Zawsze za małżeństwem

Justyna Tylman; GN 1/2013 Koszalin

publikacja 12.01.2013 05:15

- Przechodziliśmy kryzys. Nie wiedziałam, jak się potoczy nasze małżeństwo, ale zawierzyłam Bogu. Powiedziałam, że jeśli mąż jeszcze żyje, to nadal jest szansa – mówi Beata Wijas.

Wijasowie prawie w komplecie Justyna Tylman Wijasowie prawie w komplecie

Państwo Wijasowie mieszkają w Białogardzie. Są małżeństwem od 23 lat. Ten czas dzielą na dwie równe części. W szczęściu i niedoli – Przez 12 lat miałem problem, który niszczył moją rodzinę, a ja nie zdawałem sobie z tego sprawy – mówi pan Mirosław. Mąż pani Beaty jest zdiagnozowanym alkoholikiem i pracoholikiem. Próbował się ratować sam – bezskutecznie, bo jeden nałóg zagłuszał drugim. Małżeństwo stanęło na rozdrożu. Nie pomagały prośby, bo pan Mirek wiedział lepiej, jak ma postępować. – Bywały momenty, że nie byłam pewna, czy mąż jeszcze żyje – wspomina pani Beata. Dopiero dramatyczne doświadczenia życiowe pomogły mu w podjęciu decyzji o leczeniu. Miał wtedy 34 lata.

– Mam wrażenie, że przespałem połowę swojego życia, ale jestem wdzięczny Beacie, że tyle na mnie czekała – mówi pan Mirek. Mimo że wtedy nie należał do żadnego ruchu kościelnego, kiedy nadarzyła się okazja pomocy w Roli siostrom ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej, zgłosił się na ochotnika. – Dostałem tępą siekierę i poproszono mnie o uporządkowanie terenu wokół pobliskiego krzyża. Karczowałem te krzaki z ogromną złością, ale zawsze tyłem do krzyża, nie śmiałem spojrzeć na Jezusa – wspomina pan Mirek. Gdy wyszedł z ośrodka leczenia uzależnień, razem z żoną zaczęli pracować nad swoim związkiem i relacjami z Bogiem. Chociaż nie od razu.

– Minęły trzy lata zanim dostaliśmy propozycję formacji w Domowym Kościele. Idąc na pierwsze spotkanie, nie wiedzieliśmy, co nas czeka, ale nie mieliśmy nic do stracenia – mówi pani Beata. Ta forma na tyle ich wciągnęła, że zostali na dłużej. Po trzech latach mieli za sobą „jedynkę”, „dwójkę” i „trójkę” – czyli wszystkie stopnie formacji. – Czerpiemy garściami z tego, co daje nam Domowy Kościół. Uczestniczymy w rekolekcjach, od jakiegoś czasu pomagamy jako animatorzy, bo chcemy podzielić się tym, przez co sami przeszliśmy – wyjaśniają. Każde wakacje to wspólne wyjazdy formacyjne, bo jak sami przyznają, w Domowym Kościele mogą normalnie funkcjonować i zbliżać się do Boga. – Poszerzają się nasze horyzonty, poznajemy nowych ludzi, którzy podobnie jak my chcą, aby ich małżeństwo było pełne Boga – wyjaśnia pani Beata. Jako animatorzy realizują się we wspólnych zadaniach. – Razem to nam nawet tapetowanie nie wychodzi, żeby nie ryzykować trwałości związku remont powierzyliśmy fachowcom, ale na rekolekcjach jesteśmy zespołem, który świetnie się uzupełnia – dodaje pan Mirek.

Wzrastanie w Bogu wymaga poświęcenia swojego czasu, a także konsekwencji, bo Zły cały czas przeszkadza. – Bardzo często przed wyjazdem na rekolekcje piętrzą się problemy. Mieliśmy nawet sytuację, że w drodze na beatyfikację Jana Pawła II do Rzymu pękła nam opona – wspomina pan Mirek. Nie poddają się jednak, o pomoc modlitewną prosząc siostry z Bornego Sulinowa. Na porządku dziennym jest także czytanie Pisma Świętego i wspólna modlitwa rodzinna. Bogiem zarażają innych. Między innymi mamę pana Mirka, która po nieudanym małżeństwie zamieszkała z nimi. – Obalamy stereotypy o mieszkaniu z rodzicami. Mama dzieli się z nami doświadczeniem swojego życia – wyjaśnia pan Wijas. Mimo zawodowych obowiązków nie szczędzą wolnego czasu na włączanie się w dodatkowe akcje. Są pro-life, założyli fundację „Po Piąte”, której zadaniem jest troska o poczęte życie. – Prowadzę nauki dla narzeczonych, na które zabieram męża, żeby młodzi mogli podpytać nas oboje, jak to jest być małżeństwem – mówi pani Beata. Potrafią zatrzymać się w zabieganej codzienności, bo tylko tak są w stanie wszystko sobie poukładać. Dla nich to rodzina jest receptą na kryzys, bo w niej znajdują wsparcie.

