„Wszawa sprawa” – nie mój problem

Agata Puścikowska

GN 45/2013 |

Rodzicielska odpowiedzialność polega na tym, by zachowywać mądrą wychowawczą pokorę, która w porę ostrzeże przed niebezpie-czeństwem.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Za chwilę co wrażliwsi będą się drapać po łepetynach. Otóż na portalu gazeta.pl ukazał się felieton o wdzięcznym tytule „Wszy słoikowe”. Pan felietonista (nazwisko przemilczę, gdyż nawet zła sława autorowi się nie należy) udowadnia, w tonie silącym się na dowcip, że jego biedne dziecko uczęszczające do przedszkola prywatnego, zaraziło się wszawicą. A od kogo? Najprawdopodobniej od dzieci tzw. słoików. Napływowi mieszkańcy stolicy, według felietonisty, kilka razy do roku odwiedzają rodzinne strony, by przypuszczalnie przywieźć w bagażniku zapas wiktuałów oraz (na głowie) rzeczone insekty. Autor ubolewa, że dawno temu on wszawicy nie przechodził, a w XXI w. jego dziecko musi znosić wszawe upokorzenia rodem z niedomytej prowincji.

Należałoby najpierw spuścić zasłonę milczenia na niską kompetencję dziennikarską pana felietonisty (po protestach czytelników tekst dość szybko został przez redakcję zdjęty). Bo dziennikarz zanim coś napisze, mógłby próbować sprawdzić, co jest powodem rzeczywistego powrotu wszawicy do polskich przedszkoli i szkół. Oto jedna z przyczyn: kiedyś pani higienistka po prostu sprawdzała dzieciom włosy. Teraz, by mogła to zrobić, rodzice muszą podpisać zgodę na „zabieg”. A ogromna część… nie podpisuje, twierdząc, że ponieważ są rodzicami doskonałymi, „ich problem nie dotyczy”. Od przykładu zarówno braku rzetelności dziennikarskiej, jak i rodzicielskiej pychy, która posuwa się do dyskryminacji ze względu na pochodzenie, przejdźmy do szerszych rozważań.

Tym razem wyłącznie wychowawczych. Opisana powyżej szeroko rozpowszechniona postawa pt. „mojego dziecka problem nie dotyczy” może prowadzić do skutków zgoła opłakanych. I bynajmniej nie chodzi o insekty we włosach. Rodzicielska odpowiedzialność za wychowanie dziecka to nie budowanie szklanych kloszy, za które teoretycznie wszelkie „współczesne weszki” nie przelezą. Przelezą, przelezą, bo są przebiegłe i wrednawe. Rodzicielska odpowiedzialność polega wszak na tym, by zawczasu zachowywać czujność, mądrą wychowawczą pokorę, która w porę ostrzeże przed niebezpieczeństwem. A jeśli już w dziecięcej głowie niebezpieczeństwo się pojawi, najgłupiej chyba stwierdzić: „mnie to nie dotyczy” oraz nadymając się… zwalić winę na innych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.