Osieroceni

Agnieszka Małecka; GN 15/2013 Płock

publikacja 20.04.2013 07:30

Są w dużych miastach i małych wioskach; często młodzi i wykształceni, ale nieprzygotowani na taką stratę i zagubieni w formalnościach. Problemom rodziców dzieci utraconych poświęcono tegoroczne dni pastoralne w Płocku.

 Małżeństwo z Krakowa opowiadało podczas dni pastoralnych o swoim doświadczeniu z utratą dziecka Agnieszka Małecka Małżeństwo z Krakowa opowiadało podczas dni pastoralnych o swoim doświadczeniu z utratą dziecka

Uderzające jest, jak podobne są doświadczenia i odczucia rodziców, którzy stracili dziecko przed jego narodzeniem. Najczęściej nie wiedzieli, że mają prawo do odebrania ciała dziecka i pochowania go. Natrafiali na opór lub niedoinformowanie środowiska lekarskiego, szczątkowe informacje uzyskiwali z różnych źródeł. Czasem pomógł ktoś z pracowników szpitala, ale w tajemnicy przed resztą personelu.

Katarzyna i Piotr Drągowie z Krakowa, oboje pracownicy naukowi Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, stracili dziecko. Teraz opowiadają: – Nie wiedzieliśmy o tym, że możemy nadać mu imię, że możemy dostać akt urodzenia, że możemy dostać jego ciało i je pochować, że możemy poprosić księdza, aby nam towarzyszył. O swoich doświadczeniach opowiadali uczestnikom Płockich Dni Pastoralnych po to, by zbudować pewną wrażliwość i podzielić się wiedzą. Ona może przydać się każdemu, bo takich sytuacji w rodzinach jest coraz więcej. Monika Staszewska, położna, doradczyni laktacyjna, autorka poczytnej książki „Bez lęku”, mówiła, że w Polsce w ten sposób umiera ok. 40 tys. dzieci rocznie. To tylko szacunki, wiele przedwcześnie zmarłych dzieci nie zostało nigdzie zarejestrowanych.

– Można powiedzieć, że wśród nas nie ma takiej osoby, która w swojej rodzinie nie doświadczyła straty dziecka, jeszcze w łonie mamy. Jednak my, chrześcijanie, często zapominamy o tych dzieciach, które są już u Pana Boga – mówiła Staszewska.

Prawo po stronie

Paradoksem jest to, że tych kilka podstawowych informacji można zmieścić w niedużym folderze. Taki miniporadnik dla osieroconych rodziców i ich przyjaciół rozprowadzany jest już w naszej diecezji, a pierwsze foldery otrzymali uczestnicy Płockich Dni Pastoralnych. Katarzyna i Piotr Drągowie przyznali, że gdyby podobny informator trafił w ich ręce, uniknęliby trudności i potwornego lęku, że nie uda się im odebrać ciała zmarłego synka. – Po trochu uzyskiwaliśmy jakąś cząstkę informacji – wspominali swoje doświadczenia. Tymczasem „prawo zapewnia nam możliwość godnego pochówku człowieka, także tego Małego, które zmarło przed swoimi narodzinami” – można przeczytać już na początku informatora „Krok po kroku”.

Miniporadnik podpowiada, by w szpitalu rodzice od razu zastrzegli, że chcą odebrać ciało dziecka i poprosili o wystawienie karty zgonu. „Szpital musi wydać ten dokument, podobnie jak zwłoki dziecka, niezależnie od jego wieku”, czytamy. To szpital ma też obowiązek poinformowania USC o narodzinach martwego dziecka w ciągu 3 dni lub dać rodzicom takie zawiadomienie, by sami mieli możliwości to zrobić. Urząd Stanu Cywilnego z kolei wystawia akt urodzenia, który jest zarazem aktem zgonu dziecka. I wreszcie rodzice mają prawo do pochowania takiego dziecka, a w świetle prawa kościelnego do pełnego pogrzebu, choć dziecko zmarło bez sakramentu chrztu.

– Prawo tak się zmieniało w Polsce, że do 2002 roku ciałka tych dzieci po prostu spalano, traktowano je jako bliżej nieokreślone szczątki. Potem wchodziły nowe rozporządzenia. Takie znaczące jest z 2007 roku, kiedy, deklarujący się jako osoba niewierząca, minister zdrowia Zbigniew Religa zdefiniował zwłoki, mówiąc, że są nimi ciała zmarłych i szczątki dzieci, zmarłych przed narodzeniem – wyjaśniał ks. Jacek Kotowski, diecezjalny duszpasterz rodzin diecezji łomżyńskiej, w której pomaga się takim rodzinom. Doszło do porozumienia między stroną kościelną, szpitalami i urzędem miasta; powstał wspólny grób dzieci utraconych, gdzie chowane są ciałka, których rodzice nie odebrali ze szpitala. Powstała też specjalna instrukcja o pogrzebie takich dzieci, której autorem jest bp Stanisław Stefanek.

