Płaczę podczas Komunii

Krzysztof Król; GN 8/2013 Zielona Góra

publikacja 27.02.2013 09:00

- Naszym marzeniem jest zawrzeć małżeństwo sakramentalne - mówią Iza i Adam. To nie wypowiedź sprzed 20 czy 30 lat, ale z 2013 roku. Problem jednak w tym, że choć bardzo chcą, to nie mogą.

Płaczę podczas Komunii Krzysztof Król

Wiele par, które zgłaszają się do duszpasterstw związków niesakramentalnych, dręczy podobny problem. Z jednej strony jest miłość, z której nie potrafią zrezygnować, bo jest największym dobrem, jakie ich spotkało w życiu, a z drugiej strony jest świadomość grzechu. Duszpasterstwo jest dla nich szansą odnalezienia się w Kościele. Nie chcą w nim zajmować pierwszych ławek, bo są świadomi swojego grzechu, ale wiele par niesakramentalnych chce walczyć o swoje zbawienie.

Zamknięta droga do nieba

Są cywilnym małżeństwem, od sześciu lat. Mowa o Izie i Adamie. On był wcześniej w związku sakramentalnym, którego nie dało się już uratować. Ona miała za sobą nieudany nieformalny związek. – Wewnętrzny głos kazał nam się zastanowić, jak ma wyglądać nasze życie w Kościele, co możemy, a co przez „grzech niesakramentalności” jest nam zabronione. Porozmawiał z nami proboszcz i poradził, aby starać się w sądzie kościelnym o stwierdzenie nieważności poprzedniego małżeństwa. Taki wniosek złożyłem w 2009 roku, czekam z nadzieją na rozpatrzenie, że być może kiedyś będziemy mogli pobrać się przy ołtarzu – wyjaśnia Adam, a Iza dodaje: – Inny ksiądz powiedział, że „zamknęliśmy sobie drzwi do nieba”, ale zaraz dodał, że jest „okno”, którym jest duszpasterstwo związków niesakramentalnych. I skierował nas do Głogowa, do kolegiaty. Długo się nie zastanawialiśmy i od prawie sześciu lat przyjeżdżamy na spotkania.

Od grzechu do wiary

To wspólnota niewielka, tylko kilka par. – Spotykamy się raz w miesiącu, zazwyczaj w ostatnią niedzielę miesiąca. W kaplicy słuchamy konferencji księdza Rafała Zendrana, a potem w ciszy adorujemy Najświętszy Sakrament. Później, już przy stole, dzielimy się słowem Bożym, swoimi przeżyciami, przemyśleniami. Każdy z nas ma podobny problem, więc się rozumiemy i wspieramy. To wytwarza dodatkowo wyjątkową wieź między nami – wyjaśnia Iza, a Adam kontynuuje: – W szczególnych przypadkach odprawiana jest Msza św. dla naszej grupy, podczas której możemy wyjątkowo głęboko duchowo ją przeżywać, doświadczać obecności Boga i komunii duchowej. Są to niezwykle wzruszające chwile, nawet dla tych, którzy już podjęli decyzję o dalszym życiu w czystości i mogą przyjmować sakramentalną komunię. Raz w roku, w Wielkim Poście, przeżywamy rekolekcje. To niesamowity czas, w którym odczuwamy wielka łaskę, jaką Pan nam ofiarowuje przez rekolekcjonistów. Tłumów na spotkaniach jednak nie ma. – Znamy wiele osób żyjących w związkach niesakramentalnych i niestety musimy stwierdzić, iż nie jest to dla nich problem. Nie chodzą do kościoła, nie mają pragnienia zbliżania się do Boga. Ciężko jest z takimi osobami rozmawiać o wierze – zauważa Iza, a Adam dodaje: – Na spotkanie warto jednak przyjechać, bo człowiek na pewno nic nie straci, a może zyskać bardzo wiele: przyjaźń z Bogiem.

Najtrudniejszy moment Komunii

Dla Izy i Adama niezwykle ważną sprawą jest wychowanie chrześcijańskie dwójki dzieci. – Są dla nas wielką radością i znakiem, że Bóg przez nie nam błogosławi. Chcemy być dobrymi rodzicami – zapewniają Iza i Adam. Stąd nie tylko wspólna modlitwa wieczorna, ale też regularne uczestnictwo we Mszy św. Najtrudniejszy dla nich jest jednak moment, kiedy inni idą do komunii, a oni muszą zostać w ławce. – Jezus tam jest, a my tu. Mam tylko i aż możliwość przyjmowania komunii duchowej, która daje niesamowitą siłę duchową. Czasami, gdy patrzę jak kapłani rozdają Komunię, to krzyczę w duchu i żebrzę w myślach: „Boże daj mi choć okruch siebie” – mówi Adam i kontynuuje: – Innym razem proszę Jezusa, aby przyszedł mimo mojej grzeszności i mnie przytulił do swego serca i wierzę, że to robi. Nierzadko jest też wielkie wzruszenie. Czasem nie można powstrzymać łez napływających do oczu. Dowodem, że taka komunia ma sens, jest to, że przynosi owoc w postaci ukojenia, radości i poczucia miłości – dodaje.

Wspinaczka po stromej górze

Rozmowa z ks. Rafałem Zendranem, diecezjalnym duszpasterzem związków niesakramentalnych

Krzysztof Król: W „Katechizmie Kościoła katolickiego” czytamy, że „małżeństwo zawarte między dwojgiem ludzi i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci”. Kościół odwraca się plecami do takich ludzi?

