcemy, by nasi wychowankowie potrafili odpowiedzialnie korzystać ze swojej wolności – mówi.

Wysoki poziom gwarantowany

Poza zajęciami wynikającymi z podstawy programowej uczniowie wymienionych szkół korzystają z dodatkowej formacji. – Ważne jest odwołanie do wartości chrześcijańskich. Jasno stawiamy uczennicom nasze wymagania dotyczące prawości i uczciwości. Zachęcamy je do pracy nad cechami charakteru, których oczekujemy od chrześcijanina i człowieka świadomego swojego wiary, zachowania i dojrzewania. Uczymy, że mają prawo do błądzenia, do potknięć, ale muszą pamiętać, do czego mają dorosnąć – mówi s. Blandyna Boch. Podobnie jest w liceum w Henrykowie. – Dodatkowo przez 10 lat naszego doświadczenia zorientowaliśmy się, że warto dać naszym uczniom coś więcej, zaproponować konkretny kierunek rozwoju. Stąd klasy o nietypowych specjalnościach: wojskowej, ratownictwa medycznego oraz grafiki komputerowej – mówi ks. J. Adamarczuk.

Dyrektorzy wszystkich wspomnianych wyżej placówek podkreślają, że nie oczekują elitarnego postrzegania swoich szkół. Andrzej Dunajski zwraca uwagę, że w żaden sposób nie selekcjonuje się tutaj uczniów, a bardzo dobre rezultaty edukacyjne osiąga się dzięki programowi wychowawczemu, realizowanemu w ścisłej współpracy z rodzicami. Poziom edukacyjny jest rzeczywiście imponujący. Ks. Adamarczuk zwraca uwagę, że w poprzednim roku szkolnym maturę zdali wszyscy uczniowie klas trzecich liceum w Henrykowie. Absolwentki gimnazjum i liceum sióstr urszulanek dostają się bez większych problemów na studia wszystkich, nawet tych najbardziej obleganych kierunków. Siostra Blandyna Boch zwraca jednak uwagę, że nie ma dobrego klimatu dla funkcjonowania szkół jednorodnych płciowo. – Od dwóch lat mamy spadek liczby chętnych. Dlaczego? Ten problem jest złożony. Nie ma mody na edukację w tej formie. Dziewczyny muszą naprawdę się odważyć, żeby oprzeć się środowisku – mówi i dodaje, że opinia na temat czasu spędzanego na modlitwie, rygoru czy jakichś niestworzonych oczekiwań jest kuriozalna i nie ma pokrycia w rzeczywistości.

Tymczasem w Katolickim Liceum w Henrykowie rekrutacja jest na takim samym poziomie od kilku lat. – Na pewno już na starcie szkoły tylko dla dziewcząt czy tylko dla chłopców z racji jednopłciowości mają ograniczoną grupę odbiorców. Zawęża się ona dodatkowo ze względu na to, że jesteśmy szkołą katolicką, a więc musimy zwracać uwagę na pewne zasady – mówi ks. J. Adamarczuk. Mimo to ilość chętnych do nauki w Katolickim Liceum w Henrykowie się nie zmienia. – W tym roku do klas pierwszych zostało przyjętych 40 chłopców Nie narzekamy na brak popularności, ale przyszły takie czasy, że ze swoją ofertą musimy wyjść na zewnątrz i pokazać się – dodaje.

Inne spojrzenie

Ks. Jerzy Babiak, dyrektor Salezjańskiego LO we Wrocławiu

– Można oczywiście dyskutować na temat sensowności koedukacji i podkreślać zalety szkół, które z niej rezygnują. Kierując placówką koedukacyjną, siłą rzeczy dostrzegam jednak więcej korzyści płynących z tego typu modelu. Psychologia rozwoju człowieka wskazuje na to, że dorastanie w środowisku pełnym jest zdecydowanie korzystniejsze. Mówię tu o kształtowaniu relacji między kobietą i mężczyzną, od których nigdy nie uciekniemy. Tę postawę w dzisiejszym świecie trzeba cały czas dobrze modelować. Szkoła koedukacyjna stwarza do tego bardzo dobrą okazję. Nauczyciele i wychowawcy mają niemalże w każdej chwili możliwość korygowania wzajemnych zachowań między chłopcami i dziewczętami. Wydaje mi się, że jest to zdecydowanie ważniejszy argument niż to, że możliwość percepcji intelektualnej u uczniów płci męskiej i żeńskiej jest inna i łatwiej tłumaczyć zagadnienia naukowe w zespołach jednorodnych. Musimy zadać sobie pytanie, czy teraz, w XXI w., kiedy jest takie bardzo mocne zawirowanie wokół rodziny i kryzys populacji, powinniśmy dzielić uczniów ze względu na płeć. Jestem przekonany, że dobry dydaktyk poradzi sobie z tłumaczeniem różnych zagadnień w grupie mieszanej, a trudne sytuacje w relacjach między chłopcami a dziewczętami, do których dochodzi, pozwalają nam odpowiednio zareagować i pewną postawę przemodelować. Nie dostrzegam minusów nauczania w szkołach koedukacyjnych.