Dwa oblicza małżeństwa

Elżbieta i Piotr Krzewińscy

publikacja 25.05.2013 09:30

"Tak czy inaczej żeń się. Jeżeli znajdziesz dobrą żonę, będziesz szczęśliwy. Jeżeli złą, zostaniesz filozofem". Sokrates.

Dwa oblicza małżeństwa Roman Koszowski / Agencja GN "Tak czy inaczej żeń się. Jeżeli znajdziesz dobrą żonę, będziesz szczęśliwy. Jeżeli złą, zostaniesz filozofem." Sokrates.

VII prelekcja wygłoszona została przez Andrzeja Ładyżyńskiego, pedagoga i wykładowcę w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego oraz na Podyplomowych Studiach o Rodzinie na Papieskim Wydziale Teologicznym. Pan Ładyżyński interesuje się problemami współczesnej rodziny, młodzieży oraz systemową terapią rodzinną. Jest mężem i ojcem dwójki dzieci.

Cóż to jest – małżeństwo? Można je różnie definiować: małżeństwo to dwoje ludzi, para, instytucja, wspólnota, grupa czy zrzeszenie. Prelegent przedstawił dwie definicje małżeństwa, które wg niego najpełniej odpowiadają na to pytanie. Pierwsza definicja - Marii Ziemskiej - została opracowana ponad 40 lat temu, ale nadal jest ważna i aktualna: „Małżeństwo to związek dwojga osób, dwojga płci, tego samego pokolenia, połączonych więzią emocjonalną, pozostających w trwałej, bezpośredniej styczności.”

Ta definicja jest interesująca, bo usunięcie któregokolwiek z wymienionych elementów w praktyce oznacza, że małżeństwo przestaje istnieć. Prelegent zwrócił uwagę na fragment o pozostawaniu w trwałej, bezpośredniej styczności. Relacje między małżonkami zmieniają się skutecznie, jeżeli małżonkowie przestają ze sobą być. Powinno to być wskazówką dla małżonków przy podejmowaniu decyzji: jeśli wyjazd, to wspólny. Jeden z małżonków może wyjechać sam tylko w sytuacjach ekstremalnie wyjątkowych. W każdym innym przypadku stanowi to zbyt wielkie ryzyko dla małżeństwa i wiąże się z tym zbyt wielka strata. Małżeństwo można unicestwić chociażby poprzez ten, wydawałoby się, drobny czynnik: „niebycie ze sobą”. We współczesnym świecie jest to bardzo trudne i stanowi wyzwanie. Ładyżyński podkreślił, że nie chodzi mu o to, by w kimkolwiek wzbudzać poczucie winy.  Miał zamiar tylko wskazać, że trzeba ze wszystkich sił walczyć, by ten czynnik bycia ze sobą, bycia razem, był przez małżonków utrzymywany.

Druga definicja małżeństwa pochodzi z książki Johna i Betty Drescherów pt. „Gdybyśmy zaczynali od nowa”. Ta publikacja to swoista refleksja po 30 latach małżeństwa: co w życiu zrobilibyśmy lepiej, gdybymy jeszcze raz mieli szansę tworzyć związek małżeński? Definicja małżeństwa wg Drescherów brzmi krótko: „Małżeństwo to raczej trud, łzy i wspólne rozmowy niż wielka ekstaza.” Małżeństwo to praca. Często wyobrażenie narzeczonych jest takie, że po zawarciu związku małżeńskiego żyje się długo i szczęśliwie i więcej się ze sobą przebywa. Ci jednak, którzy żyją już ze sobą jakiś czas wiedzą, że także intensywniej się ze sobą pracuje: niezależnie od siebie, obok siebie i razem. Punkt drugi - łzy - to nie tylko łzy szczęścia, ale i te płynące z powodów niewygodnych życiowo: rozczarowań, frustracji czy kryzysu. W końcu punkt trzeci. Wspólne rozmowy, nieustanny dialog to przepiękny wątek w małżeństwie. Na pytanie, co wartościowego mogę dać tak swojemu partnerowi, jak i każdemu człowiekowi, odpowiedź jest tylko jedna: być z nim w dialogu.