Porada za darmo

Państwo Wijasowie odnaleźli swoje miejsce przy Bogu, ale wiele par boryka się z problemami małżeńskimi, z którymi nie są w stanie sami sobie poradzić. Gdzie wtedy szukać pomocy, żeby rodzina się nie rozpadła? – W naszej diecezji funkcjonuje sześć zintegrowanych katolickich poradni rodzinnych, w których każdy może uzyskać skuteczną i darmową pomoc – wyjaśnia Barbara Kwiatosz-Kalinowska, doradczyni życia rodzinnego. W poradniach przyjmują specjaliści: prawnicy, psycholodzy, pedagodzy, terapeuci uzależnień oraz instruktor naprotechnologii dla par borykających się z niepłodnością. Małżeństwa mogą także skorzystać z informacji odnośnie adopcji, z porad finansowych czy wsparcia duchowego. – Zapewniamy kompleksowe wsparcie, bo współpracujemy z wieloma instytucjami pomagającymi rodzinie, ośrodkami pomocy społecznej oraz Domem Samotnej Matki – dodaje pani Barbara. Wszystko po to, żeby małżeństwa miały gdzie się zgłosić, kiedy pojawią się trudności.

– Kryzys wiary przekłada się na kryzys w małżeństwie. Pary zapominają, o prawdziwych wartościach i Bogu, z którym łatwiej pokonuje się wszelkie przeciwności – mówi doradczyni. A zbliżyć się do Boga można na wiele sposobów. W odnalezieniu właściwego pomogą doradcy życia rodzinnego przy parafiach, a także strona internetowa poradnictwa rodzinnego diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. – Powstaje nowa wersja strony, na której znajda się wszystkie informacje dotyczące miejsc, w których można szukać pomocy, będąc w kryzysie, ale nie tylko – informuje pani Barbara. A oferta jest bogata. Weekendowe spotkania dla małżeństw z różną długością stażu, warsztaty dla rodziców, spotkania dla mężczyzn i kobiet albo ciesząca się ogromnym zainteresowaniem szkoła rodzenia w Pile. Ta profilaktyka ma zapobiegać oddalaniu się rodzin od Boga. A kiedy kryzys jest w bardzo zawansowanym stadium, pani Barbara proponuje „Dialog we Dwoje”, czyli dialogową formę rekolekcji. – Pomaga powrócić do istoty małżeństwa i ukierunkowuje na dalszą drogę, bo trzeba mieć odwagę, żeby ratować swoją rodzinę – nie jest to żaden wstyd, że czasami się nam nie układa. Trzeba prosić o pomoc – mówi pani Kwiatosz-Kalinowska.

Poradnia w Koszalinie udzieliła ponad 400 porad, w większości młodym ludziom z niewielkim stażem związku. Często są to małżeństwa, którym dopiero urodziło się dziecko. Wtedy najczęściej pojawia się pierwszy kryzys. – Wynika on z braku czasu na wspólną rozmowę. Bo zamiast rozmawiać wolą się rozstać – mówi pani Barbara. Rosnąca liczba wniosków o rozwód w Sądzie Okręgowym w Koszalinie uświadamia, że małżonkowie zapominają o istocie przysięgi małżeńskiej. Zanika świadomość tego, że ślub kościelny zobowiązuje do miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej oraz trwania przy sobie aż do śmierci. – To rodzice powinni nam przekazywać wiarę i wychowanie zgodne z nauką Kościoła, aby człowiek, który rozpocznie samodzielne, dorosłe życie miał bogate doświadczenie Boga, z którego będzie mógł czerpać w przyszłości – mówi doradczyni. Do małżeństwa trzeba się dobrze przygotować, bo jest to decyzja na całe życie, a nie na kilka lat.

