Nie ma czasu na replay

Agnieszka Napiórkowska; GN 17/2013 Łowicz

publikacja 30.04.2013 09:30

Zasłabnięcia, wypadki, urazy czy zawał serca mogą przydarzyć się każdemu, w najmniej oczekiwanej chwili. W kutnowskim „Dąbrowszczaku” w takich sytuacjach nie ma mowy o panice, bo wielu uczniów, zachowując zimną krew, pospieszy na ratunek.

Przy LO im. J.H. Dąbrowskiego w Kutnie działa Grupa Ratownictwa Medycznego OSP „Dąbrowszczak” Archiwum OSP „Dąbrowszczak” Przy LO im. J.H. Dąbrowskiego w Kutnie działa Grupa Ratownictwa Medycznego OSP „Dąbrowszczak”

O tym, jak ważne w ratowaniu życia są sprawność i czas, nikogo nie trzeba przekonywać. Od momentu zatrzymania krążenia do rozpoczęcia działań ratunkowych nie powinny upłynąć więcej niż 4 minuty. Na korepetycje z udzielania pierwszej pomocy nie ma wówczas czasu. Doskonale wiedzą o tym członkowie Grupy Ratownictwa Medycznego OSP „Dąbrowszczak”, działającej przy I LO im. J.H. Dąbrowskiego w Kutnie, którzy – poza szkoleniami – organizują także pokazy i włączają się w zabezpieczanie imprez masowych.

2500 godzin służby

– Przygoda z utworzeniem przy Liceum Grupy Ratownictwa Medycznego OSP „Dąbrowszczak” ma kilkuletnią historię – mówi ratownik Łukasz Tatarata. – Wszystko zaczęło się od 4 osób, które – chcąc włączyć się w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – pojechały do Warszawy na szkolenie prowadzone przez firmę AmRat. Tam zapytano nas, czy nie chcielibyśmy w Kutnie otworzyć samodzielnego oddziału. Od razu zaświeciły się nam oczy. Byliśmy „na tak”. Ponieważ trzy osoby chodziły do LO Dąbrowskiego, pomyśleliśmy, że dobrze by było w tej szkole utworzyć bazę. Dzięki otwartości dyrektora tak się stało. Po miesiącu odbyło się pierwsze szkolenie, w którym wśród uczestników byli dyrektor Przemysław Zawadzki i 3 nauczycieli. Potem co kilka miesięcy przeprowadzane były nowe kursy. W 2009 roku grupa działająca przy liceum włączyła się w Maltańską Służbę Medyczną. – Mając coraz więcej doświadczeń, dojrzeliśmy do tego, aby przy naszej szkole założyć samodzielne stowarzyszenie służące pomocą innym – wyjaśnia Krzysztof Stasiak, katecheta i opiekun grupy.

– W trakcie wielu akcji i ogólnopolskich imprez mieliśmy okazję współpracować z wieloma drużynami OSP. Od wielu osób, które nas szkoliły, słyszeliśmy, że są to najlepiej wyszkolone ochotnicze jednostki ratownictwa w Polsce. Będąc pod ich wrażeniem, w czerwcu 2011 r., jako kontynuację działalności Maltańskiej Służby Medycznej, powołaliśmy przy szkole (co ważne – nie tylko dla naszych uczniów) Grupę Ratownictwa Medycznego OSP „Dąbrowszczak” – tłumaczy K. Stasiak. Obecnie do stowarzyszenia należy 52 aktywnych wolontariuszy, którzy każdego roku przepracowują ponad 2500 godzin społecznie. Wszyscy są przeszkoleni w zakresie udzielania pierwszej pomocy. 18 z nich ukończyło kwalifikowany kurs pierwszej pomocy, zakończony egzaminem państwowym, uprawniający do używania nazwy ratownika zgodnie z Ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym. W ramach stowarzyszenia działa także Młodzieżowa Grupa Pożarnicza, do której należą uczniowie szóstych klas miejscowych podstawówek.

Wszystko jak w realu

– Należąc do stowarzyszenia i mając za sobą nie tylko wiele godzin szkoleń, ale i pokazów, nie przestajemy doskonalić swojego warsztatu – mówi Łukasz Marciniak, ratownik, absolwent I LO im. J.H. Dąbrowskiego. – Przynajmniej raz w miesiącu organizujemy w szkole dla naszych członków wewnętrzne szkolenia zwane „fresk-up”. Są one ważne nie tylko dla młodzieży z najkrótszym stażem, która podczas nich uczy się wielu rzeczy, ale także i dla nas. Rutyna i pewność siebie potrafią czasem zawieść. A w tej służbie chodzi o ludzkie życie, dlatego „na maksa” staramy się pamiętać nawet o najdrobniejszych szczegółach. Inspiracją do wymyślania pozorowanych przypadków jest samo życie. Słysząc o jakimś wypadku czy zdarzeniu, wiele razy w grupie nie tylko o nim rozmawiamy, ale też bierzemy go „na warsztat”. Przed wyjazdem na imprezy, które obstawiamy, wymyślamy przypadki, z którymi możemy tam mieć do czynienia. I tak przed Lednicą ćwiczymy pomoc przy zasłabnięciach czy udarach, a przed Grunwaldem – wytrzewienia jelit czy udzielanie pomocy osobom ugodzonym mieczem, nożem lub szpadą – opowiada Łukasz.