Nie wolno przy tym zapominać, że w małżeństwie ekstaza także jest ważna i to ekstaza odczytywana nie tylko w kategoriach seksualności, ale i w pozaseksualnych.

Z małżeństwem związana jest pewna ambiwalencja: jednoczesne „tak” i „nie” . Przed dylematem tym staje nie tylko człowiek myślący o zawarciu związku, ale i ten, który w nim żyje. Ten dylemat musi być rozstrzygany na nowo każdego dnia. Z filozofem greckim Sokratesem związana jest pewna anegdota.  Pewnego dnia uczeń spytał go: „Mistrzu, mam się żenić, czy nie żenić?” W odpowiedzi usłyszał: „Cokolwiek byś nie uczynił,  i tak będziesz żałował”. To stwierdzenie bardzo stare, ale istotne: każdy z wyborów ma swoje konsekwencje. Jeżeli się ożenię, coś zyskam, jeśli się nie ożenię, też coś zyskuję. Ale i coś tracę. Kluczem jest tu rozeznanie swojej drogi życiowej: czy małżeństwo to faktycznie dla mnie optymalna droga, czy to moja droga, czy się na niej widzę i czy się do niej przymierzam?

Dzisiaj często brakuje takiej refleksji ludziom dopiero wchodzącym na tę drogę. Została ona zepchnięta na margines życia społecznego. Niewiele osób zastanawia się, czy warto zawrzeć związek małżeński, bo uważa, że to trochę głupie. Tymczasem małżeństwo nie jest łatwe. Stare, mało znane polskie przysłowie mówi: „Ciężki, ciężki kamień młyński, jeszcze cięższy stan małżeński”. To nie brzmi optymistycznie i można zbagatelizować prawdziwość tych słów uważając, że to tylko mądrość ludowa. Tymczasem trudne doświadczenia życia we dwoje są udziałem wszystkich.

Soren Kierkegaard, żyjący w XIX w. duński filozof, mawiał: „W każdym małżeństwie to nie droga jest trudna, ale trudności są drogą.”  Budować małżeństwo to znaczy pokonywać trudności. Pokonywać, a nie rozbijać się o nie, jak o rafę koralową. Tymczasem gdy pojawia się jakaś większa czy mniejsza trudność, pojawia się też pokusa, by rozwiązać małżeństwo. Każde małżeństwo doświadcza takich pokus.

Tę ambiwalencję odnośnie do małżeństwa dobrze widać w wypowiedziach zamieszczanych na forach internetowych. Piszą tam głównie kobiety, choć w małżeństwie udziały podzielone są równo po połowie, natomiast na tych forach pisują kobiety. Mężczyźni milczą. Dlaczego? Mężczyźni milczą także w wielu małżeństwach, ale to nie jest dobry pomysł. Oni mają swój udział w małżeństwie i mają prawo głosu.

Kobiety o małżeństwie mówią na dwa sposoby. Wersja pierwsza jest usatysfakcjonowana: Jestem od wielu lat szczęśliwą mężatką. Uważam, że rodzina to jest najlepsze, co dostałam od losu. Chciałam mieć papier, obrączkę. Chciałam, by ukochany mówił o mnie: „To moja żona”. Nie jest to gwarancją szczęścia, ale dla mnie miało to sens. I nie rozczarowałam się. Druga wręcz przeciwnie. Z własnego doświadczenia wiem, że małżeństwo nie ma racji bytu. Z tą drugą ciężko polemizować: nie da się dyskutować z czyimś doświadczeniem.

Jakie są złe wiadomości dla małżeństwa? Z jakimi utrudnieniami musi się dzisiaj zetknąć?