Pozwany: małżeństwo

Problemy w związku mają nieraz swoje źródło u samego zarania. Małżeństwo mogło być nieważnie zawarte. W Kościele istnieje możliwość przeprowadzenia procesu o orzeczenie nieważności. To nie rozwód, ale próba dojścia do prawdy, czy sakrament był w ogóle zawarty. To też działanie mające na celu obronę godności małżeństwa. – Żeby rozpocząć taką procedurę, muszą zostać spełnione wstępnie dwa warunki: pierwszym jest brak nadziei na pojednanie małżonków, drugim są racjonalne przesłanki, że małżeństwo mogło zostać nieważnie zawarte – wyjaśnia ks. dr Andrzej Pawłowski, wikariusz sądowy. Dla Sądu Biskupiego, w przeciwieństwie do sądu cywilnego, najważniejszy jest moment zawarcia małżeństwa, a nie obecna sytuacja małżonków. Sprawdza się, czy było ono ważnie zawarte. Przesłanką, która może być podstawą do orzeczenia nieważności, jest bardzo często niedojrzałość któregoś z małżonków.

– Nie mówimy o niedojrzałości wiekowej, ale emocjonalnej. Jako przykład podać można ludzi niepotrafiących przeciąć „pępowiny” łączącej ich z rodziną macierzystą. Matka lub ojciec są dla takiej osoby ciągle ważniejsi niż małżonek – wyjaśnia ks. Pawłowski. Innym przejawem niedojrzałości jest tzw. syndrom Piotrusia Pana, charakteryzujący się ucieczką od dorosłości, unikaniem jakichkolwiek zobowiązań i podejmowania odpowiedzialności – dodaje wikariusz sądowy. Bywa, że przyczyną niezdolności do podjęcia obowiązków małżeńskich i nieważności małżeństwa są uzależnienia. Nie jest to jednak sytuacja częsta, ponieważ zwykle trudno je ukryć przed ślubem. Ks. Pawłowski zwraca uwagę, że są niestety tacy ludzie, którzy składają przysięgę małżeńską, ale wewnętrznie nie chcą tej przysięgi dotrzymać. Sytuację taką nazywamy symulacją zgody małżeńskiej. Ma ona miejsce kiedy ktoś zakłada, że nie będzie miał potomstwa, że po jakimś czasie współmałżonka opuści albo że w małżeństwie będzie niewierny.

Małżonkowie przychodzący do Sądy Biskupiego chcą uregulować swoje życie. – Zawsze staramy się dotrzeć do obiektywnej prawdy o małżeństwie, nie kierujemy się opinią tylko jednej ze stron. Inaczej niż w przypadku rozpraw cywilnych, przychodząc do nas, nie można wcześniej uzgodnić swojego stanowiska. Proces kanoniczny wymaga zwykle przesłuchania kilku świadków i opinii biegłego psychologa. Z tej racji każda sprawa trwa minimum kilka miesięcy, a po pozytywnym rozpatrzeniu jest jeszcze przez około sześć miesięcy weryfikowana w sądzie drugiej instancji w Szczecinie – mówi wikariusz. Jeżeli wyrok jest negatywny, istnieje także możliwość apelacji do sądu II instancji. W procesie o orzeczenie nieważności małżeństwa zachowane zostało tradycyjne nazewnictwo: powód – pozwany, ale w tym przypadku tak naprawdę „pozwanym” jest samo małżeństwo, a my w trakcie procedury dowodowej sprawdzamy, czy zostało ważnie zawarte – dodaje wikariusz. – Kościół jest zawsze za małżeństwem, jeżeli na końcu procesu nadal są wątpliwości, to orzeka się za ważnością małżeństwa – mówi.

Dokąd po pomoc?

Zintegrowane Katolickie Poradnie Rodzinne, działające na terenie naszej diecezji:

1. Słupsk, ul. Paderewskiego 9 – wtorek: 10.00–12.00, czwartek: 16.00–18.00
2. Szczecinek, par. pw. Narodzenia NMP – każdy pierwszy poniedziałek miesiąca: 17.00–18.00 – specjaliści dyżurują równocześnie
3. Koszalin, ul. gen. W. Andersa 24 – poniedziałek: 16.30–18.00, wtorek: 15.30–17.00, piątek: 16.30–18.00
4. Piła, Katolicka Szkoła Rodzenia im. Stanisławy Leszczyńskiej przy par. Świętej Rodziny (jedyna w diecezji) – środa: 17.00–19.00, sobota: 15.00–17.00 – bez opłat
5. Darłowo – każdy poniedziałek: 17.00–18.00 Internetowa strona poradnictwa w diecezji: www.poradnictwo.koszalin.opoka.org.pl