Uśmiechnięte, trzeźwe oczy

Agnieszka Jarczyk; GN 32/2013 Katowice

publikacja 13.08.2013 06:37

Kornel wiedział, że przeżyć może tylko wtedy, gdy nie będzie więcej pił. Dla Doroty życie alkoholików było niezbadanym lądem. Ich dwa światy połączyły się podczas pielgrzymki do Lourdes. Od tamtego momentu cieszą się sobą i wiedzą, jak ważna jest w ich codzienności wiara i właściwe rozpoznanie Bożej łaski.

Rodzina Jonderków powierza się codziennie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Od lewej: Kamil, Kornel, Dorota trzymająca Tereskę i Ania (najstarsza z córek Marysia była na wakacjach) Agnieszka Jarczyk /GN Rodzina Jonderków powierza się codziennie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Od lewej: Kamil, Kornel, Dorota trzymająca Tereskę i Ania (najstarsza z córek Marysia była na wakacjach)

Dom państwa Jonderków położony jest w Stanowicach. Cisza i spokój okolicy są bardzo potrzebne do wspólnego przeżywania każdego dnia, dzielenia się troskami, radościami. I do kontemplowania Pana Boga, który w domu Kornela i Doroty stanowi centrum życia rodzinnego. Wspólnie z czwórką swoich dzieci pielgrzymują do Częstochowy, Niepokalanowa, Medjugorje, bo wiedzą, że za wstawiennictwem Maryi Bóg spełnia ich prośby. Każdego też poranka modlą się razem o przeżycie trzeźwego dnia, a wieczorem dziękują za to, że Pan ich wysłuchał.

Synku, nie pij!

Kornel zaczął pić w wieku kilkunastu lat. Mając 27 lat, nie potrafił kierować już swoim życiem. Alkohol zwyciężał z wszelkimi próbami zerwania z nałogiem. – To było już 10 lat intensywnego picia. Przez ten okres bardzo cierpiałem i choć czułem, że moje życie nie jest takie, jakie powinno być, nie potrafiłem sam sobie pomóc. Były takie miesiące, że w ogóle nie sięgnąłem po alkohol, ale po takim okresie nałóg powracał ze wzmożoną siłą – opowiada cichym głosem Kornel. Wspomnienie tamtego czasu nie jest dla niego proste, chociaż jako trzeźwiejący alkoholik funkcjonuje już 24 lata. Dobrze pamięta słowa swojego dziadka, który często przestrzegał i powtarzał mu: „Synku, proszę cię, nie pij!”. Zmarł, gdy Kornel miał 14 lat. – Mimo tych słów, ja piłem. Często chodziłem na cmentarz, żeby prosić dziadka o wybaczenie. Stałem nad jego grobem i płakałem, czułem się bezradny – wspomina.

Przełom nastąpił podczas pobytu u cioci w Rybniku. Kornel, będąc z zawodu malarzem-tapeciarzem, odnawiał krewnej pokoje. Wtedy też poprosił ją o pomoc. Mimo że rodzina spisała Kornela na straty, jego ciocia postanowiła podać mu pomocną dłoń. – Zaczęło się od tego, że poszedłem z nią do kościoła na Mszę św. Chociaż od zawsze byłem wierzący, w trakcie nałogu czasem, zamiast do kościoła, wędrowałem z kolegami po alkohol. Ciocia zaś mnie poprosiła, żebym nie uciekał z tej Mszy, żebym się modlił. Udało się, wytrzymałem to – taki był pierwszy krok Kornela na drodze do trzeźwości.

Kręte ścieżki miłości

2 maja 1989 roku rozpoczął się 10-tygodniowy turnus w Ośrodku Leczenia Odwykowego w Katowicach-Szopienicach. Potem Kornel podpisał dwuletni kontrakt, który zobowiązywał do trzeźwości. – Z mojej 24-osobowej grupy po tych dwóch latach pozostałem sam. Inni powrócili do nałogu, zrezygnowali z leczenia. Ja wytrwałem, mimo że pani psycholog, która prowadziła terapię, uważała, że z pewnością powrócę do picia – dziś dla Kornela to tylko wspomnienie, wtedy jednak był to dotkliwy cios i smutek, że tak mało ludzi w niego wierzyło. Jego żona Dorota powtarza, że ta historia jest niesamowita. – Kornel walczył w środku, podczas terapii niewiele mówił i może dlatego terapeutka nie wiedziała, jaki będzie jego los. W ogóle mój mąż jest cichym, małomównym człowiekiem, ale jego ciepło i miłość są niezwykłe – podkreśla, patrząc z podziwem na męża.

Widać, że ich miłość ciągle wzrasta i każdego dnia nieustannie dojrzewa. W tym roku minęła właśnie 15. rocznica ich ślubu. Z tej okazji Kornel dostał od żony... wiersz. On z kolei w każdą miesięcznicę zawarcia ich związku małżeńskiego kupuje żonie kwiaty. Oboje wypowiadają słowo „kocham” nie tylko w takie szczególne dni, ale na co dzień, również podczas naszej rozmowy. Owocem ich miłości jest czwórka wspaniałych dzieci: 5-letnia Tereska, 10-letnia Ania, 13-letni Kamil i 14-letnia Marysia. Najmłodsze córki często przytulają się do rodziców i przysłuchują się naszej rozmowie. W tej rodzinie dostrzec można wielką troskę o siebie nawzajem i silną wiarę, która pomaga im przezwyciężyć nawet trudne chwile.