  • Zmalała społeczna akceptacja dla związku małżeńskiego. W grupach, w których żyjemy, informacja o zawarciu małżeństwa nie wzbudza już radości, a coraz częściej zdziwienie lub pytanie, czy ktoś musiał to zrobić ze względu na ciążę.
  • Małżeństwo przestało być kulturową oczywistością. Chodzenie ze sobą czy wspólne mieszkanie nie oznacza, że w konsekwencji pary te zawrą związek małżeński. Konsekwencje takie raczej wiążą się z zaręczynami (mniej lub bardziej formalnymi).
  • Oczywiste przestaje być nawet to, że małżeństwo jest relacją mężczyzny i kobiety
  • Współczesny świat zdaje się odrzucać małżeństwo lub sprowadza je do czasowego kontraktu, a osoby żyjące w związku, czasem przez wiele lat, wypowiadają się przeciw małżeństwu.  Przeważnie jest to narracja komentująca własny związek i niesprawiedliwa. „Nie ma się do czego spieszyć” - mówi na przykład babcia do swoich wnuczek. Tymczasem trzeba by  wskazać, że te słowa wypływają z własnych doświadczeń, ale to nie znaczy, że małżeństwo wnuczek będzie nieudane. Małżeństwo może być udanym, wręcz fascynującym projektem na życie. Co więcej: zawsze w swoim małżeństwie coś możemy zrobić: dopóki małżonek żyje, jest szansa na zmianę. Małżeństwo prawie zawsze da się naprawić. To niezwykły fenomen.

Na ogół ludzie tworzą własne małżeństwo na wzór i podobieństwo małżeństwa własnych rodziców. To nie jest wpływ genetyki, ale naśladowania jedynego znanego wzoru. I mimo że każde z małżonków pochodzi z innej rodziny, to patrząc z systemowego punktu widzenia, doświadczenia często są porównywalne. Podczas analizy krok po kroku (step by step), przy rozrysowaniu wzorców zachowań i tego, czego rodziny doświadczyły, to okazuje się, że rodziny te są bardzo często bardzo podobne. Istnieją oczywiście także czynniki odmienne.

Jak zauważyła Virginia Satir, amerykańska psychoterapeutka, specjalizująca się w terapii rodzin, ludzie pasują do siebie pod względem wagi problemów, które wnoszą w posagu do związku. Wydaje się nam, że zakochujemy się w sobie i bierzemy pod uwagę tylko zasoby. To prawda, ale za nimi kryją się mankamenty, które wnosimy, a które otrzymaliśmy od swoich rodzin i z racji pochodzenia, i od których nie jesteśmy w stanie się odseparować. Trzeba mieć świadomość tego, co się wnosi do związku. Ta świadomość pomaga budować własne małżeństwo w dystansie wobec tego, co zbudowali moi rodzice czy rodzice mojego współmałżonka. Nie jest to jednak łatwe, to proces, który trwa całe życie.

W małżeństwie często małżonkowie chcą zaspokajać zbyt wiele własnych potrzeb. Jeśli czegoś nie otrzymaliśmy od rodziców spodziewamy się, że da nam to współmałżonek. Każdy wchodzi w małżeństwo z takimi niezaspokojonymi potrzebami, rodzice przecież nigdy nie są tak doskonali, żeby zaspokoili wszystkie potrzeby dzieci. Dopiero wychowując rozumiemy trud własnych rodziców - małżeństwo i wychowywanie własnych dzieci może się stać procesem terapeutycznym. Głód wynikający z niezaspokojonych potrzeb może jednak towarzyszyć całe życie. Jest to bardzo trudne do udźwignięcia dla drugiego człowieka.

Kolejną trudnością, związaną z małżeństwem, jest fakt, że w małżeństwie wyrzekamy się niezależności, wkraczamy zaś we współzależność. Może to być przeżywane boleśnie, bo do tej pory narzeczeni robili, co chcieli. Teraz będą zależni od współpartnera w małżeństwie.

W związku małżeńskim małżonków czekają konflikty, kryzysy rozwojowe i nierozwojowe, ból i rozczarowania i ocean niewygodnych uczuć. Prelegent zachęcał, by na odwrocie zdjęcia ślubnego przykleić kartkę formatu A-4, na której należy zapisywać wszystkie kryzysy życiowe, strachy i lęki. Kryzysy przyjdą, one muszą wystąpić, bo związane są z tym, że życie ma cykle, ma swój bieg, ma pewne etapy. Warto te etapy zapisywać, nawet te przedmałżeńskie, związane z obawami, czy już się oświadczyć, czy już myśleć poważnie o małżeństwie. Jeśli na przykład rozpadł się związek rodziców, to u dzieci lęk przed małżeństwem gwałtownie wzrasta.

