Hiperniedziela

Agata Puścikowska

GN 44/2013 |

Jakie kiedyś były nieludzkie czasy: trzeba było wszystko przytachać w sobotę, a w niedzielę przymusem zabierało się rodzinę na spacer…

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Od wielu lat jest dobrze. Człowiek może się powylegiwać w sobotę do woli, ewentualnie nawet posprzątać, porozwozić dzieciaki po zajęciach dodatkowych i kinderbalach, a następnie iść na imprezę. Przecież po tygodniu ciężkiej pracy coś się człowiekowi od życia należy. Potem niedziela. Rano (do południa) trzeba odespać tańce i inne hulanki. Potem woda mineralna. Dużo.

Dzieci oglądają kreskówki, więc jest trochę spokoju. Teściowa zrobiła im na śniadanie resztkę płatków śniadaniowych… A potem? Tak około piętnastej, gdy kiszki marsza grają, okazuje się, że przy wszystkich ważnych zajęciach, gdzieś umknęła sprawa zakupów i niedzielnego obiadu. W lodówce pali się, co prawda, światło, ale i tak produktów spożywczych nie widać. Nie szkodzi. Mocna kawa, kluczyki od samochodu i jedziemy. Ku niedzielnej, hipermarketowej przygodzie! Dzieci się cieszą, bo kreskówki im się znudziły, żona uśmiechnięta, bo „wszystko z domu wyszło” (jak to w niedzielę). Hiperradość z hipermarketu. Miejsce rodzinnej ekstazy i zawiązywania więzów społecznych.

Dzieciaki ładują się do plastikowych samochodów-koszy, żona buszuje po dziale kosmetycznym, można pizzę nawet zjeść tanio. Jedynie cztery godziny i poziom relaksu rodzinnego osiągnął szczyty. A plastikowe autka-koszyki zapełniły się po brzegi: chlebem powszednim w najmniejszym stopniu, w większości promocyjnymi artykułami niepierwszej potrzeby, które to jednak w domu się zawsze przydadzą. Teraz tylko godzinkę trzeba postać w kolejce do kasy.

Dzieci się niecierpliwią, bo ta babka przy kasie jakaś taka niemrawa. Rodzinka hiperzadowolona wraca do domu. Dzieci padnięte, spać idą i spokój z nimi. Można wino otworzyć i zakończyć miło niedzielę. Hiperniedziela pracowitemu człowiekowi raz w tygodniu się należy! Badania, które niezbicie dowodzą, że zamknięcie hipermarketów w niedzielę nie zaburzy gospodarki, można wyrzucić do śmieci. Stwierdzenia, że niedzielna praca w marketach, głównie kobiet, niszczy je oraz niszczy całe rodziny pracownic, to rzucanie grochem o ścianę.

A apele, by prawnie ograniczyć… bezprawie, nie przyniosą żadnego skutku z prostej przyczyny: to ludzie ludziom zgotowali hipermerkantylny los. Jeśli mentalność Polaków nie zmieni się, nie ma mowy o wolnej niedzieli dla wszystkich wolnych obywateli.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.