O prawo wyboru

GN 10/2013 Lublin

publikacja 19.03.2013 07:00

O miłości, trosce o dzieci i inicjatywie rodziców z Anną Dąbrowską, mamą Michała i Milenki, zaangażowaną w Lublinie w akcję „Ratujmy maluchy 2013 i starsze dzieci też”, rozmawia Agnieszka Gieroba.

 Anna Dąbrowska z córką Milenką walczą o odroczenie rozpoczęcia nauki dla 6-latków Agnieszka Gieroba Anna Dąbrowska z córką Milenką walczą o odroczenie rozpoczęcia nauki dla 6-latków

Agnieszka Gieroba: Ile lat mają Pani dzieci?

Anna Dąbrowska: – Michał ma 8, a Milenka 5.

To z myślą o nich zaangażowała się Pani w akcję „Ratujmy maluchy 2013 i starsze dzieci też”?

– Tak się składa, że Milenka jest pierwszym rocznikiem, który według ustawy ma obowiązek pójść do szkoły w wieku 6 lat. Dla mnie jako mamy to przerażająca perspektywa – wysłać swoje dziecko, podkreślam, dziecko, do szkoły wtedy, kiedy jeszcze do tego nie dorosło. I nie opieram się tu tylko na badaniach psychologów, spośród których wielu alarmuje, że dzieci w tym wieku nie są przygotowane emocjonalnie do podjęcia nauki w szkole, ale na własnych doświadczeniach. Obserwuję mojego 8-letniego syna, który jest w pierwszej klasie, i widzę, że dla niego wiele szkolnych zadań to ogromny wysiłek, a samo odnalezienie się w szkolnym środowisku do łatwych nie należało. Gdyby był rok młodszy, uważam, że odbiłoby się to na jego emocjach i zachowaniu jeszcze bardziej. Nie chcę narażać mojej córki na takie rzeczy z jednego prostego powodu: dlatego, że jak większość rodziców kocham swoje dziecko.

Mówi się jednak, że lubelskie szkoły są przygotowane do przyjęcia sześciolatków, skąd więc obawy?

– Może i są przygotowane pod względem urządzenia specjalnej sali na zajęcia z takimi dziećmi, ale mam duże wątpliwości. Chodzi o to, że dzieci nie są przygotowane na taki krok. Rozmawiam z wieloma rodzicami z Lublina, którzy mają starsze dzieci w szkole, i wszyscy mówią to samo: szkoły w naszym mieście to zazwyczaj duże placówki, gdzie dzieci są anonimowe, i jedna klasa z zabawkami nie wystarcza na potrzeby małych dzieci. Podkreślam jednak, że nie jest to tylko kwestia przygotowania czy nieprzygotowania szkół w Lublinie lub na Lubelszczyźnie. Tu chodzi o nasze dzieci.

Jednak w wielu krajach europejskich dzieci wcześniej zaczynają naukę niż w Polsce…

– To nie znaczy, że my musimy tak samo. Ja i wielu innych rodziców, nie tylko z Lublina, ale i z całej Polski, chcemy mieć prawo decydowania o tym, czy nasze dziecko pójdzie do szkoły jako 6- czy 7-latek. Przecież nie walczymy o to, by zakazać 6-latkom nauki w szkole, tylko o to, by rodzice mieli prawo wyboru. Jeśli ktoś uzna, że jego dziecko jest na tyle dojrzałe, by podjąć szkolne obowiązki, może posłać je wcześniej. Jeśli jednak ktoś wie, że jego pociecha nie da sobie rady lub będzie to ogromny wysiłek, to uważamy, że powinniśmy mieć prawo posłać dziecko do szkoły w wieku 7 lat. Ustawa nie przewiduje prawa decydowania rodziców w tej kwestii. A co z dziećmi urodzonymi pod koniec roku? Przecież w tym wieku każdy miesiąc ma istotne znaczenie dla rozwoju i umiejętności dziecka. Praktycznie więc dzieci urodzone w listopadzie czy grudniu są rok młodsze od tych urodzonych w styczniu czy lutym. W ich rozwoju emocjonalnym oznacza to, że idąc ze swoim rocznikiem do szkoły, idą jako 5-latki.

W jaki sposób chcecie Państwo zmienić obowiązek szkolny 6-latków?

– Zaczęliśmy 8 stycznia zbieranie podpisów. Chcielibyśmy doprowadzić do referendum w sprawach edukacyjnych, dlatego w tym roku nie tylko zbieramy podpisy w sprawie wieku obowiązku szkolnego, ale także patrzymy dalej. Debacie publicznej chcemy poddać też przymus przedszkolny pięciolatków, gimnazja, zredukowany program nauczania w liceach oraz zagrożenie likwidacją kolejnych tysięcy szkół i przedszkoli. Do 21 marca musimy zebrać w Polsce przynajmniej 100 tys. podpisów. Wiemy, że podobne akcje przyniosły skutek w latach poprzednich, tak że przesunięto o kolejne lata obowiązek szkolny 6-latków.

Do kogo w Lublinie czy na Lu- belszczyźnie mogą się zgłaszać rodzice myślący podobnie jak Państwo?

– W samym Lublinie takich punktów jest kilka. Są to placówki oświatowe na różnym szczeblu – szkoły, przedszkola, uczelnie wyższe, a także komisy dziecięce i ciążowe. Dane dostępne są na stronie www.rzecznikrodzicow.pl. Poza Lublinem w naszym regionie punkty zbierania podpisów powstały w Krasnymstawie, Puławach, Świdniku, Wilkołazie. Z tego, co wiem, wielu rodziców podejmuje także inicjatywy samodzielnie, drukując formularze ze strony i zbierając podpisy wśród rodziców innych dzieci i znajomych. Nie ukrywam, że liczba lubelskich punktów, w których zbierane są podpisy, jest niewielka, chciałabym więc zachęcić wszystkich tych, którym nie jest obojętny los naszych dzieci, do czynnego udziału w przedsięwzięciu. Tak naprawdę każdy może dołączyć do tej akcji.