Inne przykładowe etapy życia, które niosą w sobie kryzysy: zorganizowanie wesela i trudy z tym związane (materialne, logistyczne, życiowe), dylemat związany z czasem poczęcia dziecka, ciąża i obawy związane ze zdrowiem dziecka czy z porodem, czas po narodzinach dziecka i reorganizacja życia, pójście dziecka do przedszkola i powrót mamy do pracy, itd. itp. Każdy taki etap życia jest kryzysowy. Warto je zapisywać na odwrocie fotografii ślubnej i wykreślać, by dostrzec, że są one właściwe dla danej fazy życia i że od nich nie uciekniemy.

W pewnym momencie pojawia się ostatni kryzys: jedno z małżonków umiera. To jest bardzo trudne i smutne doświadczenie. Próbujemy sobie z nim poradzić w duchu wiary, ale to po ludzku ogromnie smutne, że żyjąc w dobrym małżeństwie w pewnym momencie przestaniemy być mężem i żoną, a zostaniemy wdowcem czy wdową. Częściej wdową, bo – jak zażartował prelegent – kobiety mają objawy, a mężczyźni umierają.

Te pesymistyczne wątki, dotyczące małżeństwa, nie są nieprawdziwe, ale warto podkreślać, że to nie jest jedyna narracja o małżeństwie. Gdyby to była jedyną, nie warto byłoby brać ślubu. Tymczasem małżeństwo niesie ze sobą potencjalne dobra, korzyści. One nie są nam zagwarantowane, ale istnieją:

  • Małżeństwo nadaje strukturę życiu i wprowadza stałość pośród zmienności świata – mąż czy żona to czasem jedyny element stały w życiu, gdyż dzieci odchodzą z domu. Jeśli dodatkowo małżeństwo jest wspólnotą, w której możemy osiągać satysfakcję, to jest ono potężnym wzmocnieniem dla realizacji celów życiowych.
  • Małżeństwo to przestrzeń szczególnej jedności. W małżeństwie mamy do czynienia ze zbliżeniem totalnym, w którym największa inność, z jaką mamy do czynienia, przechodzi w maksymalną bliskość. - mówił Adam Hernas, prawnik i filozof. W małżeństwie przekraczamy wszelkie bariery kulturowe, czasami religijne i tę podstawową barierę - barierę płci. Mężczyzna całe życie będzie patrzył z pewnym zdumieniem na kobiecość żony i nigdy nie przyjmie w pełni kobiecej perspektywy, gdyż jej nie doświadcza. I tak samo kobieta.
  • Małżeństwo stanowi fundament dla rodziny - najtrwalszy, najlepszy, najbardziej wypraktykowany. W dziejach ludzkości były już pewne eksperymenty na małżeństwie i ciągle eksperymentuje się na społeczeństwie – w naszych czasach także. Przeciwko temu trzeba protestować, bo małżeństwo najlepsza wspólnota do wychowania dzieci: męskie i kobiece spojrzenie na życie. Te dwa różne spojrzenia to bogactwo, a nie problem i kłopot.
  • Małżeństwo to szansa na doświadczanie partnerstwa. Nigdy małżeństwa nie były tak blisko siebie, jak obecnie. Nigdy intymność nie była tak głęboka. Relacja równości, sprawiedliwości, wspólnego wypracowywania pewnego modelu funkcjonowania (żeby kobieta nie była jedyną osobą dbającą o dom, a mężczyzna tylko zarabiający na chleb) to wielka nowość.