Katecheza na cmentarzu

W Płocku już od kilku miesięcy trwały rozmowy między kurią a prezydentem miasta i ratuszem o stworzeniu takiego miejsca pochówku i wszystko wskazuje na to, że nasza diecezja pójdzie śladem Łomży i kilku innych ośrodków, gdzie takie groby powstały. Wypracowano porozumienie, a radni miasta już przed świętami Wielkiej Nocy przyjęli uchwałę o dofinansowaniu pomnika kwotą blisko 30 tys. zł. – Powstanie on na cmentarzu zabytkowym przy ul. Kobylińskiego i będzie poświęcony w połowie czerwca – ogłosił oficjalnie bp Piotr Libera podczas sesji pastoralnej. Ciekawe, że symboliczny pomnik powstanie w podobnym czasie w niewielkiej parafii Gzy pod Pułtuskiem. Nie będzie to miejsce pochówku, ale pomnik, do którego będą mogli przyjść osieroceni rodzice, zapalić znicz i pomodlić się.

Jak wyjaśnia nam Katarzyna Brusk-Zaręba, zaangażowana w dzieło duszpasterstwa rodzin, to inicjatywa, która zrodziła się z potrzeby serca niektórych mieszkańców parafii, bo problem poronień dotyka coraz więcej małżeństw. Są wśród nich takie, które nie mają grobów swoich dzieci, ten pomnik będzie mógł im go w pewnym stopniu zastąpić. Proboszcz, ks. Cezary Olzacki przeprowadzi też wiele katechez, wprowadzających wszystkich mieszkańców w tę tematykę i przygotowujących do wydarzenia poświęcenia tego pomnika. – To jest bardzo ważne, żeby takie groby powstawały, żeby były pogrzeby dzieci utraconych. To jest też robione dla rodziców, którzy mają już takie miejsce, gdzie mogą przyjść, pomodlić się, zapalić znicz, czy nawet zostawić maskotkę – podkreślał ks. Kotowski, opierając się na doświadczeniu w diecezji łomżyńskiej. On sam chciał, by łomżyński grób dzieci zmarłych przed narodzeniem stał się także wyraźną katechezą dla wszystkich ludzi, którzy przyjdą na cmentarz, a nie uznają człowieczeństwa dziecka w łonie matki. Takie pochówki są ważnym, jeśli nie najważniejszym aspektem bycia pro life, mówili jednym głosem goście Płockich Dni Pastoralnych.

O swojej decyzji, by odebrać i pochować dziecko, tak mówiło małżeństwo z Krakowa: – Doszliśmy do wniosku, że też poprzez to możemy pokazać szacunek do życia. Jeśli jedną stroną medalu jest: „nie zabijaj”, to może drugą jest pokazać, że ktoś szanuje to życie do samego końca, i o nim pamięta przez całe swoje życie. Monika Staszewska ostrzegała natomiast, że jeśli nie zatroszczymy się o odebranie i pochowanie takich dzieci (a pochować może każda osoba, która wyrazi chęć, jeśli nie chcą tego rodzice), to ich ciała trafią na wysypisko odpadów medycznych. – My jako chrześcijanie jesteśmy zobowiązani zatroszczyć się, aby każde z tych dzieci zostało pochowane i nie trafiło na śmietnik – akcentowała.

Nie milczeć

W przypadku osieroconych rodziców powstaje także kwestia reakcji dalszej rodziny i przyjaciół. Jak dalej przeżywać żałobę, jak przełamać w rodzinie milczenie na ten temat, to problemy, które nurtują rodziców, którzy utracili dziecko. Unikanie tego tematu albo bagatelizowanie go, mówiąc „jesteście młodzi, będziecie jeszcze mieli dzieci” to najgorsze rozwiązania, podkreślano na spotkaniach w Płocku. Duszpasterz z Łomży podkreślał, że trzeba przede wszystkim znaleźć czas i być dla tych ludzi, wyręczyć ich w prostych czynnościach. Nie wolno też bać się trudnych pytań i swojej odpowiedzi „nie wiem”.

– My księża trochę się tego boimy, bo rodzice na początku reagują agresją, pytają, gdzie był Bóg, jak Bóg jest miłosierny, skoro zabrał im dziecko. My często odbieramy to jako atak na Kościół, a tak naprawdę to przeżywanie żałoby, która ma swoje etapy – mówił ks. Jacek Kotowski. Obecny na spotkaniu bp Piotr przypomniał o ważnym źródle pociechy dla tych rodziców, jaką daje nadzieja Kościoła o ich zbawieniu. Świadectwem tego jest dokument z 2007 r. Międzynarodowej Komisji Teologicznej „Nadzieja zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu”.

Sami rodzice zmarłych dzieci, obecni na sesji pastoralnej, wyrażali swoje potrzeby i bolączki związane ze stratą. Mówiono na przykład o wyraźnym zaznaczeniu Dnia Dziecka Utraconego w kalendarzu liturgicznym Kościoła. Tacy małżonkowie potrzebują też wspólnoty i grupy wsparcia, idealnie gdyby były w poszczególnych parafiach – to zadanie, jakie stoi jeszcze przed parafiami naszej diecezji. Na razie dużą pomoc osobom w żałobie niosą psycholodzy, duszpasterze, osoby świeckie, pracujące w CPP „Metanoia”. Najważniejsze jednak, że temat nie jest już przemilczany.