Trampolina do zdrowia

Agnieszka Małecka; GN 48/2013 Płock

publikacja 10.12.2013 06:00

Są kolorowe, wyposażone w sprzęty kojarzące się raczej z zabawą niż nauką. Czy powstające w szkołach sale integracji sensorycznej to edukacyjna moda, czy jednak forma koniecznej pomocy dziecku?

Nauczycielki płońskiej szkoły pokazują, jak działają elementy sali integracji sensorycznej Agnieszka Małecka /GN Nauczycielki płońskiej szkoły pokazują, jak działają elementy sali integracji sensorycznej

Fakt, że ktoś może bez trudu malować, pisać albo, dajmy na to, stać na jednej nodze, zawdzięczać może właściwie rozwiniętym i skoordynowanym trzem zmysłom: dotyku, równowagi i „czucia” ciała. Ten ostatni na przykład pozwala na wykonywanie ruchów bez udziału wzroku. Jednak, jak zauważają nauczyciele terapeuci, coraz więcej dzieci ma problemy z tzw. integracją sensoryczną, to znaczy, że nie rozwinęły dostatecznie trzech zmysłów, nazywanych podstawowymi. Mogą im w tym pomóc specjalnie wyposażone sale.
 Niedawno taka pracownia została otwarta w Zespole Szkół Specjalnych w Goślicach czy w Szkole Podstawowej nr 18 w Płocku w ramach projektu napisanego przez nauczycielki, zgłoszonego do Budżetu Obywatelskiego. Kolejna płocka szkoła z oddziałami integracyjnymi stara się o nią w drugiej jego edycji. Salą sensoryczną dysponują też m.in. placówki specjalne w Makowie Mazowieckim, Ciechanowie czy Płońsku.


Przerwać łańcuch deficytów


– Jeszcze kilka lat temu można było mówić, że to jest pewna moda, która dotarła do nas z Zachodu, ale dzisiaj to już konieczność. Z moich obserwacji wynika, że teraz dzieci mają ogromne zaburzenia w sferze sensorycznej, które bardzo utrudniają im funkcjonowanie w szkole – zauważa Anita Kurowska, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. ks. J. Twardowskiego w Makowie Mazowieckim.
 – Sale sensoryczne na pewno stały się w pewnym stopniu modne, ale jest to mądra moda – mówi z kolei terapeuta Agnieszka Palińska, prowadząca zajęcia metodą integracji sensorycznej i innymi metodami wczesnego wspomagania rozwoju w Zespole Szkół nr 3 w Płońsku. Trafiają na nie dzieci z różnymi zaburzeniami, np. równowagi, koordynacji ciała, dzieci ze zdiagnozowanym ADHD i autyzmem. W sali sensorycznej uczą się tego, czego nie rozwinęły w sposób naturalny.


– Dziecko w normie intelektualnej, które otrzymało wystarczające bodźce w życiu płodowym i wczesnym okresie życia, w naturalny sposób uczy się dotykać, ssać, potem pełzać, raczkować. Prawidłowy rozwój powinien zakończyć się około siódmego roku życia – wyjaśnia Agnieszka Palińska. Jeśli jednak dziecko ma deficyty w tym zakresie, to w przyszłości, mimo właściwego rozwoju intelektualnego, będzie miało problemy z prawidłowym poruszaniem się, mową, słuchem, pisaniem i czynnościami codziennymi. To pewien łańcuch, w którym jeden niedobór pociąga za sobą drugi, poważniejszy.


Jak to działa?


Sala sensoryczna, bez względu na stopień wyposażenia, przypomina przyjemny pokój zabaw. Mogą tu być różnego rodzaju równoważnie, huśtawki, piłki, trampoliny, materace, beczki terapeutyczne, zjeżdżalnie, drabinki do wspinania się.
– Dzieci często same wybierają ulubioną czynność, która sprawia im przyjemność. Na przykład mamy tu taką dziewczynkę z autyzmem, która sama bierze hamak, zakłada go i kładzie się w nim. Ale nie jest to tylko zabawa. Jako terapeutki musimy je delikatnie stymulować i popychać do tych czynności, które są dla nich trudne. Dzięki temu, co sprawia im przyjemność, np. huśtanie się, możemy je bardziej zmotywować do innych działań – mówią Anna Palińska i Małgorzata Zdunowska-Pająk z ZS nr 3.


Dzieci rozwijają zmysł dotyku na przykład poprzez trzymanie i rozpoznawanie różnych przedmiotów, przypominających niemowlęce zabawki, z plastiku, z gumy, o różnej fakturze. Na huśtawkach i trampolinach wyrabiają równowagę i postawę ciała. Wykonują ćwiczenia z wykorzystaniem szarfy (przeprowadzanie jej od dołu ciała do góry) czy koła hula-hop. Na specjalnie przygotowanych fragmentach materiałów z suwakami i rzepami uczą się czynności rozpinania czy zawiązywania.
 Taka terapia sensoryczna trwa od pół roku do dwóch lat i skuteczna jest przede wszystkim u osób z prawidłowym rozwojem intelektualnym.


Źródło problemu


Deficyty nie biorą się znikąd. Dyrektor ośrodka w Mławie zwraca uwagę na czynniki cywilizacyjne. – Przyczyny braku integracji sensorycznej są różne. Sądzę, że ma na to wpływ i zanieczyszczone środowisko, i trudności w donoszeniu ciąży u wielu kobiet, brak ruchu u dzieci, które spędzają czas przed komputerem – wymienia Anita Kurowska.
 Nauczycielki płońskiego ZS nr 3 zwracają natomiast uwagę na to, jak ważny dla rozwoju dziecka jest moment przyjścia na świat. – Poród przez cesarskie cięcie powoduje, że dziecko nie doświadcza ważnych bodźców sensorycznych – mówi Agnieszka Palińska. – Dziecko powinno być też często noszone, przytulane, kołysane – mówi z kolei Małgorzata Pająk.


Terapeuci podkreślają, że praca z dzieckiem nie może kończyć się w szkole, w sali terapeutycznej. Bardzo ważne jest zaangażowanie rodziców, codzienna stymulacja. Zwracają oni również uwagę na to, czy gdzieś kuleją diagnoza medyczna i obserwacja.
– Każda mama powinna wiedzieć, jak należy obserwować rozwój dziecka i sprawdzać, czy zrobiło te „kroki milowe” w rozwoju, jakie powinno osiągnąć: czy wodzi wzrokiem, czy się uśmiecha, czy zaczyna naśladować dorosłych – zwraca uwagę Agnieszka Palińska. Im szybciej zostaną zauważone nieprawidłowości, tym skuteczniej będzie można pomóc takiemu dziecku.


TAGI: