publikacja 04.03.2013 08:46
Mieszka 15 metrów od Urzędu Śródmieście. W 20-letnim polonezie od trzech lat czeka, aż urzędnicy wpiszą go na listę oczekujących na mieszkanie socjalne.
Tomasz Gołąb
Procedury procedurami, ale czy przez trzy lata nie można pomóc niepełnosprawnemu bezdomnemu, który mieszka w samochodzie pod Urzędem Śródmieście?
Kłopoty Piotra Brzezickiego zaczęły się w 2003 r. Chciał skrócić drogę do domu na Grochowie, więc przeszedł przez tory, a właściwie przez stojący na nich wagon. Kiedy schodził, pociąg ruszył, wciągając go pod koła. Stracił nogę i pracę. Na rentę inwalidzką pracował zbyt krótko, więc dostał jedynie stały zasiłek socjalny. Jakiś czas po wypadku żona zażądała rozwodu: razem z rodziną stracił mieszkanie.
Ogolić się w Tesco
Kiedy otwiera się tylna klapa poloneza-trucka, miasto jeszcze śpi. – Wstaję wcześnie, o czwartej, piątej rano. Idę na Dworzec Centralny, wypiję herbatę, wsiadam w autobus na Połczyńską. W Tesco ogolę się, umyję, posiedzę. Jakoś dzień mija – mówi. Co dwa, trzy dni jeździ do zaprzyjaźnionego Wietnamczyka na Wolę. Pomaga w kuchni przy obieraniu warzyw, za co dostaje coś ciepłego do zjedzenia.
Wieczorem herbatę w termos i do... domu. Przy ul. Poznańskiej. Tuż pod znakiem koperty dla niepełnosprawnych. O godz. 22 stara się zasnąć. Za szybą jest numer jego telefonu. Na wszelki wypadek, gdyby urzędnicy zmiękli i chcieli zadzwonić z jakimiś dobrymi informacjami. Ale ostatnio zadzwoniła tylko straż miejska, żądając przestawienia samochodu. – Widocznie już za bardzo kłuję w oczy urzędników, którzy mijają mnie codziennie w drodze do pracy. Ale ja nawet nie zajmuję koperty dla niepełnosprawnych, nie mam wulgarnych napisów na transparentach, a samochód codziennie sprzątam, żeby nikt nie mógł się przyczepić nawet do tego – mówi.
M na czterech kołach
W samochodzie rzeczywiście czysto. Jasna pościel na materacu w bagażniku, obok zapasowe koło. Nawet wycieraczka do butów jest. Przy kierownicy obrazek z relikwiami św. Maksymiliana Kolbe i szczoteczka do zębów. Na uchwycie suszy się ręcznik. Czasem ktoś w nocy zapuka w budę, dla zgrywy. Jakieś dziewczyny koniecznie chciały, żeby poszedł z nimi na imprezę. – Przyzwyczaiłem się. Siedzę cicho i nie odpowiadam na zaczepki. Telefon wyłączam na noc – mówi. – Może dlatego urzędnicy twierdzą, że nie udało im się „potwierdzić faktu mieszkania w samochodzie”. Przez rok zarejestrowany był w pośredniaku. Skończył kurs dla informatyków. Ale zatrudnić nikt nie chciał: brak zameldowania. Kiedy chwytał się jakiejś oferty, okazywało się, że bez dźwigania choćby niewielkich ciężarów się nie obejdzie. Przestał szukać rok temu. Był bliski załamania. Ale przyszła wiosna i nowe nadzieje. Humoru nie traci. W komórce słychać „Kanikuły”.
Drzymała chce żyć
Dziś Piotr Brzezicki ma 40 lat i chciałby żyć inaczej, ale urzędnicy konsekwentnie, za każdym razem odmawiają mu wpisania na listę oczekujących na lokal socjalny. Ostatnie pismo złożył pod koniec stycznia. Czeka. Wpadł w lukę, której prawo nie przewiduje. – Nie chcę jałmużny, ale jakiejś elementarnej sprawiedliwości. Nie uciekam od przeszłości, ale chciałbym mieć możliwość normalnego życia – mówi.
Nie wygląda na bezdomnego. Podpiera się na dwóch laskach, na które zamienił niewygodne kule. Czyste włosy, zadbane zęby, uprane ubrania... Może to jest największy problem współczesnego Drzymały. – Bo może gdybym pił, bił i palił urzędnicy bardziej przejęliby się moim losem. Pani w okienku już mnie dobrze zna i od razu uprzedza, że nic w sprawie nie da się zrobić. Jak w filmie „Terminal” z Tomem Hanksem. Osiem pięter w protezie Oficjalny powód odmowy: nie jest nigdzie zameldowany, nie ma adresu, nie nocuje nawet w schronisku dla bezdomnych. „W związku z tym, iż nie przedstawił Pan swoich warunków mieszkaniowych nie można stwierdzić czy spełnia Pan kryteria określone w przepisie…” itd. Choć w tym samym piśmie zastępca burmistrza Dzielnicy Śródmieście informuje, że przesłanką do uzyskania lokalu socjalnego może być „zamieszkiwanie w pomieszczeniach nienadających się na stały pobyt ludzi w rozumieniu przepisów prawa budowlanego”.
Urzędnicy radzą, żeby zameldował się u matki. 65-letnia kobieta mieszka z ojczymem pana Piotra na ósmym piętrze, bez windy. – Jak miałbym z nimi mieszkać na 20 metrach kwadratowych? Jeszcze wejść na górę się da, ale schodzenie w protezie to dramat – mówi. 540 złotych zasiłku wystarcza panu Piotrowi na życie. Bilety komunikacji jako inwalida ma darmowe, postój w strefie płatnego parkowania też. – Nałogów nie mam, na bułkę z kefirem i gaz do samochodu starczy – mówi. I czeka aż serca urzędników zmiękną. Z daleka na samochodzie widać napisy: „Jak żyć” i „Tak mieszkam 3 lata”. Już niedługo Piotr Brzezicki będzie musiał „trójkę” zamienić na „czwórkę”.