Kolonijne Msze św. na… murku

Agata Puścikowska

GN 29/2013 |

Wychowawca, który zezwala na przeszkadzanie innym, a do tego przyzwala na hipokryzję, po prostu do zawodu się nie nadaje.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Dawno temu, za czasów PRL, gdy dzieci wyjeżdżały na kolonie, często miały problem z uczestnictwem w niedzielnej Mszy św. Zdarzało się, że „czerwoni” wychowawcy nie pozwalali na pójście do kościoła. Jednak wielu było takich, którzy na przekór systemowi zbierali chętną grupkę dzieci na Mszę św.

Gdy kierownik kolonii należał do partyjnej wredoty, w tym samym czasie reszta kolonii miała zaplanowane najfajniejsze wydarzenie tygodnia, wycieczkę czy lody Bambino. Dzieciaki, które już zdecydowały się na udział w Eucharystii, przyjmowały to ze względnym spokojem. A teraz mamy wolność. I dzieci mają prawo uczestniczyć w niedzielnych Mszach św. Wystarczy, żeby rodzice wpisali taką potrzebę do karty kolonijnej lub poinformowali ustnie wychowawcę. I co się zmieniło?

Od kilku lat podczas wakacji, gdy uczestniczę w różnych Mszach w niemal całym kraju, obserwuję nowe praktyki kolonijno-religijne. Najpierw myślałam, że może to jakieś niechlubne wyjątki. Msze św. dla wielu obozów dziecięcych i kolonii wyglądają następująco. Mała grupka dzieci wchodzi do kościoła i podczas Mszy św. po prostu w niej uczestniczy. Pozostali koloniści, najczęściej w towarzystwie wychowawców (zwykle niewiele starszych), z minami znużonymi, głośno rozmawiając, żując gumy i gadając przez komórki, okupują przykościelne murki, schodki i inne.

Jeśli dzieci zostały do kościoła ściągnięte przez wychowawców siłą, w co wątpię, to należy się zastanowić, po co takie ceregiele? Wychowawca, który zezwala na przeszkadzanie innym, a do tego przyzwala na hipokryzję, po prostu do zawodu się nie nadaje. Jeśli natomiast to „rodzice chcieli”, żeby dzieci we Mszy uczestniczyły, to przecież ci sami rodzice nie napisali w karcie kolonijnej: „dziecko może siedzieć na murku i gadać”.

Może więc warto, drodzy rodzice, przed wyjazdem na kolonie spokojnie z dzieckiem porozmawiać o kolonijnych niedzielach? I przypomnieć, że w niedzielę na kolonii Msza św., nad morzem czy w górach, to taka sama Eucharystia jak w rodzinnej parafii. A i (zawczasu nawet) warto porozmawiać z wychowawcami kolonijnymi.

Jak wychowywać, to konkretnie. I wszystkich potrzebujących…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.