Ks. Rafał Zendran: – Wręcz przeciwnie. Po to jestem księdzem, aby pomagać ludziom, którym rozsypało się życie. Co to byłyby za Kościół, który odwracałby się od grzeszników?!

Jeszcze kilkanaście lat temu księża, chodząc po kolędzie, omijali mieszkania, w których mieszkali ludzie rozwiedzeni. Co się stało, że Kościół zmienił swoje spojrzenie na związki niesakramentalne?

– Przełomem była adhortacja „Familiaris consortio” Jana Pawła II, wydana w 1981 roku. Wtedy w Polsce rozwody były tematem tabu, a wręcz były potępiane społecznie. W naszym kraju jednym z pierwszych duszpasterzy, którzy zajęli się opieką duchową rozwiedzionych i żyjących w powtórnych związkach był jezuita ks. Mirosław Paciuszkiewicz. Dla wielu ludzi było szokiem, gdy w czasie rekolekcji dla par niesakramentalnych mówił: „Mam dla was dobrą nowinę: wszyscy jesteście w Kościele”. To była odpowiedź na papieskie wezwanie, aby podejmować z „troskliwą miłością” starania, by takie pary, bądź co bądź ludzie ochrzczeni, uczestniczyli w życiu Kościoła.

Papież pisze wyraźnie: „Niech będą zachęcani do słuchania słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę świętą, do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości oraz inicjatyw wspólnoty na rzecz sprawiedliwości, do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób, z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę”. Ktoś, kto żyje w związku niesakramentalnym, jest w stanie grzechu ciężkiego i nie może przystąpić do komunii św., ale ma prawo do Komunii duchowej i wiele osób rzeczywiście tak realizuje swoje chrześcijaństwo. Niektóre pary świadomie decydują się także na podjęcie wstrzemięźliwości seksualnej, aby móc przystępować do Komunii św.

Czy taka szczególna opieka nie jest zachętą do liberalnego podejścia do małżeństwa?

– Kościół ma jasne i niezmienne nauczanie w kwestii nierozerwalności małżeństwa. Papież, pisząc o związkach niesakramantalnych, mówi najpierw, aby zrobić wszystko dla uratowania małżeństwa sakramentalnego, a jeśli to niemożliwe, to właściwie zatroszczyć się o osobę porzuconą lub rozwiedzioną, która decyduje się na samotne życie. Papież pisze: „W takim przypadku przykład jego wierności i chrześcijańskiej konsekwencji nabiera szczególnej wartości świadectwa wobec świata i Kościoła, który tym bardziej winien mu okazywać stałą miłość i pomoc, nie czyniąc żadnych trudności w dopuszczeniu do sakramentów”. Życie pokazuje, że powody wchodzenia w powtórne związki są różne i to jest dopiero pole do działania duszpasterstwa.

Jak można pomóc takim ludziom?

– Obowiązkiem kapłana jest zbadanie, czy możliwe jest uratowanie pierwszego związku. Jeśli jednak okaże się to niemożliwie, wtedy należy sprawdzić, czy pierwsze małżeństwo było ważnie zawarte i, jeśli zachodzi realne podejrzenie, trzeba pomóc małżonkom odwołać się do sądu kościelnego. Oczywiście obowiązkiem kapłana jest wysłuchanie takiej pary, ale nie każdy z księży musi się tą sprawą zajmować. Może skierować te osoby do kapłana zajmującego się takimi sprawami, bo właśnie po to powstają te duszpasterstwa. Comiesięczne spotkania odbywają się w Głogowie, Gorzowie Wlkp. i Zielonej Górze. Tutaj ludzie mogą nie tylko porozmawiać z kapłanem, ale też podzielić się swoim życiem z innymi i usłyszeć komentarz do swojej sytuacji. Oczywiście do każdej pary po rozwodzie trzeba podchodzić indywidualnie, bo ich historie są naprawdę bardzo różne.

To chyba niezwykle trudne duszpasterstwo…

– Duszpasterstwo związków niesakramentalnych jest podobne do ekstremalnego wchodzenia na górę. Wszyscy chrześcijanie chcą osiągnąć szczyt, jakim jest zjednoczenie z Panem Bogiem i życie wieczne. Sakramentalne małżeństwa mają środki, które pozwalają na tą górę wchodzić łagodną stroną, a nawet pewne odcinki pokonać „kolejką linową”. Oczywiście trzeba korzystać z sakramentów. Natomiast pary niesakramentalne też mogą iść do Boga, ale muszą się wspinać stromą, a nawet pionową ścianą. Dlatego warto, aby mieli w swoim życiu przewodnika, który wspierałaby ich w tej wspinaczce i utwierdzał w przekonaniu, że można dojść na górę. Odwołam się tu znowu do bł. Jana Pawła II: „Kościół z ufnością wierzy, że ci nawet, którzy oddalili się od Przykazania Pańskiego i do tej pory żyją w takim stanie, mogą otrzymać od Boga łaskę nawrócenia i zbawienia, jeśli wytrwają w modlitwie, pokucie i miłości”.

Zainteresowani udziałem rekolekcjach oraz comiesięcznych spotkaniach w Gorzowie, Głogowie i Zielonej Górze dla par niesakramentalnych, mogą kontaktować się ks. Rafałem Zendranem: tel. 722 322 122.