Polska mocarstwem?

Piotr Legutko

GN 50/2012 |

publikacja 13.12.2012 00:15

W jakości kształcenia wyprzedzamy Niemcy, Francję, a nawet USA. Prawda to czy tylko statystyka?

 Z raportu Pearsona wynika, że polska szkoła uczy coraz lepiej, a odsetek osób ze średnim wykształceniem na rynku pracy jest u nas największy henryk przondziono Z raportu Pearsona wynika, że polska szkoła uczy coraz lepiej, a odsetek osób ze średnim wykształceniem na rynku pracy jest u nas największy

Raport firmy Pearson „Krzywa uczenia”, przygotowany na zlecenie „The Economist”, wywołał w Ministerstwie Edukacji euforię. I trudno się dziwić. 14. miejsce w światowym rankingu robi wrażenie. Zwłaszcza gdy opozycja nie zostawia suchej nitki na reformie programowej, a rodzice podejmują głodówki w obronie polskiej szkoły. Krystyna Szumilas nie oparła się więc pokusie wygłoszenia komentarza, że „to dowód na właściwy kierunek zmian wdrażanych w polskiej oświacie”. W końcu fakty nie kłamią. Ale też nie mówią wszystkiego o jakości tych zmian.

Idziemy w górę

Raport jest kompilacją danych z trzech źródeł: badania PISA, które sprawdza umiejętności 15-latków w czytaniu ze zrozumieniem, matematyce i naukach przyrodniczych; PIRLS – sprawdzającego poziom 10-latków, oraz TIMSS – porównującego sprawność 15-latków w praktycznym wykorzystaniu wiedzy z nauk ścisłych. Wszystkie badania prowadzone były w krajach OECD. Wzięto także pod uwagę ogólny poziom wykształcenia społeczeństwa, liczony na podstawie odsetka osób z wykształceniem średnim i wyższym. Wszystko więc wygląda poważnie, a ranking ma solidne podstawy. Odpowiedzialny za raport sir Michael Barber (bliski współpracownik byłego brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira) w licznych komentarzach zwracał uwagę na wysoką pozycję Polski, która nie jest dla niego zaskoczeniem. Od kilkunastu lat idziemy w edukacyjnych rankingach ostro w górę, zwłaszcza w badaniach sprawdzających czytanie ze zrozumieniem. W 2000 r. mieliśmy w tej konkurencji 25. pozycję, a w ostatnim badaniu PISA (2009) już 15. Gorzej jest z liczeniem i czytaniem wykresów. Ale na nasze wysokie notowania największy wpływ ma przede wszystkim ogromna liczba młodych ludzi zdobywających maturę. Okazuje się, że Polska ma dziś największy odsetek osób z wykształceniem średnim (ISCED 3) na rynku pracy, bo aż 68 proc. Niemcy mają ich 59 proc., a pierwsza w rankingu Finlandia 47 proc.

Niekonieczność czytania

Statystycznie wyglądamy więc znakomicie. Ale jak wiadomo, odpowiednio żonglując danymi, można obraz rzeczywistości równie dobrze rozjaśnić, jak i zaciemnić. Zwłaszcza gdy porównuje się bardzo różne systemy edukacyjne. Z liczb i procentów nie wynika też, co za nimi stoi. Weźmy choćby nasz skok w rankingu czytania ze zrozumieniem. Został on okupiony testomanią obowiązującą w szkołach wszelkiego typu. Uczy się już wyłącznie pod takie badania jak PISA, podobnie mierzy się kompetencje po gimnazjum i na maturze. Nasze dzieci czytają z większym zrozumieniem, ale wyłącznie urywki i fragmenty tekstów, i to „pod klucz”, zaś czytelnictwo lektur powoli znika z programów. Sukces w rankingach OECD ma więc swoją cenę. Inaczej też wygląda nasz awans, gdy uświadomimy sobie, że jest on prostą konsekwencją wydłużenia o rok ogólnokształcącej ścieżki edukacyjnej dla całej populacji. Skoro w 2000 r. badano „kohortę” (termin fachowy) 15-latków, w której co trzeci uczeń chodził do zawodówki, zaś w 2003 r. i w następnych pomiarach już wszyscy badani byli uczniami gimnazjum, poprawa wyników średniej krajowej była co najmniej oczekiwana, jeśli nie gwarantowana. W tym sensie pani minister może faktycznie powiedzieć, że „słuszną linię ma nasza władza”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.