Wieczorne rozmowy

Mira Fiutak; GN 29/2013 Gliwice

publikacja 09.08.2013 06:30

- Męskość to nie jest zdobywanie pieniędzy i wielkie bicepsy, ale odpowiedzialność za rodzinę – mówi Jacek o idei spotkań w Rokitnicy.

W tej kaplicy spotykają się w drugie wtorki miesiąca o godzinie 21 Mira Fiutak /GN W tej kaplicy spotykają się w drugie wtorki miesiąca o godzinie 21

Drugi wtorek miesiąca. A to oznacza, że mężczyźni spotykają się na swojej modlitwie. Na męskich rozmowach, nawet nie tyle między sobą, co z Bogiem, w obecności Maryi.

Na pogodny, letni wieczór mogli mieć wiele planów, ale kiedy zbliża się godzina 21, plac przed kaplicą zapełnia się samochodami. Spotykają się w sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej w Zabrzu-Rokitnicy, jednym z sześciu w Polsce, gdzie Maryja czczona jest pod takim wezwaniem. Zauważają, że paradoksalnie, kiedy pogoda nie sprzyja, na spotkaniu jest ich najwięcej. Tak było zimą, kiedy mróz sięgał 15 stopni. Są przekonani, że na tych spotkaniach otrzymują od Boga siłę, która umacnia ich w życiu. A przyjeżdżają z różnych miejsc – z Zabrza, Gliwic, Bytomia, Pyskowic, Ziemięcic...

Wszystko zaczęło się ponad dwa lata temu. – Jacek miał przekonanie co do potrzeby takiej właśnie modlitwy i zaczęliśmy się spotykać w dwójkę w sanktuarium, miejscu dla nas szczególnym. Potem stwierdziliśmy, że skoro dwóch może się spotkać, to dlaczego nie więcej – wspomina początki Joachim Szczeponik, animator Rodzin Szensztackich diecezji gliwickiej. Z czasem dołączali kolejni, również spoza ruchu, w sumie jest ich prawie dwudziestu. Liczba się zmienia, bo – jak podkreślają – grupa jest otwarta. I chcą, żeby taka pozostała.

– Założeniem jest, że to spotkania dla wszystkich mężczyzn, nie tylko z Ruchu Szensztackiego – podkreślają. Forma spotkania też nie jest sztywna. Na początku modlą się do Ducha Świętego, a potem idą za tym, jak ich prowadzi. Czasami jest dziesiątka Różańca, czasami Koronka do miłosierdzia Bożego, ale przede wszystkim rozmawiają z Bogiem o swoich sprawach. Konkretnie, po męsku, głośno wypowiadają je przed Nim i przed sobą nawzajem. I chcąc, nie chcąc, stają się coraz bardziej zżytą wspólnotą modlitewną.

– Przychodzimy ze swoimi problemami w rodzinie, w pracy, z jakimiś dołami. I otwieramy się w tej naszej spontanicznej modlitwie. To wzmacnia, bo widzimy, że inni zmagają się z podobnymi trudnościami. Na początku zaczynaliśmy od próśb, a teraz przede wszystkim dziękujemy, potem przepraszamy i na końcu dopiero prosimy. Dojrzewamy powoli w tej modlitwie – zauważa Piotr. – Te spotkania nas umacniają, to jest taka alternatywa dla męskich rozmów przy piwie – dodaje jego szwagier, też Piotr. – Uczymy się tu, że siła modlitwy jest niesamowita. Gdy pojawiają się problemy, to tutaj zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy u najlepszego Terapeuty, do jakiego mogliśmy trafić. Dostępnego dla nas 24 godziny na dobę, u którego nie trzeba płacić i który może wszystko – mówi Joachim Szczeponik.

– Pan Bóg od nas, mężczyzn, wymaga pewnych postaw – twierdzi Jacek, od którego zaczęły się te spotkania. – Wymaga męskości, a to nie jest zdobywanie pieniędzy i wielkie bicepsy, ale odpowiedzialność za rodzinę, podejmowanie cierpienia za nią, modlitwa dziękczynna, kiedy jest dobrze i błagalna, kiedy jest ciężko. Myślę, że Pan Bóg chce, żeby ten świat odrodził się, żebyśmy odnaleźli tę utraconą męskość, wzięli naprawdę odpowiedzialność za siebie i naszych bliskich. Nie możemy na barki kobiet składać obowiązku przekazywania wiary, modlitwy i trzymania całego Kościoła, bo to i nasze zadanie – dodaje.

Zwraca też uwagę na to, że chłopcy, młodzi mężczyźni często nie mają właściwego wzorca w swoich ojcach. – Jest kryzys bycia mężczyzną, bo do jego pełnego wychowania potrzeba obojga rodziców, a ojciec jest często w domu nieobecny. Chodzi o to, żebyśmy umieli przekazać naszym synom odpowiednie wartości, ale poprzez swoją postawę, a nie samym mówieniem o tym – przekonuje. – Nie ma nic piękniejszego niż dać dobry przykład swoim dzieciom. Dzisiaj moja żona poszła na noc do pracy. Mamy czwórkę dzieci w wieku 8, 9, 16 i 18 lat. Pytają mnie: „Tato, dokąd idziesz?”. „Idę się modlić do sanktuarium”. Można dużo mówić, podsunąć książkę do przeczytania, ale najbardziej przemawia przykład dawany własnym życiem – dopowiada Andrzej.

Kiedy proponuje spotkanie komuś, zazwyczaj słyszy: „Wiesz, nie mam czasu”, ale jeżeli ta osoba jednak na nie pójdzie, to po spotkaniu mówi: „Czegoś takiego jeszcze nigdy w życiu nie przeżyłem”. Dzisiaj razem się modlą, na jutro mają już zaplanowany mecz siatkówki. Raz w miesiącu spotykają się całymi rodzinami na Różańcu za swoje dzieci. Inspirują też innych. Do księdza w Józefowie, gdzie jest siedziba ojców szensztackich, przyszła niespodziewanie grupa młodych mężczyzn, mówiąc: „Chcemy się modlić, tak jak w Rokitnicy”. I też mają swoje męskie spotkania.