Polegaj na "Zawiszy"

Grzegorz Brożek; GN 15/2013 Tarnów

publikacja 19.04.2013 09:30

Służą Bogu, Kościołowi, ojczyźnie, Europie chrześcijańskiej i niosą pomoc bliźnim. Harcerstwo katolickie pociąga coraz więcej diecezjan.

Artur Hat składa przyrzeczenie i zostaje szczepowym w Grybowie Grzegorz Brożek Artur Hat składa przyrzeczenie i zostaje szczepowym w Grybowie

Wiosna spóźniała się w tym roku wyjątkowo. Przed Wielkanocą harcerze ze Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” zjechali do Grybowa z całej Małopolski na dzień modlitw za Federację Skautingu Europejskiego.

Wiewiórka, Sowa i Sarna

Mimo minus 7 stopni na wydeptanym placu koło plebanii w Grybowie trwają zabawy harcerek. Agnieszka Matusik cały czas dzierży flagę zastępu. Zastęp nazywa się „Wiewiórka”. – Miał być „Łoś”, ale „Wiewiórka” brzmi lepiej – uśmiecha się Agnieszka. Zastęp ma też swoje zawołanie: „Wiewiórki nikt nie pokona, bo wiarą jest umocniona”. – My, jak każda organizacja skautingowa, odwołujemy się do metody Baden-Powella. Jednak drugą ważną osobą jest o. Jacques Sevin. On wyraźnie schrystianizował skauting, włożył wychowanie katolickie do metody Baden-Powella, który zresztą sam w końcu stwierdził, że o. Sevin najlepiej wykorzystał potencjał skautingu – tłumaczy dh Krzysztof Rogula, asystent hufcowego krakowskiego ds. harcerzy.

Harcerstwo katolickie powoli się rozwija także w naszej diecezji. – Jeżeli chodzi o gałąź żeńską, to mamy dwa zastępy w Grybowie („Wiewiórka” i „Sowa”) i jeden niepełny zastęp w Krużlowej („Sarna”), tam, gdzie zaczęła się nasza przygoda w 2011 roku – uśmiecha się s. Agata Gunia z Grybowa, służebniczka dębicka, która opiekuje się dziewczynami.

Przyjaźń

Co przyciąga dziewczyny do „Zawiszy”? Przed kościołem w Grybowie Kasia, w obecności całej drużyny, składa przysięgę wierności, posłuszeństwa swej zastępowej. – Przyszłam do harcerstwa dopiero na początku stycznia. Widziałam dziewczyny w kościele, jak służą. Spodobało mi się. Nie myślałam, że tak dobrze się zaaklimatyzuję, ale jesteśmy jak jedna rodzina – mówi. Jej zastępową jest Agnieszka Matusik. – Mój starszy brat był w Grybowie skautem w zastępie „Lis”. Widziałam, że chłopcy są dla siebie jak bracia, tak ściśle zjednoczeni. Stwierdziłam, że też chcę być harcerką. Mam w zastępie 9 dziewczyn. Widzę, że nie mogą bez siebie wytrzymać – mówi. Wszędzie są razem. – W przypadku dziewczyn słowo klucz to chyba przyjaźń, działanie w paczce. W naszych grupach czują się cenione, akceptowane, zauważone, dostają zadania, działamy razem, są emocje – opowiada Bernadetta Mordaszewska, przyboczna 4. drużyny krakowskiej.

Współczesny rycerz

A u chłopaków? Tych w diecezji jest więcej. Zawiszacy są w Grybowie, Stróżach, Muszynie, Nowym Sączu, Tarnowie. – Z perspektywy chłopaka, który ma 15 lat, najważniejsze są przygoda, gra, działanie, „dzianie się”. Teraz wielu siedzi przed komputerami i tam tego szuka. U nas jest to na żywo. To są zupełnie inne wrażenia, kiedy wszyscy pracują, kiedy trzeba przejść kilka czy kilkanaście kilometrów, zrobić biwak, kiedy w grze widzi się własne zwycięstwo, kiedy trzeba umieć też przegrać, kiedy młody człowiek staje się współczesnym rycerzem, odważnym, szlachetnym. Dla chłopaka to niesamowita okazja, by rozwijać się na wszystkich płaszczyznach – z zapałem opowiada dh Krzysztof Rogula. Dziś jest niewiele starszy od chłopaków w zastępach, ale wszystko to przeszedł, a teraz organizuje innym tę życiową przygodę.