– Nasza wspólna droga rozpoczęła się w 1992 roku, podczas pielgrzymowania do Lourdes. Była to pielgrzymka Ruchu Wody Żywej, która skupia trzeźwiejących alkoholików oraz ich rodziny. Załapałam się na ostatnie miejsce w autobusie. Z zawodu jestem pielęgniarką. Krótko przed tą wyprawą stoczyłam na nocnym dyżurze w szpitalu walkę o 40-letniego alkoholika, który jednak zmarł. Kiedy się dowiedziałam, że będę pielgrzymować z ludźmi uzależnionymi, miałam mieszane uczucia. Okazało się jednak, że są naprawdę wyjątkowi – mówi Dorota, śmiejąc się na wspomnienie o tym, jak kręta była droga ich poznawania się.

– Po powrocie z pielgrzymki spotykałam Kornela w każdy piątek na modlitwie różańcowej, ale przed nim uciekałam. Byłam wtedy niezależną dziewczyną, szukałam swojego miejsca w życiu. I chociaż spotykałam się z innymi chłopakami, Kornel zawsze gdzieś w pobliżu był. Z jednej strony czułam się przy nim bezpiecznie, ale informacja o jego uzależnieniu powodowała, że bałam się wiązać z takim człowiekiem – szczerze przyznaje Dorota. Wspomina też panią Zosię, która często jej powtarzała: „Wiesz, jakimi wspaniałymi ojcami, mężami są trzeźwi alkoholicy?”. Ona jednak nie dowierzała.

Jej ucieczka przed miłością do Kornela trwała 6 lat. Dla niego był to czas próby i wytrwałości, który zaowocował ostatecznie zawarciem sakramentalnego związku małżeńskiego 25 kwietnia 1998 roku. Przed ślubem odbyli jednak trudną rozmowę na temat choroby alkoholowej Kornela. Dorota miała obawy, pytała go, co zrobią, jeśli on znowu zacznie pić. – Słyszałam w ośrodku dla uzależnionych, że jeśli trzeźwiejący alkoholik zaczyna pić, trzeba go zostawić, nie pomagać mu. To jego decyzja, jego życie – mówi Dorota i zaznacza, że jej mąż od początku ich wspólnej drogi życiowej jest trzeźwy. Wie, jakimi zasadami ma się kierować, a Bóg jest podstawą w codziennym ich funkcjonowaniu.

Tatusiu, jesteś alkoholikiem?

Początki życia małżeńskiego dla Kornela i Doroty nie były łatwe. Trwała budowa domu, a z pieniędzmi było krucho. Przez ten czas urodziła im się trójka dzieci. Przy pierwszym porodzie pojawiły się komplikacje. Marysia urodziła się ledwo żywa, chociaż przebieg ciąży nie wskazywał na żadne powikłania. – Lekarze umyli ręce, zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Marysia wymagała poważnej rehabilitacji, która trwała rok. Dzięki Bogu jednak cała historia skończyła się dobrze – opowiadają poruszeni rodzice. Jak zaznaczają, co chwila są jakieś problemy zdrowotne. Kamil przeszedł właśnie szóstą operację ucha. Kornel miał niedawno operację wszczepienia endoprotezy. Mimo tych wszystkich ciężkich sytuacji, rodzina wspiera się i ufa w Bożą łaskę i miłosierdzie.

W centralnym miejscu ich domu wisi obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa, któremu się codziennie powierzają. Dla nich to jest główna siła do trwania w trzeźwości. – Z dziećmi wspólnie modlimy się o trzeźwy dzień, nie ukrywamy przed nimi mojej choroby. Tereska kiedyś się spytała: „Tatusiu, a ty jesteś alkoholikiem, tak?”. Dzieci widzą i słyszą, jak mówi się o alkoholizmie wśród kolegów i pytają mnie o to. W domu nie ma w ogóle alkoholu. A w miejscu pracy, gdzie styczność z alkoholem się zdarza, trwam w trzeźwości – nie piję, nie stawiam, nie kupuję; ona jest podstawą wszystkiego. Nie wszyscy rozumieją problem, jakim jest nałóg alkoholowy. Ale nie możemy się tym przejmować, musimy całą rodziną iść naprzód, pracować nad tym każdego dnia – wzruszony Kornel przytula do serca najmłodszą córeczkę.

W oczach Doroty jest on najcudowniejszym ojcem i powtarza, że zmarnowałby się, gdyby nim nie był. Pokazuje też piękny krajobraz, namalowany przez Kornela na ścianach kuchni. – Mąż ma niezwykły talent plastyczny. Gdy pracuje, ma uśmiechnięte, trzeźwe oczy. Kocham ten widok. To najpiękniejsza nagroda, jaką kiedykolwiek dostałam – powtarza Dorota, dla której mąż jest tym wyśnionym mężczyzną na życie. Kornel zaś, dzięki wewnętrznemu hartowi i łasce Bożej, wytrzymuje pokusy, dzięki temu jest zawsze wierny żonie, nie chce zawieść swej rodziny. Ona go podtrzymuje i prowadzi. – Jestem szczęśliwym alkoholikiem – mówi Kornel, uśmiechając się od ucha do ucha.