Warto też podkreślić, że małżeństwo zaspokaja potrzeby:

  • dowartościowuje: bycie tą jedyną/ tym jedynym - na całe życie - to bardzo dowartościowujące;
  • daje szansę doświadczenia afirmacji, akceptacji, odnalezienia poczucia bezpieczeństwa – to jest ważne nie tylko dla kobiet, także dla mężczyzn: jestem bezpieczny w związku małżeńskim, mogę wrócić do domu bez wcześniejszego znieczulania się w barze (zawsze jest przyczyna, dla której nie chce się wracać do domu; kobieta też może nie chcieć wracać)
  • stwarza szansę na rozwój we wszystkich wymiarach i wsparcie celów osobistych i wspólnotowych – małżonkowie wspierają się w trudnych momentach zawodowych, życiowych

Małżeństwo stwarza też szczególną okazję do komunikacji. Dwoje ludzi, którzy wychodzą z odmiennych systemów rodzinnych, podobnych, ale jednak różnych, zamieniają je i budują coś razem. To budowanie musi odbywać się w dialogu. Im bardziej dojrzalsze małżeństwo, tym ten dialog jest bardziej dojrzały. Po przeżyciu wielu lat w małżeństwie widzi się, że te naglące i palące tematy z początkowych lat małżeństwa, żarliwie dyskutowane i wykłócone, przestały mieć znaczenie. Z upływem lat coraz bardziej małżonkowie dziwią się zapalczywości, jaka ich wtedy ogarniała. Ale te dyskusje i spory są potrzebne.

Małżeństwo to także wieloletnia, najlepsza szkoła rozwiązywania konfliktów życiowych. Jeżeli człowiek nauczy się rozwiązywać konflikty w małżeństwie, to będzie umiał rozwiązywać konflikty jako rodzic czy konflikty zawodowe. Wszystko przenosi się z podstawowych relacji: jeśli nauczyłem się tego w domu rodzinnym, to lepiej będzie mi w małżeństwie. Ale jeśli się nie nauczyłem w domu rodzinnym, to zawsze jest nadzieja, że nauczę się w związku małżeńskim.

Czy wobec tego, że jesteśmy zanurzeni w takiej krytyce małżeństwa i rodziny, powinniśmy się tylko załamywać, ubolewać, że jest fatalnie, że jesteśmy „kopani” jako małżonkowie, a marginalizowani jako rodzice? Jego zdaniem skuteczną odpowiedzią jest ukazywanie atrakcyjnej wizji małżeństwa. Takiego małżeństwa, żeby ludzie patrząc na nie, chcieli w nim trwać. Pełne, trwałe, wyłączne, nierozerwalne małżeństwo to najlepszy przykład, jak być człowiekiem we współczesności. Nawet, jeśli realizm życia podpowiada, że nie wszystko, co człowiek zaplanuje, da się osiągnąć, to małżeństwo stanowi potężny napęd do realizacji twórczego i pięknego życia. A dla chrześcijan jest to realizacja Bożego planu w kierunku zbawienia.

Podkreślajmy, że małżeństwo, rodzina ma sens. Nawet po trudnych przejściach i wobec kryzysu, w głębokiej zapaści, pomimo wielkich błędów, upadków i strat, niełatwych doświadczeń, w chorobie i w niewygodzie, w kulturze, która stwierdza jej śmierć. Rodzina ma sens, bo ma za sobą tysiące lat doświadczeń, jest przystanią i schronieniem przed niewygodami świata.

Rodzina ma sens, nawet gdy za nami są nieciekawe doświadczenia przeszłości, rozwalone małżeństwo rodziców, nieatrakcyjne wzorce systemowe. Ma sens nawet, gdy w naszych odczuciach pozostawiła niesmak i niewygodę, gdy nas poraniła. Ma sens, bo jest niezniszczalną wspólnotą w rozwojowym procesie i zawsze daje szansę zmiany, przekształcenia, odbudowy.

Nawet, gdy wielu ludziom w naszych rodzinach pochodzenia się nie udało, nam może się udać. Rodzina bowiem to nie fatum, ślepy los, zabawka w rękach nierozumnego wszechświata, ale odwieczny system, zanurzony na wszystkich poziomach w społeczeństwo, jego tradycję i przeszłość, w jego kulturę i teraźniejszość. Rodzina to mechanizm chroniący ludzkość przed katastrofą.           

Na koniec dokończenie wypowiedzi Sokratesa: „Tak czy inaczej żeń się. Jeżeli znajdziesz dobrą żonę, będziesz szczęśliwy. Jeżeli złą, zostaniesz filozofem.”