Stworzyli przystań

GN 16/2013 Opole

publikacja 28.04.2013 09:20

- Bałam się, że jeśli będę się opiekować maluszkiem, nie będę umiała się z nim rozstać - przyznaje Beata Dzierżanowska.

Świadectwo pani Beaty poprzedziło Eucharystię sprawowaną przez bp. Andrzeja Czaję w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Opolu Świadectwo pani Beaty poprzedziło Eucharystię sprawowaną przez bp. Andrzeja Czaję w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Opolu

Obawy zostały przezwyciężone i od wielu lat pani Beata wraz z mężem Antonim tworzy jedną z rodzin zastępczych, współpracujących z Katolickim Ośrodkiem Adopcyjnym i Opiekuńczym. Obecnie państwo Dzierżanowscy jako rodzice zastępczy otwarli swój dom dla 19. dziecka.

– Wiemy, że wszystko, czego każde z nich doświadcza w naszym domu, poniesione zostanie dalej. Taka jest nasza rola, nasz dom jest dla dzieci tylko przystanią, z której trafiają do rodziny adopcyjnej – podkreśla pani Beata, opowiadając o noworodkach, którymi się opiekowali, jak i o starszych dzieciach, które były do nich kierowane.

Sytuacja tych pierwszych najczęściej jest znacznie łatwiejsza. – Przez 6 tygodni prawo chroni matkę biologiczną. Może zmienić decyzję, może odwiedzać dziecko, ale po upływie 6 tygodni ruszają procedury adopcyjne i po pewnym czasie w naszym domu pojawiają się rodzice adopcyjni. Podczas tego pierwszego spotkania padają słowa: „tak długo czekaliśmy na tę chwilę” – opowiada Beata Dzierżanowska, podkreślając, że z mężem wraz z każdym kolejnym spotkaniem są świadkami, jak rośnie miłość.

– Inaczej wygląda przyjęcie dziecka starszego. Wtedy jedzie się po nie z kuratorem sądowym, nierzadko z policją – mówi matka zastępcza, przyznając, że zabranie dziecka z jedynego środowiska, jakie zna, jest bardzo trudne, ale konieczne.

Rodzice zastępczy uczą dzieci, jak uporać się z lękami. Jeśli potrzeba, jeżdżą po lekarzach. Ale przede wszystkim otaczają miłością, starając się przezwyciężyć skutki emocjonalnego głodu, w którym te dzieci się wychowywały, a gdy zbliża się adopcja, uczą miłości do rodziców adopcyjnych. – Każde dziecko jest inne. Każde ma inną historię skrupulatnie spisywaną przez mojego męża. Każde z nich do nowego domu zabiera cząstkę nas – mówi Beata Dzierżanowska.