Przykład taty

Dzień modlitw kończy apel całego hufca krakowskiego. – „Wiara czyni cuda”. Wyjeżdżamy stąd z mocnym przesłaniem, żeby ciągle umacniać naszą wiarę przez modlitwę, pogłębianie wiedzy religijnej i życie zgodne z zasadami – mówi do wszystkich Bartłomiej Bodziechowski, hufcowy krakowski. Jednocześnie ogłasza, że szczepowym powołanej struktury w Grybowie zostaje Artur Hat. – Mąż, ojciec dwójki dzieci. Jego przykład jest też dla nas wszystkich nauką – dodaje hufcowy. Artur ma 36 lat. Oczekuje na trzeciego, najmłodszego potomka, a do skautingu wciągnął go najstarszy syn Kacper. – A mnie siostra Agata, która miała mnie uczyć gry na gitarze, ale powiedziała, że może bym się zainteresował harcerstwem. I tak się zaczęło – przyznaje Kacper. W domu cały czas gadał o tym, co robią, co powiedział zastępowy, jakie mają zadania etc. – Patrząc na chłopaków, widzę, że się pięknie rozwijają, że im harcerstwo wiele daje, co i mnie zachęciło, by im pomagać – przyznaje Artur. Ale by czynić to na serio i być w środku, parę miesięcy temu złożył przyrzeczenie. Dziś dla Kacpra w harcerstwie przykładem jest nie tylko jego zastępowy, ale i tato.

Pięć fundamentów

Bo harcerze spod znaku „Zawiszy” to nie tylko sprawa dzieci czy nastolatków, ale całych rodzin. Zbiórce przygląda się grupa rodziców, marznąc na mrozie. Na placu w wilczkach, najmłodszej dziecięcej grupie, dzielnie w szeregu stoi dwójka dzieci Sebastiana Węglarczyka. – Nasi znajomi polecali to harcerstwo, dzieci też chciały, więc je zapisaliśmy. Dopiero zaczynają, były na paru zbiórkach. My cieszymy się, że próbują. To kwestia filozofii wychowania, obdarzenia zaufaniem, odpowiedzialnością i pozwoleniem na pewną samodzielność – oznajmia S. Węglarczyk. Zaufanie to klucz w tym harcerstwie. – Sami robią zbiórki według wskazań. Zastępowym nie jest ktoś starszy, ale ich rówieśnik. Nasze prawo harcerskie jest pozytywne, nie ma zakazów, a program działania wskazuje pozytywne cele, ideał, do którego dążymy – dodaje dh Krzysztof Rogula, wymieniając pięć fundamentów skautingu katolickiego: zdrowie i sprawność fizyczna, zmysł praktyczny, charakter, służba i Bóg.

Cieśle

11-letnia Kasia Filip z zastępu „Sowy” w Krużlowej jest pionierką i kucharką. – Na biwakach noszę drzewo, odpowiadam za ognisko – uśmiecha się filigranowa harcerka. Kasia Durlak dopiero złożyła przysięgę zastępowej. Nie ma jeszcze funkcji. – Chciałabym być odpowiedzialna za śpiew, ale już ktoś ma tę działkę. Wezmę takie zadanie, jakie mi dadzą – przyznaje. Wszystkie dziewczyny i chłopcy sporo się uczą. Zdobywają praktyczne umiejętności, ale przede wszystkim uczą się współpracować, słuchać, służyć sobie nawzajem. To kształtuje charakter. – Jako wychowawcy nie jesteśmy tymi, którzy budują okręty, ale tymi, którzy kształcą cieślów – wyjaśnia Krzysztof Rogula. Co robią potem ci cieśle? Budują okręty. Pytam, kogo znanego w Polsce wykształciło dotąd katolickie harcerstwo. Jakieś głośne nazwiska? Aktorzy? Politycy? – My nie wychowujemy do tego, żeby ktoś był politykiem, żołnierzem, urzędnikiem – wyjaśnia Bernadetta Mordaszewska. To kogo wychowujecie? – Szczęśliwe matki i dobrych ojców – dodaje

Nie ma lepiej

Ks. dr Paweł Kochaniewicz z Nowego Sącza. – Od 20 lat jestem związany ze stowarzyszeniem, służąc jako kapłan. Widzę, że nie ma lepszej metody pedagogicznej na dziś niż harcerstwo. To fantastyczny sposób na odnalezienie powołania życiowego. To nie tylko zabawa, ale sprawdzenie się w różnych sytuacjach, odnalezienie predyspozycji. Tu wszystko mocno przepojone jest Ewangelią, wszystko, co robią, i słowo Boże są tu znakomicie zintegrowane z życiem, jak mało gdzie.