Jak podkreślają ratownicy, zarówno podczas szkoleń, jak i pokazów ważne jest, by sytuacja do złudzenia przypominała prawdziwe zdarzenie. Dlatego pozorantów trzeba ucharakteryzować. – Zawsze zależy mi na tym, by omawiane wypadki wyglądały tak, jakby zdarzyły się naprawdę. Stąd, gdy mówimy o amputacjach, mamy kogoś z kikutem, przy ranach ciętych leje się krew, a przy wytrzewieniach jelit wyraźnie je widać. Zdradzając tajemnicę, mogę powiedzieć, że te ostatnie kiedyś robiłem z kitu szklarskiego. Teraz przerzuciłem się na bandaż. Mam też świetny pomysł na krew, do złudzenia przypominającą ludzką – opowiada Ł. Tatarata. Dbanie o realizm w przypadku członków OSP „Dąbrowszczak” nie ma nic wspólnego z zamiłowaniem do scen krwawych i drastycznych. Celem charakteryzacji jest pomoc w pokonywaniu lęku i strachu, a także wyrobienie odruchu ratowania życia poszkodowanym bez względu na to, jak duże odnieśli urazy. – Zdarzało się nam, że jakaś grupa zuchów czy nawet dorosłych ludzi nie była w stanie przeprowadzić pierwszej pomocy, bo bała się krwi. Zrobili to dopiero za którymś razem, gdy pokonali w sobie strach. W życiu, niestety, nie ma czasu na replay – podkreśla Łukasz Marciniak.

Lek na znieczulicę

Poza wspomnianymi szkoleniami, podczas których – obok praktyki – pojawia się też teoria, członkowie grupy zabezpieczają także wiele imprez o zasięgu lokalnym i ogólnopolskim. Od lat biorą udział we wspomnianych czuwaniach w Lednicy, w inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, a także w procesjach Bożego Ciała czy Kutnowskiej Odysei Historycznej. Trzy lata temu nie zabrakło ich także po 10 kwietnia przy Pałacu Prezydenckim. – Jesteśmy zapleczem medycznym, wiemy, że to real i „nie ma, że boli”. Wiemy, że, jak coś się stanie, jest to na naszej głowie. Podczas Grunwaldu był przypadek, że ktoś miał strzałę w oku, ktoś inny rany cięte. Mnie podczas Odysei przyszło udzielać pierwszej pomocy mężczyźnie, któremu w twarz wystrzeliła strzelba. Mimo że nie wyglądał ładnie, wiedziałem, co robić – wspomina Ł. Marciniak. Podczas imprez masowych – jak podkreśla Emil Garstka, uczeń II klasy LO im. J. H. Dąbrowskiego – trudne są nie tylko sytuacje związane z udzielaniem pomocy, ale także walka ze zmęczeniem i własnymi słabościami. – O przyłączeniu się do ratowników myślałem od gimnazjum. Po przyjściu do liceum od razu odbyłem kurs. Biorąc udział w akcjach, czuję ogromną odpowiedzialność i stres. W Lednicy na przykład wydawało mi się, że jest nas zbyt mało. Na szczęście z imprezy na imprezę jest coraz łatwiej.

Tym, co zachęca do dalszych szkoleń i zaangażowania, jest wdzięczność ludzi. Kiedy dziękują nam za pomoc, ich słowa są motorem, który napędza. A poza tym, dając innym coś z siebie, sam też wiele zyskuję. Pomaganie sprawia mi przyjemność – przyznaje Emil. Podobnego zdania są wszyscy ratownicy, a szczególnie Krzysztof Stasiak, propagator wszelkich form wolontariatu, który nieraz widział, jak wielki wpływ na uczniów ma to, że robią coś dla innych. – W wolontariacie nabywają nie tylko konkretnych sprawności, ale także uczą się współpracy, odpowiedzialności, troski o siebie. By się o tym przekonać, wystarczy im zaufać i pozwolić działać. Wiem to, bo sam ciągle się od nich uczę. Dziś niektórzy z nich w pewnych obszarach biją mnie na głowę. Dlatego, gdy chodzi o akcje w OSP „Dąbrowszczak”, nie udaję, że się na tym najlepiej znam. Mogę natomiast powiedzieć, że mam doskonale wyszkolonych ratowników, którzy nieraz uratowali innym życie – mówi z dumą Krzysztof.

Gdy się słucha i obserwuje ratowników, tych starszych i tych uczących się jeszcze w szkole, zachwyca to, że nie ma w nich pozy wyższości. Wszyscy, zarówno chłopcy, jak i dziewczyny, są otwarci, radośni i chętni do wygłupów i zabawy. – Co fakt, to fakt. Nie ma wśród nas pawi. Znamy się na pierwszej pomocy, dlatego staramy się innym dawać coś od siebie, a nawet kawałek siebie. Wiedza pozwala nam nie stać wśród gapiów, tylko natychmiast działać. Robimy to, bo doskonale wiemy, jaką wartość mają 4 minuty – podkreśla Łukasz Marciniak